KSIĘGA CZWARTA DWORZANINA

Snadź lepiej jest, gdy kogo szkaradzie ganią, niż kiedy mają szczupłe chwalić, bo ten, kto lży a gani, im to z więtszą furyą czyni, tym go ludzie za złośliwszego, a onemu, o kim źle mówi, więtszego nieprzyjaciela rozumieją, i przeto pospolicie takowej powieści nikt nic wierzy, ale kto skąpie chwali, widzi sie tak ludziom, jakoby niemiał co powiedzieć, bo to rozumieją, że onemu, o kim mówi, jest przyjacielem, i radby go wyniósł aż do nieba, ale co? niemoże - prawi - nic nalcśó w nim osobnego, czymby go ozdobie i wystawić mógł. To mnie przychodzi na myśl pisząc tę czwartą księgę, i obawiam sie, aby ci zmarli, które tu wspominam, memu ubogiemu pióru, które doskonale onych chwalić nie umie, za złe niemieli. Ale jako ich moje pismo rozgniewa, tak je to niechaj błaga, iż u wszech ludzi w pamięci są świeżej, i każde cnotliwe serce śmierci płacze, a nieszczęście złorzeczy, które, mając władzą nad ludźmi, najradniej sie na cnotliwe a godne targa; i w tym zawodzie, gdzie wieldzy ludzie ku dostojeństwu a wysokiej stolicy bieżą, jedne w pół kresu, drugie prawic w ten czas, kiedy dobiegają, trzecie hnet z miesca, iż ani pożądanego kresu zaźrzeć mogli, obala, a nadzieje wszytki nasze i pilne starania w niwecz obraca. Abowiem rychło po tych rozmowach ksiądz Maciejowski posłał przed sobą na on świat trzech godnych wielkiej chwały ludzi, między któremi pirwszy był pan Aleksander Myszkowski, i nauką i urodą i przymioty osobny człowiek, ktorego w ten czas, kiedy (za wtargnienicm Tatarow w ziemie podolskie) Krol J. M. dworowi swemu ruszyć sie kazał, a on dworzaninem będąc, gotował sie na to, aby panu swemu uczynił posługę, śmierć nie ubłagana pożyła. Po nim pan Andrzej Kostka znacznej nauki i osobnych obyczajów młodzieniec sszedł s świata. A pan Lupa Podlodowski, iż był starszym nad dworem księdza Maciejowskiego, tuż przed panem swym i blisko krwią powinnym, jako na ziemi chadzał, tak i do nieba iść musiał, człowiek bystrego rozumu, a do spraw, do prawa, do biegłości w rycerskim rzemieśle, do wiadomości rzeczy Koronie Polskiej należytych tak gotowy, iż w tym mógł nie dać nikomu przodku.

Nic wspominam na tym miescu księdza Maciejowskiego, bo wiem, iż Chronika Polska dobrze o nim i długo mówić musi, jako o tym, który czasu swego siła na sobie trzymał, i te rzeczy, do których teraz przyszło, jako pan wielkiego rozumu, daleko przed czasem widząc, zabiegał im tyle, ile wolność polska znieść, a władza jego przy łasce pańskiej dosiąc mogła. Umarł potym pan Bojanowski, polski philozoph, który przyrodzonym rozumem swym (bo chyba w bistoryej, nie był on w naukach biegły) głębokich rzeczy dosięgał, a powieści prawdziwych trefnych, i ku życiu człowieczemu pożytecznych tak wiele w Polszcze nasiał, iż tego nie mała księga być by mogła. Rychło za panem Bojanowskim pan Dersniak położył głowę, godny w Polszcze człowiek i poeta osobny; przyjaciel przyjacielowi, do statecznych rzeczy stateczny, do biesiadnych trefny, do czynienia sprawny, do rady wzięty, owa taki był, jakiego nam bezecna śmierć zaźrzała.

Na pana Kryskiego potym a pana Wapowskiego kolej przyszła, dwu tak osobnych ludzi, jakich natura rzadko a rzadko na świat puszcza, a iż rzadko, przystało było, iżby ich nam była tak prędko nie brała, ale dopuściła podziwować sie w nich Boskiej sprawie, abowiem mimo urodę, kształt, i twarz przyjemną obudwu, były w nich obyczaje polskie chwalebne, były cnoty przedniejsze wszytki, był ostry dowcip, było ćwiczenie, była wiadomość rzeczy, i swych i postronnych, była biegłość, sprawa, bywałość, była nauka wielka. Używała ich Rzeczpospolita do legacyj, w których na sejmach wolności polskiej, a u Papieżów, u Cesarzów, i Królów majestatu i dostojeństwa Korony tej strzedz umieli; używał ich sąsiad, używał przyjaciel, używał krewny, gdzie teraz i krewny i przyjaciel i sąsiad i wobec wszytka Korona śmierci ich nie wspomni bez żalu. I tak rozumie, że Pan Bóg na Polskę gniew swój ostrzy, kiedy jej godne ludzi bierze. A trochę przed śmiercią pana Wapowskiego wziął Pan Bóg onego świętego pana Stanisława Maciejowskiego, kiedy już był został Kasztellanem Sendomirskim, w którym panie acz nauka dosyć wielka była, co i wirsz jego pokazuje, ale tą nie tak barzo słynął, jako cnotą, ludzkością, dobrocią, a mądrą sentcncyą w radzie; nikomu on źle nie myślił, nikogo nie krzywdził, w nim nie była żadna chciwość nabywania tak majętności, jako i dostojeństwa, w nim nie była zazdrość, w nim nie były obrzydłe obyczaje, ale to było, czego sie człowiek namiłować niemógł do woli. I widzi mi sie, by tacy wszytcy byli w wyższym kole, mniej by sie kołysała ta łódź Rzeczypospolitej, niźli sie kołysze. Lecz o tym niechaj będzie dosyć na ten czas, a do rozmowy sie prądnickiej wróćmy.

Na zajutrz tedy po trzeciej rozmowie (jako ja mam sprawę) pan Wapowski nie przyjechał ku obiadu na Prądnik, s czego tak niektórzy sądzili, że nad księgami zasiadł, bo jednak po przeszłej wieczerzy rychło sie był s Prądnika pokwapił. W godzinie po tym, abo trochę później, po obiedzie, (kiedy już był ksiądz Biskup na pokój odszedł) przyjechał; którego gdy pan Lubelski uźrzał, powiedział: Już tu byli drudzy, panie Wapowski, o w. m. zwątpili, alem ja przyjechania w. m. był pewien, i dla tego nie kazałem sie panom roschodzić, abyś w. m. dziś z rzeczą swoją odprawić sie mógł.

Rzekł zatym pan Wapowski: Niewiem jako słusznie Miłościwy panie to brzemię włożyćeś w. m. na mię raczył, bo iżem ja powiedział, że Dworzaninowi wiele jeszcze przydać było trzeba, nie już przeto miałem ja być wypełniaczem tych rzeczy. Ale kiedyż sie tak w m. zdało, przeciwić sie roskazaniu w. m. nic przystoi.

To jedno sobie obwarować u Ich miłości muszę, aby nie czekali odemnie wszytkiego tego, co by zupełną doskonałość dworzaninowę zamykało, ale to telko ja powiem, czym bych siebie z grzechu zazdrości oczyścił, jako mi to wczora zadano, żebych ja, dla ubliżenia sławy Dwornej paniej, najdował czegoś wrzeczy niespełna w Dworzaninie, a tym fortylem, iżbych go wyższym niż one uczynić chciał, nie iżby tak w istej prawdzie być miało. A tak, niechcąc ja ani mogąc być długim w swej mowie, a prowadząc ku końcu rzecz zaczętą i dobrze rozebraną od tych panów, i wszytkiego tego potwierdzając, co oni powiedzieli, tak powiedam: Iż s tych rzeczy, które zowiemy dobremi, są jedne, które same przez sie, a zgoła zawdy są dobre, jako to: mierność, mężność, zdrowie i wszytki ine cnoty, które spokojny a ugruntowany umysł czyniła, drugie zasię są, które nie przez sie same są dobre, ale dla końca, ku któremu sie ściągają, jako to: pisane prawo, szczodrobliwość, bohactwo i co dalej jest temu podobnego. A przeto Ja tak rozumiem, iż Dworzanin ten doskonały, jakiego wypisał pan kryski s panem Myszkowskim, jest rzecz dobra i godna wielkiej chwały, ale nie przez sie sama, jedno dla końca, ku któremu przywiedziona być może. Abowiem by sie s tego nie miało co więcej zawiązać, iż Dworzanin ślachcicem sie urodzi, iż będzie dobrych obyczajów, wdzięcznej postawy, mądry, trefny, ćwiczony, jedno to, żeby telko był takim sam dla siebie, nie było by przecz zaprawdę szyje łamać, a tak wiele starania i pracej (jakoż ta musi być, kto chce w tym wszytkim być doskonały) podejmować. I owszem, rzekł bych ja, że drugie zabawy, któremi sie Dworzanin podług naznaczenia tych panow parać ma, jako jest gra, taniec, muzyka, są rzeczy lekkie, prozne, a hnet człowieka, który osobę jaką więtszą na sobie nosi, rychlej zelżyć, niż ozdobić mogą, bo owe stroje osobniejsze, koszty, maszkary, i inne rzeczy, które sie dla miłości, a zabawy z białemigłowami dzieją, niechaj mowi co kto chce, ale rzadko by co lepszego zbudować miały, jedno to, że człowiek zniewieścieje, a młody zwłaszcza na dziwną sie rospustę udawszy, wszytkiego siebie skazi, stądże to jest, iż dzisiejszych czasów mało tych ludzi, którzyby śmieli, nierzkąc umrzeć dla rzeczy poczciwej, ale wniść telko w niebespieczeństwo. A też siłą rzeczy jest zaprawdę na świecie, które, gdzie sie człowiek za nie statecznie imię, daleko więcej pożytku tak czasu pokoja, jako też czasu wojny przynieść mogą, niż to takie wymyślone (iż tak rzekę) dworzaństwo przez sie samo. Ale jeśli te rzeczy dworzaninowi przypisane, mają sie ścięgać ku temu dobremu końcu, o którym ja rozumiem, tedy nietelko nie są szkodliwe, ani próżne, ale barzo pożyteczne i godne wysokiej chwały.

Koniec tedy a cel, o którym sie tu jeszcze nie mowiło, ku któremu Dworzanin zmierzać ma, ja rozumiem, iż ten jest, aby przez te wszytki przymioty, które sie jemu naznaczyły, pozyskiwał tak barzo sobie łaskę tego pana, przy którym będzie, iżby mu zawdy mógł prawdę powiedzieć w tym wszytkim, co by panu wiedzieć należało, a przedsię był pewien nie stracić tym łaski jego sobie. Zasię bacząc myśl pańską skłonną ku czemu nieprzystojnemu, iżby śmiał przeciwko temu mówić, a umiał użyć onej nabytej łaski na to, aby pana od rzeczy niesłusznych odwiódł, a przywiódł go na drogę cnoty i przeciwności. Jakoż, gdy Dworzanin będzie sam cnotliwy, jako ci panowie chcą mieć, ktemu mądrym, uczonym, przyjemnym, trefnym i dalej, łatwie mu to przydzie, iż leda za pogodą, wszelakiego czasu będzie mógł rostropnie, gładce panu to pokazać, jako wiele poczciwego i pożytecznego urość może jemu i poddanym jego, ze sprawiedliwości, ze szczodrobliwości, z wielkiego serca, z dobroci, i z inych cnót, które należą bogobojnemu panu; a na drugą stronę jako wiele zelżywości i szkody z niecierpliwości, z łakomstwa, z nikczemności, z nadętości, i z inycli szkaradych przywar przychodzi. Otóż ja tak rozumiem, iż, co muzyka, biesiada, taniec, gra i ine zabawy krotochwilne są jakoby kwiatem, to zasię to nawodzenie pana ku dobremu, a odwodzenie od złego jest prawdziwym owocem tego to dworzaństwa. A iż dank a chwała, która z dobrze czynienia roście, na dwu rzeczach skoro zawisła, s których jedna jest, aby człowiek sobie obrał pewny koniec, ku któremu prowadzić myśli swe i sprawy ma, a ten żeby był prawdziwie dobry; druga rzecz jest, umieć nalesc takie drogi, jakiem; byś mógł łatwie przyść ku temu naznaczonemu końcu iście że umysł tego człowieka, który stara sie o to, aby jego pan nie był ni od kogo oszukali, iżby pochlebców, złych językow, mataczow nie słuchał, iżby znał, co jest dobre, a co złe, a jedno miłował drugie miał w nienawiści, iście, jako powiedam, umysł tego człowieka prowadzi rzecz ku dobremu końcu. Więc ku przyściu do niego są to, jako proste a bite gościńce, godności, a przymioty te, które chanowie Dworzaninowi naznaczyli. I może nimi Dworzanin poratować pana swego, a nie dopuścić, aby go szczęście skazić mogło. Abowiem z wiela błędów, które dzisiejszych czasów widzimy w paniech, te są najwiętsze: nieumiejętność, a mnimanie wielkie o sobie, a korzeń tego dwojga złego iny nie jest, jedno kłam tych ludzi, którzy pany w to mnimanie o sobie wprawują, którą sprośną przywarą słusznie sie i Bóg i ludzie brzydzą, ale nikomu więcej nie szkodzi, jako panom, bo u nich a czego najskępiej ? tego, czego było najhojniej być miało, to jest ludzi tych, którzyby prawdę mówili, a dobrze rzeczy przypominali, bo z nieprzyjaciół nic pobudzi żadnego ktemu miłość, aby sie tej pracej podjął, i owszem, rad temu każdy, kiedy pan ganiebnie żywie, niemając sie nigdy poprawić wolej, a też, jeśliby który z nieprzyjaciół miał chęć do tego, jawnie co wyrwać na pana, a ganić złe postępki jego, pohamuje się, bacząc, iż prędko skaran być może; a s przyjaciół zasię, rzadki, któryby miał przystęp, a ci, co przystęp mają, których więc nic bywa wiele, obawia sie każdy wolnie mówić, a karać tak s przestępków pana, jakoby swoje równią karał; i owszem, chcąc pozyskać łaskę, woli pospolicie to mówić, co miło, chocia źle a nieprzystojnie, niż to, co było mówić przystało. Owa s przyjaciela odmieni sie hnet taki w pochlebcę; a chcąc mieć pożytek z onego wielkiego s panem towarzystwa, i czyni i mówi to, czymby sie panu przylubił, a pospolicie mówi nieprawdę, która nieprawda to w panie zbuduje, iż nietełko rzeczy zwirzchnich, ale sam siebie wiedzieć, ani znać nie będzie, a to jest szkodliwsze i okrutniejsze matactwo, niż które na świecie, bo głupi człowiek oszukiwa sam siebie, a sam sobie jest kłamcą. Stądże to pochodzi, iż panowie mimo to, że nie wiedza prawdy w żadnej rzeczy, upiwszy sie ona swowolną swobodą, która im stąd roście, iż sie pany czują; zawróciwszy sobie mózg dostatkiem, pływając i ledwe nie topiąc sie w roskoszacb, tak sie barzo zdradzają sami, tak sie barzo wnątrz na umyśle każą, widząc iż, im wszytcy ulatają, iż sie im kłaniają, iż ich ledwe nie za bogi chwalą, a iż, żaden nietelko nie napomni, ale ani sie najmniejszym słówkiem sprzeciwi, tak srodze, jakom rzekł, tym sie psują, iż s tego głupstwa wchodzą w dziwną dumę, a w dzierżenie o sobie, za czym ani rady, ani zadania niczyjego na świecie już nie przypuszczają. A co ktemu drugiego, iż tak za to mają, jakoby to barzo łatwia rzecz była, umieć królować, a iż ku temu nie potrzeba inej nauki, abo ćwiczenia, chyba samej władzej a mocy, więc wszytkę swą myśl i staranie na to obracają, aby onę możność w cale zachowali, mnimając, by to było samo prawdziwe na świecie błogosławieństwo, móc czynić, co sie jedno podoba. A przeto niektórzy nie radzi widzą prawa, ani sprawiedliwości, bo sie im tak widzi, żeby sprawiedliwość, gdyby jej strzedz oni mieli, miała być, jako jednym munsztukiem, który by je pohamować, a poniekąd zniewolić miał, i umniejszyć onego bytu, który s panowania aż do nasycenia mają, ani by sie drugi rozumiał mieć całej władzej a doskonałej z opanowaniem możności, jeśliby miał powinien być posłuszeństwo cnocie, poczciwości i przystojeństwu, biorąc to przed się, iż ten, kto podlega czemu, już nie jest zupełnym panem. Przeto ugruntowawszy oni to już w swej głowie, a dając sie uwodzić temu o sobie wielkiemu mnimaniu, podnoszą sie w pychę spodziwną, i oną swą nadętą twarzą, srogością, pompą, szaty, złotem, dyamenty, ktemu chowając sie niemal wszytek czas na pokoju, mnimają, żeby mieli tym przyść w taką powagę i we wziętość do ludzi, żeby je ledwe nie za bogi u siebie mieli. Ale moim zdaniem ci potentaci są w tej mierze prosto jako owe groby w murze zawieszone, bo zwirzchu owdzie nic piękniejszego, marmor osobny, abo miedź, kształt, robota, członki wszytki człowiecze ledwe nie lepiej wyrażone, niż kiedy były żywe, a ktoby tam zasie wnątrz weźrzał, tam niemasz jedno smród, ziemia, proch a kość zbutwiała. Jeszcze tak rzekę, że w gorszej toni są ci panowie, niż takowe groby, bo wdy groby są tak dobrze w mur na fundamencie wprawione, a wnątrz żelazy ujęte, że wypaść a gruchnąć nie mogą, ale panowie, iż nie mają ani pod sobą gruntu, ani wnątrz ujęcia, za oną wagą a ciężarem, który na sobie niosą, muszą sie obalić i klesnąć, a z jednego błędu w niezliczone błędy wniść. Abowicm ich nieumiejętność a głupstwo, stowarzyszywszy sie z onym fałszywym mnimaniem, które wzięli o sobie, jako by nigdy zbłędzić nie mogli, i jakoby ona władza, którą mają, rosła im z rozumu a z umiejętności, przywodzi ich ktcmu, że sie chytają za cudze rzeczy, więc, których jest s to, posiadają państwa, a którzy tyle możności nie mają, swoim poddanym nie patrzając na to, jeśli słusznie, abo nie słusznie, ich własne majętności biorą a wydzierają. Ale by sie który s nich na to dobrze rozmyślił i u siebie tak postanowił i zawarł, że trzeba umieć i czynić dosyć swej powinności a zawołaniu, jestem tego pewien, żeby sie tak barzo zaparł o to, aby nigdy nic panował, jako sie więc wieldze o to stara, aby panował. Bo by mu to wdy musiało przyść na myśl, jako szkarada a szkodliwa rzecz jest, kiedy mają być owce mędrsze, które paść trzeba, niż pasterz, który je paść ma. A nie trzeba, przypatrz sie temu każdy, iż nie umieć śpiewać, nie umieć tańcować, nic to nikomu nie wadzi, a przedsię wstyd by każdego, kto nie umie, kiedy by przed tym, kto umie, śpiewać abo tańcować miał. A z nieumiejętności sprawowania a rządzenia ludzi, jako wiele złego roście, pobicie, zburzenie miast, więzienie, pożoga, spustoszenie ziemie, iż to może nazwać najwiętszą na świecie i najsroższą śmiertelnych ludzi skazą, a wdy niektórzy panowie, niewiedząc nic, co to jest rzędzić ludzie, nie wstydzą się, nie rzekę, przed czworem abo pięciorem osób, ale przed oczyma wszytkiego świata styrować tego okrętu, do którego wielkiego mistrza potrzeba, ani mają na to baczenia, że na tak wysokim miescu zasiedli, iż ludzie wszytcy, nierzkąc wielkie, ale najmniejsze ich obłędy widzą.

Mamy w księgach, iż Cimonowi to przyczytano, jako by go niemiał kufel mierzieć, a Scipiona wielkie spanie; Lucullus zasię, jako by na uczty silny koszt czynić miał.

Ale dałby to pan Bóg, żeby dzisiejszy naszy panowie do takowych grzechów, tak wielkie zasię cnoty przyłączali, jakie ci starego wieku ludzie w sobie mieli, którzy, jeśli sie więc w czym obłądzili, tedy wdy słuchali napominania tych łudzi, o których rozumieli, że ich karać i na dobrą drogę nawieść mogli, a nie telko, iż ich słuchali, ale starali sie s pilnością, aby je przy sobie dla prostowania życia swego i obyczajów mieli. Jako Epaminondas miał Lysiam Pytagorika, którego słuchał; Agesilaus Xenophonta; Scipio Panetiusa, i drugich takich wiele było. Ale by dziś do którego z naszych panów przyszedł s pochmurną postawą Philozoph, abo kto iny, ktoby im s przykra cnotę (tak jaka jest prawdziwie sama w sobie, nie barzo łagodnej twarzy) pokazać i nauczyć ich dobrych obyczajów chciał, i tego, jaki żywot być ma prawego pana, wiem to pewnie, żeby sie hnet zaraz tak nim brzydzono, jako jednym jadowitym wężem, albo by przeszedł w pośmiech, jako nikczemny błazen. Otoż ja ktemu idę, iż, ponieważ dzisiejszych czasów panowie tak są skażeni złym zwyczajem, nieumiejętnością i fałszywym dzierżeniem o sobie; a iż tak barzo trudna rzecz jest, oznajmić im prawdę, a przywieść je ku cnocie, ktemu, iż ludzie nieprawda, pochlebstwem i dziwnemi a nieprzystojnemi rogami starają sie o to, aby do nich w łaskę przyszli; dla tego tedy Dworzanin onemi osobnemi przymioty, które pan Kryski s panem Myszkowskim jemu przypisali, dowiedzie tego łatwie, i powinien będzie w tym czynić wszelakie staranie, że sie wkradnie w łaskę pańską, za którą będzie mógł wolnie, bespiecznie mówić s nim o wszytkim, a nigdy sie nie uprzykrzyć; a będzieli takim, jako sie tu powiedziało, za małą pracą przydzie ktemu, a w rzeczach wszelakich panu oczy otworzy i prawdę snadnie a bez obrazy powie. Nad to jeszcze będzie mógł znienagła, a po trosze wprawować pana w dobrotliwość, uczyć go powścięgliwości, mężności, sprawiedliwości, mierności, pokazując mn na oko, jako wiele słodkości przykryła ta mała gorzkość, której człowiek musi troszkę uczuć, kiedy sie namiętnościam przeciwi, które to namiętności są zawdy szkodliwe, przemierzłe, a za niemi osława, lekkość i hańba w te tropy chodzi, jako za cnotami sława, pociecha i pożytek. Więc, iżby pochopniejszy pan był ku cnotam, spomnieć mu będzie mógł one znaczne na świecie ludzie, one sławne Hetmany, których contrefet to z marmoru, to z miedzi, a czasem i ze złota oni Grekowie, abo Rzymianie starzy uczynić, abo ulać dawszy, na miescach a schodziech pospolitych stawiali; tak wiele dla nieśmiertelnej sławy onych ludzi, jako też dla pobidki a podżogi drugim, iżby sie poczciwą zazdrością ku takiejże sławie pięli.

Tym tedy kształtem powiedzie Dworzanin pana ku cnocie, do której cnoty, iż jest troszkę teskliwa droga, potrząsnie one zieloną trawą, zioły, kwieciem, aby sie nie tak przykra widziała, to jest, raz muzyką, drugi raz koniem, zbroją, zaś trefnością, abo rozmową około miłości i inemi rzeczami, które ci panowie wyliczyli, zabawi umysł pański poczciwie, a przedsię i tu i owdzie wtrąci zawdy w te miłe rzeczy co poważnego, a podydzie pana zdrowym fortylem, jako czynią mądre matki, które chcąc dać dziecięciu wypić dla zdrowia co gorzkiego, kraj tego kubka, s którego pieszczone dziecię pić ma, mażą pospolicie miodem, abo czym słodkim. Otoż, gdy Dworzanin używać w ten sposób będzie tych rzeczy lubych każdego czasu i na każdym miescu, dojdzie onego kresu, onego końca, ku któremu był myśl swą obrócił, a zatym będzie godzien dobrze więtszej chwały i odpłaty, niżby którą iną rzecz znacznie dobrą czynił na świecie, bo żadnej rzeczy niemasz pod słońcem, któraby wszem ludziom wobec tak była dobra i użyteczna, jako jest pan cnotliwy, a zasię żadnej rzeczy niemasz tak złej, a która by barziej wszem wobec ludziom szkodziła, jako pan niesprawiedliwy. Na co patrząc ludzie jeszcze nie naleźli tak srogiej a okrutnej męki, która by sie im widziała być zupełną zapłatą za grzech ten, a niecnotę, kiedy owo sługa, który (bo tego zacnego tytułu Dworzanin taki człowiek nie jest godzien) przymiotów swych dobrych ku temu końcu używa, aby pana swego kaził, odwodząc go od cnoty, a łotrostwem w łaskę do niego przychodząc, abowiem taki człowiek nie w kubek, s którego telko jedna osoba pić by miała, truciznę kładzie; ale studnię, s ktorej wszytcy ludzie czerpają, zaraża śmiertelnym jadem.

Powiedziawszy to pan Wapowski, umilkł.

Zatym rzekł pan Derśniak: Mnie sie to nie zda, panie Wapowski, aby dobroci, powścięgliwości i inych cnót, które chcesz w. m. aby Dworzanin wlał w swego pana, nauczyć sie kto mógł, bo te rzeczy s przyrodzenia a od Boga przychodzą; a iżby to tak było, patrz w. m. na oto to, niemasz tak niepowścięgliwego, złego i a niecnotliwego na świecie człowieka, któryby sie, gdzieby go o to spytano, chciał do tego przyznać, iż jest takim; i owszem każdy, by też był najgorszy, tedy sie za dobrego, za sprawiedliwego, za powścięgliwego chce udać, i ma s tego roskosz, gdy tak o nim ludzie rozumieją, gdzie tym fałszem niktby nie narabiał, kiedyby w cnotach, tak, jako i w inych rzemięsłach wyuczenie było, abowiem niemasz sromoty żadnej, iż kto tego nie umie, czego sie nie uczył, ale sie sromota widzi, kiedy kto tego nie ma, czym s przyrodzenia ozdobion być miał, A dla tego każdy sie o to stara, aby pokrył niedostatek, jeśli jaki ma na ciele, abo na umyśle; co jaśnie widzi w ślepych, w chromych, w ułomnych, iż, chociaż by sie takowa ułomność przyrodzeniu przyczyść mogła, a wszakoż każdego to boli, gdy co takiego widzi w sobie, bo mu sie tak zda, jakoby samoż przyrodzenie takowym ułomkiem, jako jednym piątnym jego złość naznaczyło. Potwirdza też to moje zdanie baśń ona o Epimeteusie, który dary przyrodzone wszytki źwirzętom niemym rozdawszy, ludziom potym co dać niemiał; a dla tego Prometeus, chcąc poratować ludzi, ukradł Minerwie i Wulkanowi on pospołu i z ogniem dowcip, którym ludzie nabywają sobie żywności. Ale mądrości gruntownej, za którą by sie byli ludzie do kupy zgromadzić, a w mieściech zgodnie mieszkać mogli, ukraść nie mógł, bo tę chowano w Zamku Jowiszowym, gdzie Prometeus przed zbytnie czujną strażą przystępić nie mógł. Aż wdy nakoniec Jowisz, użaliwszy sie ubogich ludzi, których sie lwowie, niedźwiedzie, wilcy, przeto, iż roznie mieszkali, ustawicznie najadali, posłał na świat z nieba Merkuryusza, aby niósł ludziom wstyd i sprawiedliwość, żeby te dwie cnocie miasta ozdobiły, i ludzie w zgodę, a w społeczność życia przywiodły, a roskazał tenże Jowisz, iżby Merkuryus nie tak ludziom to rozdawał, jako im rozdane są ine rzemięsła, abo nauki, w których jeden umiejętny wiele nieumiejętnym uczynić dosyć może, jako to lekarz, abo kaznodzieja, ale iżby w każdego człowieka te obiedwie cnocie wszczepił. Nad to rozkazał Merkuryuszowi, żeby uczynił taki statut, iż ktoż by kolwiek niemiał wstydu w sobie a sprawiedliwości, aby ten jako jedna zaraza świata był s pośrzodka ludzi wyjęty i zamordowany.

Otóż w. m. masz, panie Wapowski, iż te cnoty są dane od Boga, ani sie ich nikt nauczyć może.

Na to pan Wapowski powiedział: Owa w. m. panie Dersniaku, tak rozumiesz, iżby ludzie tak byli niefortunni, a skażonego rozsądku, że mogąc zmiękczyć serca okrutnych źwirząt, mogąc to przewieść przemysłem swym, iż ich lwi i niedźwiedzie są posłuszni, mogąc to uczynić, iż ptak leci tam, gdzie mu każą, a bywając wiele kroć na swobodzie, przedsię sie zasię z lasa, z własnego domu, do pięści, do dłuszce, do niewolej wróci, niemieliby moc, abo chcieć sobie pomoc, a ze złego w dobre sie pilnością a staraniem przemienić? Prosto by to tak moim zdaniem było, jako kiedy by Doktorowie wielką pilnością telko sie tego samego uczyli, aby mogli piegi s twarzy, abo słodki strup dziecięciu zegnać, a tego, żeby sie nie uczyli, jako uleczyć febrę, pleurę, i ine ciężkie choroby, co jako by było przeciwko rozumowi, każdy to snadnie obaczyć może. Przeto ja tak rozumiem, iż tych cnót, które ku poczciwemu życiu należą, niemamy ich zupełnie od przyrodzenia, abowiem żadna rzecz niemoże sie przyzwyczaić do tego, co jest przeciwko jej przyrodzeniu; mieć ty kamień sto tysięcy razów wzgórę, przedsię on nigdy sie nie zwyczai sam przez sie wzgórę lecieć; więc gdzieby nam cnoty tak były wrodzone, jako jest wrodzona kamieniowi ciężkość, nigdybyśmy sie źle czynić nie zwyczaili. A zaś też ani grzechy są nam wrodzone takimże sposobem, bo byśmy też nigdy cnotliwemi być nie mogli, i wielka by to bezbożność była, a głupstwo, karać, męczyć, zabijać ludzie o to, co s przyrodzenia a bez człowieczej winy pochodzi. I w tej mierze prawo pospolite najbarziej by sie obłądziło, które złoczyńce nie prze grzech przeszły karze (bo to już prozno, ponieważ co sie sstało, odstać sie nie może), ale dla przyszłego czasu prawo to czyni, aby ten, który zgrzeszył, na potym zgrzeszyć nie mógł, albo iżby swym złym przykładem drugiego nie skaził. Otoż ci, którzy stanowili prawo, tak wdy rozumieli, że cnot ludzie nauczyć sie mogą, a to jest istotna prawda, abowiem sie rodzimy sposobni s przyrodzenia ktemu, iż cnotę w sie przyjąć możem, takież też i niecnotę. Przeto tak w jednym, jako w drugim przychodzimy w nałog ze zwyczaju, tak, iż pirwej czynimy cnotliwie, abo niecnotliwie, toż potym stawamy sie abo cnotliwemi, abo niecnotliwemi. Ale w rzeczach, które s przyrodzenia mamy, inaczej sie to ma, bo pirwej człowiek jest tym, na co go przyrodzenie obrało, toż tego istotnie dopiero używa, jako około smysłów tak włosnie natura sprawiła, bo pirwej to mamy w swej władzej, że możemy widzieć, słyszeć, dotknąć się, toż dopiro widzimy, słyszymy, dotykamy sie, aczkolwiek niektorym rzeczam s tych ćwiczenie siła ozdoby przyniesie. Dla tego dobrzy bakałarze nietelko czytać dzieci małych uczą, ale i inych obyczajków uczciwych, aby w jedzeniu, w piciu, w mowie, w staniu, w chodzeniu przystojnie sobie poczynali. Owa jako w inych rzemięsłach, kto sie chce uczyć, tak w cnotach, kto je ma statecznie pojąć, mistrza mu potrzeba, któryby zdrową nauką i dobrym napominaniem wskrzesił i ożywił w nas one cnoty, których nasienie zamknione w sobie, a utajone mamy, iżby ten mistrz, jako dobry gospodarz onemu nasieniu pomógł, a otworzył mu drogę, wykopawszy około niego zielsko, cirnie, oset, to jest żądze a cielesności nasze, prze które wielekroć człowiek kwitnąć w dobroci nie może, ani dać s siebie onego szczęśliwego owocu, którego samego na świecie wszytcy byśmy sprawiedliwie pragnąć mieli. Tym tedy sposobem w każdym z nas są przyrodzone cnoty, wstyd a sprawiedliwość, o których w. m. powiedasz, że je Jowisz ludziom wszem na świat posłał. Ale jako to nie może być, aby to dziecię miało mówić, ktoreby ludzi nigdy mówiąc nie słychało, chociaż by mu dobrze nic nie schodziło na żadnym smyśle; tak też i te cnoty, które w nas są s przyrodzenia, żadną miarą skutku swego pokazać nie mogą, jeśli im ćwiczenie nie da pomocy. Abowiem kiedy człowiek ma przyść w doskonały nałóg, a cnot używanie, mało mu na samym przyrodzeniu, ale mu trzeba wodza, trzeba zwyczaju, trzeba cudzego rozumu, któryby wypolerował jego rozum, a zjął z umysłu tak jako z oczu bielmo, zasłonę głupstwa a nieumiejętności, s których dwu rzeczy niemal wszytki obłędy a grzechy ludzkie pochodzą, bo gdzieby człowiek, co dobre, a co złe gruntownie znał, każdy by wolał obrać to, co dobrze, niż to, co źle. Przeto cnotę ktoby chciał wyłożyć, co jest w sobie, mógł by ją nazwać mądrością, iż ona wie, rozumie i umie obrać to, co jest dobre, a niecnotę zasię mógł by nazwać głupstwem a nieumiejętnością, która oszukiwa człowieka, a złe za dobre pokazuje, bo nigdy ludzie nie obierają złego tą myślą, aby złe było, ale sie podobieństwem dobrego omylają, mając to za dobre, co sie niczemu nie godzi.

Za tym pan Dersniak powiedział: Przedsię ja wiele ludzi widzę, którzy znają to jaśnie, iż źle czynią, a wdy sie hamować niechcą, to dla tego, iż więcej sobie ważą roskosz terazniejszą, którą czują, niźli karanie, o którym jeszcze wątpią, aby na nie przyść kiedy miało, jako są złodzieje, zbójce i ini złoczyńce.

Odpowiedział pan Wapowski: Prawdziwa roskosz jest zawdy dobra, a prawdziwy boi jest zawdy zły, a przeto ci takowi omylają sie, biorąc fałszywą roskosz za prawdziwą, a prawdziwą boleść biorąc za fałszywą; stądże wiele kroć fałszywą roskoszą przychodzą do prawdziwego bolu. Otóż wdy tego rzemięsła a fortylu, który tę prawdę od fałszu rozeznywa, nauczyć sie jeden może, a cnota, którą obieramy to, co jest dobre, nie to, co sie tak widzi, nic inego nie będzie, jedno sama prawdziwa umiejętność a nauka, która człowieczemu życiu jest pożyteczniejsza, niż która ina na świecie, bo ta ma to w sobie, iż odejmuje głupstwo a niewiadomość, za czym (jako sie powiedziało) wszytko złe roście.

Ku temu powiedział pan Kostka:

Niewiem, panie Wapowski, czemuby tego pan Dersniak pozwolić w. m. miał, aby z głupstwa a z niewiadomości wszytki grzechy rość miały, a iżby niemiało być tych ludzi dosyć, którzy grzesząc wiedzą pewnie, iż grzeszą, ani sie na prawdziwej roskoszy, abo ua prawdziwym bólu kęs jeden mylą. Abowiem to jest rzecz ista, iż ci, którzy sie od grzechu strzymać nie mogą, i zawiemy je niestrzymawałemi, widzą jaśnie, że to, na co je myśl a żądza przeciwko przystojeństwu wiedzie, jest złe a niepoczciwe, a przeto przeciwią sie i zakładają sie rozumem jako jedną tarczą przeciwko chciwości cielesnej, a stąd roście jakoby walka roskoszy a boleści przeciwko rozumnemu rozsądkowi, ale nakoniec rozum zwyciężony od chciwości cielesnej, nieprzyjaciela nader możnego, zapomienie sie, a odpadnie od mocy, nie inaczej, jedno jako ów okręt, który czas niemały przeciwi sie wiatrom na morzu, nakoniec nie mogąc sie gwałtownej nawałności oprzeć, gdy sie powrozy porwą, maszt sie złamie, abo obali, żagle rozerwane spadną, puści sie na fortunę, nie używając już ani styru, ani kompasu, ani żadnej inej rady, aby z niebespieczeństwa onego wyszedł. Wnet tedy takowi Indzie, których rozum przeciwko chciwości walcząc stracił pole, dopuszczają sie grzechów z jakimeś sumnieniem a wahaniem sie, jakoby za niewolą, a na despekt sobie. W czym by iście sumnienia nie mieli, kiedyby nie wiedzieli, iż to, co czynią, jest grzech, ale by tak prosto bez żadnego gryzienia szli za majętnościami, a w ten czas już by nie byli niestrzymawałemi, ale by byli rospustnemi, a rozchełznanemi, co jest daleko gorzej, bo wdy ów, który sie póki poty strzymywa, daleko mniejszego karania godzien, niż ów, który nie oglądając sie na żadną rzecz, żywię, jako jedno bydlę, chciwości swe wszytki na szrot puściwszy. Więc jako niestrzymawałość jest defekt a wada okęszona, bo ma w sobie nieco rozumu, tak zasię powścięgłiwość jest nie prawie doskonała cnota, bo też ma w sobie i to i owo żądzej. Przeto zda mi się, że tego nie może żaden przyczyść niepowścięgliwym, aby z niewiadomości grzeszyli.

Powiedział na to pan Wapowski: Argument a wywód w. m. panie Kostka, nie jest zły, ale zda mi sie, iż więcej w nim postawy, niż wątku. Abowiem, chocia niepowścięgliwi grzeszą wahając sie, a w ich ciele rozum s chciwością walczy, i chocia sie im złe złem, a dobre dobrem widzi, przedsię jednak niemają oni o tym gruntownej a doskonałej wiadomości, ani tego tak znają, jakoby znać mieli. Ale mnimanie to jakieś w nich jest wątłe, za którym pozwalają tego chciwości, aby na rozumie przewiodła. Lecz gdzieby mieli pewną wiadomość, bez wątpienia nigdyby nie zgrzeszyli; bo to, czym wygrawa chciwość na rozumie, nic inego nie jest, jedno głupstwo a niewiadomość, bo wiadomości pewnej affekt nigdy nie zwalczy, który to affekt s ciała, a nie z dusze pochodząc, jeśli jest posłuszny rozumowi, stawa sie cnotą, a zasię, jeśli pod sprawą jego być niechce, stawa sie cnocie nieprzyjacielem. Ale rozum ma tyle mocy, iż smysły człowiecze zawżdy go słuchać muszą, a dziwnym sposobem przejdzie i przeniknie wszędzie, by go jedno głupstwo do tego miesca nie uprzedziło, na którym on sam siedzieć ma. Owa jako powiadam rozum człowieczy ma tyle mocy, iż, chocia on w kościach, żyłach, w członkach nie siedzi, przedsię, kiedy sie ocknie, jako ów jeździec, który dobremu koniowi wodzą potrząsnie, wszytko ciało człowiecze wzrusza ć sie i w sprawie swej stanąć musi; hnet oczy chcą upatrzyć, nogi bieżeć, ręce porwać to, coby jedno umysł kazał. Gdzie tę jego wielką władzą i w tym obaczyć możem; trefuje sie to, iż człowiek pod czas zje co brzydkiego niewiedząc, co mu na on czas, gdy jadł, dla dobrej przyprawy, barzo smakowało, potym dowiedziawszy sie, co zjadł, nietelko sie frasuje, a sam w sobie gryzie, ale i ciało jego zgodzi sie więc z umysłem, iż zarazem by w kilka i dalej dni po onym obiedzie wracać abo krztusić sie musi, jakoby to dopiero teraz zjeść miał.

Prowadził dalej rzecz swoje pan Wapowski, kiedy mu pan Myszkowski przerwał tymi słowy: Jeślim ja dobrze baczył, panie Wapowski, zda mi sie, iżeś w. m. potwierdził tego panu Kostce, iż powścięgliwość nie jest prawie doskonała cnota, a to tym, że ma w sobie nieco żądzej, o czym, iż wolę z w. m. niż s panem Kostką mówić, tak powiedam, że ta cnota, która (ponieważ w naszym ciele jest ta niezgoda miedzy rozumem a chciwością) walczy, a podaje zwycięstwo rozumowi, jest daleko doskonalsza, niż ta, która s chciwością a z afektem o płatne nie czyniąc wygrawa, abowiem mierny człowiek nie dużością, nie mocą strzymawa sie od złego, ale iż wolej, ani chęci niemiał ku źle czynieniu.

Na to pan Wapowski tak powiedział: Który Hetman, panie Myszkowski w. m. sie lepszy widzi, ów li, który stawi bitwę, a będąc w niebespieczeństwie jednak wygra, czy ów, który odjąwszy siłę nieprzyjacielowi przywiedzie go rozumem a fortylmi ktemu, iż. sie bez bitwy podać musi.

Pewna rzecz - odpowiedział pan Myszkowski - iż ten Hetman lepszy jest, który pewnikiem idzie, a bez bitwy wygrawa, by jedno to takie pewne zwycięstwo nie pochodziło z zajęczego serca przeciwnej strony.

Rzekł zasię pan Wapowski: Dobrześ to w. m. osądził. Otoż ja powiedam, iż powścięgliwość jest tak prosto, jako Hetman, który bitwę stawi i mężnie poczynając sobie, choć gwałtowne na sie będzie miał nieprzyjacioły, jednak je zwycięży, acz nie bez wielkiej trudności i niebespieczeństwa. Ale mierność, w której zaburzenia żadnego niemasz, tak jest, jako ten drugi hetman, który bez rozlania krwie wygrawa, i zostaje wszytkiego panem. I tak, gdzie miara jest, nietelko, iż ogień ten żądzy człowieczych utłumi, ale jako ów mądry pan, który w zaburzonym państwie swym rzeczy bacznie uspakaja, buntowniki karze, a rozumowi zwierzchność a władzą dawa, tak ta cnota, nie czyniąc gwałtu żadnego człowieczej woli, pięknym kształtem przywiedzie ją do statecznej dumy, która to duma ku poczciwemu ją skłoni, uspokoi i w dobrej mierze zachowa, tak, iż niemogąc już wola nasza w niczym sobie przeciwną być, ani zaburzenia żadnego uczuć, we wszytkim rozumowi posłuszną sie stanie, kniemu sie wszytka obróci, za nim już dobrowolnie wszędy pójdzie, jako baranek za owcą. Ta tedy cnota jest prawie doskonała, a najbarziej przystoi wielkiemu panu, abowiem wiele inych cnót s siebie wypuszcza.

Zatym pan Lupa tak powiedział: Niewiem, coby to za cnoty przystojne wielkiemu panu s tej mierności wyniknąć miały, gdyż ta, jako w. m. powiedasz, affekty umysłowi odejmuje. Mnichowi abo pustelnikowi rychlej bych rzekł, żeby sie ta cnota zeszła, ale panu wspaniałej myśli, hojnemu, biegłemu w sprawach rycerskich nic po tym; i owszem pan chceli, aby go ci, którym on wskazuje, za co mieli, musi raz dobrocią, drugi raz złością narabiać, musi krzywdy mimo sie nie puszczać, musi to dawać znać, jako go boli, kiedy sie co źle dzieje, a zasię jako mu miło, gdy co dobrze.

Odpowiedział pan Wapowski: Jam tego nie powiedział, aby miara affekty nasze z umysłu wygubić, a do końca wykorzenić miała, ani by to było dobrze, bo i w affekciech to najdzie, co sie przygodzi, ale tak powiedam, iż ta cnota mierność ma ten urząd, przywodzić rozumowi pod posłuszeństwo to, co sie w affekciech poczciwości przeciwi. Otóż, kto by odcinając to affekty niszczył, a do końca w niwecz obracał, barzo by sie w tym obłądził, a było by to prosto tak, jako kiedy by król chcąc pijaństwo pohamować, dał wywołać na sejmie, iżby żaden wina pić nie śmiał, ani inych napojów, które idą w głowę, abo iż czasem człowiek bieżąc padnie, żeby ludziom pod srogim karaniem pomału chodzić kazał. Ale patrzcie na to w. m. iż ci, którzy objeżdżają konie i ku gotowości je ćwiczą, nie odejmują im biegu, ani skakania, lecz chcą, żeby koń w ten czas to czynił, kiedy mu jeździec każe, i tym strychem jako gi on wiedzie. A tak affekty te, które mierność utemporowała, nie są kęs jeden cnocie przeciwne, i owszem ją forytują i podpierają, jako gniew pomaga barzo ku męstwu, nienawiść zasię a niechęć do złych ludzi, sprawiedliwości osłabieć niedopuszcza, takież też i ine cnoty niemałą pomoc mają od affektów, które affekty, kiedyby do końca w człowiecze zgasły, rozum nasz musiał by barzo zemdleć, tak iż ledwe by co sprawić mógł dobrego, jako ów żeglarz na morzu, który okrętowi biegu dać nie może, kiedy niskąd wiatry nie wieją.

Nie dziwuj że sie w. m., panie Lupa, temu, com ja powiedział, iż z mierności wiele inych dobrych cnot płynie, abowiem kiedy już człowiek do tej doskonałości przydzie, iż myśli swe uspokoi, hnet za pomocą rozumu wstąpi weń mężność prawa, za którą wszytki niebespieczeństwa pod nogi sobie włoży sercem nad serce człowiecze. Za tą zasię przydzie sprawiedliwość, przyjaciółka skromności i ludzkiego dobra, panna ona z nieba, wszytkich inych cnot królowa, abowiem uczy nas tego czynić, co przystoi, a od tego nas odwodzi, co przeciwko przystojeństwu. A przeto jest najdoskonalszą i za jej pomocą inych cnot skutki pełnimy, a kto ją ma w sobie, i jemu samemu i drugim siła dobrego przynosi; nakoniec, Jowisz sam, jako powiedają, królestwa swego bez niej nie mógł by dobrze sprawować a rzędzie. Za temi tedy, którem wyliczył cnotami, wspaniała myśl idzie i nieco im przydaje ozdoby, ale ona sama przez sie nie żywię, o kto nie ma inych cnót w sobie, hardym być może, ale człowiekiem wspaniałej myśli nigdy nic będzie. Dopiero on wódz tych przerzeczonych cnot przystąpi, to jest mądrość, która na tym jest, aby to, co jest dobre, obrała. Więc do tego szczęśliwego towarzystwa przyłącza sie tez hojność, czci pragnienie, ludzkość, powaga, skromność, dobrotliwość i wiele cnot inych, których ja teraz wszytkich wyliczyć nie mogę. Ale będzieli sie nasz Dworzanin tak sprawował, jako mu naznaczono, wszytki te najdzie w swym panie, i co dzień o wiecej tego będzie przybywało, s czego Dworzanin wielką roskosz i uciechę poczuje, wspomniawszy na to sobie, iż panu swemu dał nie to, co prostacy dają, to jest jedwab, srebro, złoto, perły, kamienie, (o co bywa pospolicie barzo trudno temu, kto to daje, a temu zaś barzo łatwie, kto to bierze), ale tę cnotę, która snadź miedzy ludzkim na świecie dobrym jest najwiętsza i najtrudniej o nie, to jest, sposób panowania a sprawowania ludzi, jako przystoi, co samo może przywieść ludzie ku błogosławieństwu, a wrócić nazad on złoty wiek, o którym powiedają, że na ten czas był, kiedy Saturnus królował.

Tu gdy troszkę umilkł pan Wapowski, chcąc podobno sobie odpoczynąć, rzekł tak pan Myszkowski: Którzy sie, panie Wapowski, ludzie w. m. zdadzą być szczęśliwszy, a bliższy tego, żeby sie im wrócił nazad ten wiek złoty, któryś w. m. teraz wspomniał, cili, którym jeden pan a dobry, cnotliwy król roskazuje, czy ci, którzy pod zwirzchnością niektórych s pospólstwa wybranych, poczciwych, a pobożnych ludzi żywą.

Odpowiedział pan Wapowski: Ja tak dzierżę, iż to państwo szczęśliwsze jest, gdzie król cnotliwy roskazuje, bo to jest coś podług przyrodzenia; a jeśli sie godzi te ziemskie rzeczy do niebieskich a wiecznych przyrównać, tedy królestwo ziemskie podobne jest królestwu Bożemu, bo pan Bóg sam jeden wszytko, co widzimy, i to, czego nie widzimy, rządzi i sprawuje. Ale puściwszy to na stronę patrz na to każdy, iż porządek w wojsku, porządek około budowania, porządek około okrętu, wszytek zawisł na jednym człowiecze, który roskazuje; także i w naszym ciele, członki wszytki sprawują sie tak, jako im serce każe. Nadto zda mi się, iż to przystoi, aby ludzie tak jednego pana a wodza mieli, jako mają ine źwirzęta, których samo przyrodzenie uczy posłuszeństwa, jako rzeczy nader zdrowej i pożytecznej. Oto jelenie, żórawie, i ini ptacy, kiedy do ciepłych krain w jesieni lecą, zawdy jednego wodza sobie obiorą, za którym idą i są go posłuszni. Pszczoły zasię, prosto jakoby rozum ludzki miały, w takiej czci swego króla mają, jako którzy na świecie pod grozą ludzie. A tak wszytki te rzeczy mnie tego poświadczają, że władza jednego człowieka barziej jest podług przyrodzenia, niż władza abo pospólstwa, abo s pospólstwa wybranych.

Tu pan Kostka, któremu sie zawdy Weneckiej Rzeczypospolitej porządek podobał, tak powiedział: A mnie sie zasię tak widzi, ponieważ pan Bóg swobodę dał człowiekowi za najwiętszy dar na świecie, że nic jest rzecz słuszna, aby one kto jemu odejmować miał, ani to przystoi, iżby jeden człowiek więcej niż drugi używał wolności, co tam musi być, gdzie królowie roskazują, bo oni sami telko są na swobodzie, a poddani pospolicie wszytcy w niewolej. Ale w tym państwie, gdzie nic pod jednego zwierzchnością, ale pod wiele ludzi porządną sprawą ladzie żywą, wdy spólna a pospolita swoboda być musi. A mimo to na sądziech, na sessyach, przy rozbieraniu rzeczy wielkich prędzej sie zawdy jeden człowiek na zdaniu na swym omyli, niż wielka gromada ludzi. Abowiem gniew nienawiść, przyjaźń, przychylność, chciwość, łakomstwo, jednę osobę łatwie zawiedzie i ułowi. Ale gdzie osób jest wiele, tam te rzeczy miesca nie mają, i owszem jako wielka woda abo nigdy abo rzadko sie zatchnie (gdzie przeciw temu mała woda leda za przyczyną hnet sie skazi), tak równie wielkość ludzi zgodnych, chyba za skaraniem Bożym, począć sobie źle nie może.

Cóż też w. m. o źwirzętach powiedział, to na pomoc w. m. nie pójdzie, abowiem ani jelenie, ani żórawie obierają tak sobie jednego króla, żeby tegoż zawdy posłuszni być mieli, i owszem odmieniają oni często te pany, iż raz ten, drugi raz ów naprzód idzie, a tym sposobem rychlej to jest wizerunek Rzeczypospolitej, niż państwa pod jednym królem, bo prawdziwa a umiarkowana wolność taka jest, kiedy ten, co mnie dziś sądził, jutro przedemną pozwany stanie. Więc ani ów przykład o pszczołach tu ma miejsca, bo pszczoły mają króla inego rodzaju, tak, iż g ojaśnie znać miedzy drugiemi. Przeto, ktoby chciał ludziom dać takiego pana, jaki by był godzien sam jeden rozkazować, trzeba by go naleść doskonalszej natury, niż jest człowiecza; jako trzoda ma pasterza, nie s pośrzodku siebie nieme żwirze, ale człowieka, którego rodzaj daleko wyższy jest, niż tych, które on pasie. I w on czas, kiedy Saturnus królował, nie kto iny, jedno onźe sam bogiem będąc, był pasterzem tak ludzi, jako są dziś ludzie pasterzmi bydła. Dla tych. tedy rzeczy ja tak rozumiem, panie Wapowski, iż barziej pragnąć mamy, aby nam Rzeczpospolita roskazowała, niż Książę, abo Król, jedna telko osoba.

Słuchaj w. m. panie Kostka (rzekł zasię pan Wapowski), czym to w. m. wywieść chce, iż tak jest, jako ja powiedam. Państwo każde, jako waszmość wiesz, bywa rządzone abo od jednego człowieka, abo od pewnej liczby osób, s pośrodka ludzi wybranych, Jako je Łacinnicy Optimates zwali, abo od wszytkiego wobec pospólstwa. S którego trojga regimentu każdy jest dobry, póki s kresu swego nic wystąpi, ale kiedy wystąpi, iż s króla stanie sie okrutnik a tyran, abo władza, którą mieli panowie cnotliwi, przydzie w ręce ludzi niecnotliwych, abo kiedy chasa, pospolitą władzą zagubiwszy, stany, urzędy, dygnitarstwa pomieszawszy i zepsowawszy, sama regiment weźmie; tedy miedzy tym wszytkim nigdziej gorzej ludziom, jako pod tyraństwem jednego, czemu sie każdy dobrze przypatrzyć może, widząc Turki, Wołochy, Moskwe, w jako srogiej żywą niewoli. A tak jeśli pod jednego pana zwirzchnością kiedy przystojeństwa swego zapomni, a tyranem zostanie, poddanym najgorzej, pewna rzecz jest, iż pod cnotliwym, a bogobojnym panem poddanym jest najlepiej, bo przeciwnych przyczyn skutki, one też są miedzy sobą przeciwne. A na to, coś w. m. około wolności powiedział, tak powiedam, że tego wolnością nie mamy zwać, iż kto podług swej wolej żywie, ale to jest prawdziwa wolność a swoboda, żyć podług prawa. I niemniej to potrzebna, pożyteczna i wedle przyrodzenia rzecz jest posłuszeństwo, jako i roskazowanie; nakoniec rodzą sie drugie rzeczy ktemu, a natura sama na to je obiera i odłącza, aby roskazowały, jako też i drugie na to wypuszcza, aby były posłuszne. Lecz panowanie dwojakie jest, jedno ostre a gwałtowne, jako jest pańskie przeciwko niewolnikowi, i takowąż też zwierzchność ma dusza nad ciałem; drugie panowanie jest łagodne, gładkie, a znośne, jako kiedy dobrzy królowie poddanym swym podług prawa roskazują, i tymże też kształtem roskazuje rozum chciwości. Więc obadwa te sposoby roskazowania są pożyteczne, abowiem ciało na to sie rodzi, żeby dusze było posłuszne, a chciwość takież, aby była posłuszna rozumu. Ale ci ludzie, którzy sie ni czym inym nie pętają, ni o czym inym nie myślą, jedno żeby ciału swemu wczas wszytek uczynili, tak są rozni od cnotliwych, jako jest rożna dusza od ciała; wszakoż, że są w liczbie rozumnych źwirząt, musimy je przedsię mieć za ludzie, chocia tyle sie ich telko rozum trzyma, abo oni rozumu, co go troszkę zwirzchu znają, bo żeby go używać, abo nim władać mieli, to nigdy nie jest. Ci tedy takowi ludzie s przyrodzenia są niewolniki, i pożyteczniej to im jest w jarzmie chodzić, niż samym roskazować.

Wtym tak rzekł pan Lupa: Nuże, panie Wapowski, a baczni ludzie a cnotliwi, pod jaką zwierzchnością być mają?

Odpowiedział pan Wapowski: Pod taką, w której gwałtu, ani surowości żadnej niemasz, ale wszytko gładce a łagodnie idzie, jako to jest pod królem, więc takowym ludziom godna jest rzecz, aby dawano urzędy, którymby zdołać mogli, aby też i oni roskazować i rzędzić podlejsze w rozumie, niż są sami, mogli, ale tak, iżby główny porządek wszytek i zwirzchnia władza na panu samym zawisła. A iżeś w. m., panie Kostka, powiedział, że łatwiej jedna osoba uwieść sie i skazić może, niż osób wiele, ja ku temu tak mówię, iż też daleko łatwiej jednego cnotliwego i mądrego naleść, a niźli wielu, a cnotliwego i mądrego tego ja chcę rozumieć, który by godzien był być królem, to jest starożytnego domu pana, skłonnego ku cnocie s przyrodzenia i ze sławnej pamięci przodków swoich, wyprawionego i wyćwiczonego w dobrych a pobożnych naukach i obyczajach. Otóż chocia ten nie będzie wyższego rodzaju, niż jest rodzaj człowieczy, jakoś w. m. o królu pszczół powiedział, jednak mając on do przyrodzenia dobrego swego te pomoc, dobre wychowanie, a ktemu rozmawiając często s takim Dworzaninem, jakiego ci panowie formowali, i rozumem jego będąc nieco podparty, stanie sie sprawiedliwym, powścięgliwym miernym, mężnym, mądrym, hojnym, poważnym, nabożnym i dobrotliwym, prze które wysokie cnoty wielkiej sławy i miłości dostanie u ludzi, a u Boga znacznej łaski, za którą łaską naturę człowieczą swą w niebieską naturę przemieni, iż go ludzie rychlej będą mogli zwać ziemskim bogiem, niźli człowiekiem śmiertelnym, abowiem dzierży pan Bóg rękę swą i kocha sie w paniech, lecz nie w takowych, którzy pokazując wielką możność, a władzą swoje, i każąc ledwe nie padać przed sobą, Bogu tym podobni być chcą, ale w takich, którzy mimo tę władzą, za którą mogą to, co chcą, sadzą sie na to, aby też naśladowali pana Boga w dobroci i w mądrości, dzieląc miedzy ludzie, jako dobrzy szafarze te dary, które sami od niego biorą. A tak jako na niebie słońce, miesiąc i ino gwiazdy pokazują światu jako w zwierciedle jakieś podobieństwo a wyobrażenie Boże, tak tu na ziemi dobrze podobniejszy contrafet jest wszechmocnego Boga owi cnotliwi Książęta abo Królowie, którzy sie go boją i miłują, a którzy oną jego pochodnią sprawiedliwości ludziom świecą, przy której jest cień jakiś niebieskiej mądrości. S takiemi królmi Bóg miewa na poły uczciwości, przystojeństwa, świętobliwości i inych błogosławionych dóbr, których ja wyliczyć nie umiem, które to dobra więtsze świadectwo dają mądrości a wszechmocności Bożej, niż słoneczna światłość, abo ten ustawiczny bieg niebieskiej machiny.

Są tedy ludzie poruczeni od Boga panom i podani ich straży, jako owce pastyrzom, a panowie winni mieć pieczą o ich dobre i poczciwe; i cokolwiek na poddane złego, abo dobrego przydzie, rozumieć to mają za swą rzecz własną, a to ma pochodzić z miłości i stąd też, aby Bogu umieli liczbę dać pasterstwa swego. Przeto pan nietelko sam ma być dobry, ale i poddane ma przedziałać ze złych na dobre, jako ów sznur z wagą, co go murarze używają, który nie jedno prosty jest w sobie, ale i tę ścianę prostą uczyni, do której go przystosują. Toż jest wielki znak dobroci pańskiej, kiedy poddani cnotliwie żywą, abowiem poczciwe życie pańskie to samo jest, które kieruje, i na dobre nawodzi poddane, jako jedno najsroższe pisane prawo, i nie może to być inaczej, jedno iż z obyczajów jego wszytcy poddani swe obyczaje formują; ani to podobna rzecz Jest, żeby ten miał dobrze uczyć, kto sam nie umie, abo żeby ten miał porządek czynić, kto sam nie rządny, albo w błocie kto leży, żeby miał drugiego wydźwignąć s niego. A tak jeśli Książę, abo Król temu wszytkiemu będzie chciał uczynić dosyć, musi sie o to pilnie starać, aby mógł i umiał, a potym, aby sam sie w sobie umiarkowawszy, zachował przeciwko każdemu tak w prawnych, jako też i nie w prawnych rzeczach słuszność (iż tak mam rzec), a z baczeniem przystojeństwo, czego trudno, aby sie wszytkiego s ksiąg, abo s pisanego prawa nauczyć miał, ale musi to mieć w sercu swym, musi w nocy i we dnie o tym myślić, jakoby poddani jego kwitnęli, a żaden s nich przezprawia nie uczuł. Owa przyrodzony i nabyty rozum, ktemu cnota muszą go do wszytkiego wieść, i w nim ustawicznie mieszkać, oddalając od niego ów zawrót, a niestworność w głowie, jaką czują ladzie niepowścięgliwi, którzy, iż ich z jednej strony przyciska i dławi głupstwo a nieumiejętność, z drugiej zasię strony frasunek a trapienie s tego, iż chcą woli a żądzy swej bezecnej czynić we wszytkim dosyć, więc muszą mieć pomieszane a nadzwyczaj dziwne i przykre myśli w swym ciele, jako kiedy owo kto śpi a straszliwe sny nań przychodzą. Otóż gdy do złej wolej więtsza jeszcze możność przystąpi, tam dopiero więcej przybędzie frasunków; a to ktemu jeszcze iż kiedy pan wszytko to może, co chce, tedy na ten czas trzeba sie obawiać, aby tego nie zachciał, co nie przystoi. Przeto Bias dobrze mówił, iż urząd pokaże człowieka, bo jako beczka, póki w niej nic nie masz, poty nie znać, by gdzie ciec miała, a skoro ją naleją, ali sie hnet s kilka stron sączy, tak źli a skażeni ludzie rzadko sie czym nieprzystojnym popiszą, aż dopiero, kiedy na urząd wnidą, a objedzą sie władzej, bo w ten czas już nie mają s to siły, aby tak wielki ciężar wielmożności znieść na sobie mogli; przeto zapomniawszy sie odejdą od rozumu, i wnet poczną używać hardości, gniewu, łakomstwa, zuchwalstwa, i wszytkich inych obyczajów i niecnot tyrańskich. A za tym staną sie nieprzyjacielmi cnotliwym ludziom, a łotry będą wywyższać; ani tego ścirpią, aby miedzy poddanymi była przyjaźń, spółka, abo towarzystwo, ale będą woleć widzieć miedzy nimi niesnaski, niechęci i nienawiści. Tu hnet najdą takie wyżły, którzyby wszędy wyłowili, którzyby podsłuchiwali, którzyby nosili nowinki, którzyby siać nieprzyjaźń miedzy ludźmi, spotwarzać, nakoniec i zabić, gdzieby tego potrzeba, umieli, a to dla tego panowie czynią, aby poddani stracili serce i za swoim rozerwaniem a niestworą nie byli panom potężni. Skąd potym wielkie szkody i upadki przychodzą na mizerne ludzie i wielekroć srogie mordy, abo zasię ustawiczny strach na oneż same tyrany. Abowiem cnotliwi królowie nie o sie sie sami boją, ale o te, którzy są pod ich mocą; a tyranowie tychże sie samych boją, którym roskazują. A przeto, im więcej ludzi pod nimi, im więcej państw, im sie wyższej podniosła ich możność tym więtsza liczbę wnętrznych nieprzyjaciół mają, i barziej sie dać o sie muszą. Co rozumiecie w. m. w jakim mógł bywać strachu on Clearch tyran, każdy ten raz, kiedy wyszedł na rynek, abo na ucztę do kogo, abo na jakie miesce miedzy wielką zgraję ludzi, gdyż (jako o nim piszą) aż w zamknionej skrzyni jako wąż w jamie legał? Abo i on drugi Aristodemus na imię, który z własnego łoża uczynił był sobie turmę, bo w pałacu swoim dał był na powietrzu zawiesić komoreczkę małą tak wysoko, gdzie aż po drabinie musiał chodzić, a tam spólne z białągłową swoją miewał łoże, której matka w wieczór odejmowała drabinę, a rano ją przystawiała. Nędzne to było takie panowanie, a jakiego bogobojnemu panu namniej nie potrzeba, gdyż tego zdrowie za cnotliwemi jego sprawami milsze i droższe zawdy u poddanych będzie, niż własne zdrowie ich samych.

A przeto dobry król straży ludzi zbrojnych, zamykania niezwyczajnego i inej pieczy około ciała swego zaniecha, a wolny, swobodny, bespieczny żywot powiedzie, a ktemu tak postanowiony, jakoby częścią był w rozmyślaniu rozumnym, co Łacinnicy contemplatią zową, częścią w sprawach a dzielności; i tyle obojga s tych patrzał, ile tego ku dobremu a poczciwemu poddanych swych będzie potrzeba.

Tu rzekł pan Lupa: Cożeś to zaś w. m., panie Wapowski, za contemplatią na króla wyrwał?

Odpowiedział pan Wapowski: Są, panie Lupa, jedni ludzie na świecie, którzy telko sie około bystrości rozumu i subtylnie obaczania rzeczy pętają; drudzy zasię są, którzy telko około spraw a dzielności; otóż obadwa te żywoty Łacinnicy na activam a contemplativam vitam rozdzielili.

Zatym pan Dersniak spytał: Któryż tedy s tych dwu żywotów, panie Wapowski, wielkiemu panu barziej przystoi ?

Powiedział tak na to, rośmiawszy się, pan Wapowski: Wierę w. m. podobno mnimacie, abych sie ja za tego to osobnego Dworzanina wydawał, który tak wiele rzeczy ma być pełen, i onych ma ku temu dobremu końcu, jakom powiedział, użyć. Ale pomnicie sie w. m iż pan Kryski s panem Myszkowskim s takiemi przymioty Dworzanina wymalowali, jakowych we mnie pewnie niemasz.

A tak starajmy sie, abyśmy takiego Dworzanina pirwej naleźli, co kiedy będzie, ja sie nań, i w tym i w inych wszytkich rzeczach, które zwierzchniemu panu należą, zdawam.

Zaś powiedział pan Dersniak: Jeśli czego s tych rzeczy, które Dworzaninowi są przypisane w. m. nie dostawa, tedy podobno tego, na czym niewiele należy, jako to taniec, muzyka, abo co takiego, ale więtsze rzeczy, to jest te, które ku wyćwiczeniu i postanowieniu pana na gruncie cnoty należą, mym zdaniem są w w. m. wszytki.

Powiedział ktemu pan Wapowski: I tych rzeczy lekko pokładać nie trzeba, któremi Dworzanin może przyść do łaski pańskiej, której laski (jakom powiedział) trzeba, aby był Dworzanin pewien pirwej, niż sie tego ma ważyć, aby pana uczył cnoty, bo mi sie tak widzi, żem to gruntownie w. miłościam wywiódł, iż onej nauczyć sie jeden może. A jako ta wiele pomaga, tak głupstwo, s którego niecnota roście, i to, iż człowiek siła a obłędliwie rozumie, osobie, wiele szkodzi. A przeto, niechaj tu już będzie mej mowy koniec, bo mi sie zda, żem więcej powiedział, niżem był obiecał.

Zatym pan Lubelski rzekł w te słowa: Tym więcej my wszytcy w. m. zostaniem powinni, im więtsza będzie uczynność w. m. niż obietnica. Przeto, niechaj w. m. ciężko nie będzie, odpowiedzieć panu Dersniakowi na jego pytanie, a przy tym i to niechaj będzie, abyś nam w. m. powiedział, czegobyś w. m. pana tego, do którego byś teraz przystał, jeśliby uczyciela potrzebował, uczył. A już to tak w. m. połóż, jakobyś też doskonale przyszedł ku łasce jego, to jest, żebyś mu bez żadnej przestrogi mógł we wszytkim zdanie swe powiedzieć.

Ku temu pan Wapowski powiedział: Bych którego s tych panów, które wiem, łaskę znał, a chciał mu wolnie to, co mi sie widzi, powiedzieć, wiem pewnie, iżbych prędko s tej łaski wypadł, a mimo to niewiem, jakim bych ja był jego nauczycielem, który przed tym nic sam nie umiem. Wszakoż, gdy mi to w. m. każesz, abych panu Dersniakowi odpowiedział, tak to podług mego widzenia powiem. Iż zwierzchni panowie, Królowie, Książęta mają oboj ten żywot mieć przed sobą, ale barziej ten, który sie około subtylnie obaczania rzeczy bawi, abowiem ten na dwie części rozdzielon w nich jest, s których jedna na tym zawisła, aby umieli dobrze poznać, uważyć i rozebrać każdą rzecz u siebie, a druga część na tym jest, aby nie przeko roskazowali, ale tym kształtem, jako przystoi, miejsce i czas obaczając, ktemu, iżby roskazowali rzeczy słuszne, przystojne, i te, których zwierzchność i władzą mają, a iżby ten, komu wskażą, słusznie ono wypełnić musiał. O tymżeć mówił Król J. M. stary, kiedy powiedał, iż kto umie roskazować, tego zawdy słuchają, a roskazowanie jest zawdy główną powinnością królewską. Wszakoż przedsię Król i tedy i owędy okiem swym doźrzeć, a być przy tym, kiedy sie roskazaniu jego exequutia dzieje, powinien, i podług czasu a potrzeby sam sie też za niektóre rzeczy jąć ma. A w tym królewskim dozorze i poniekąd pracy najdzie sie on drugi żywot, który activam vitam zową; ale koniec jego vita contemplativa będzie, jako jest koniec wojny pokój, a koniec pracej odpoczywanie. Więc i to też jest powinność dobrego króla, żeby taki porządek uczynił w swej ziemi, żeby tak prawem wszytko obwarował, jako-by poddani czasu pokoju poczciwie nabytego żyli we wszelakim bespieczenstwie, używając ze czcią tego końca prac swoich, który jest dobra myśl a odpoczywanie. Abowiem dosyć takich panów na świecie było, którzy czasu wojny pospołu s poddanymi swymi znacznie kwitnęli, a potym, gdy przyszedł pokój, wszytko sie w niwecz obróciło, i poddani znikczemnieli, i pan stracił wziętość, powagę i świetność swoje, jako żelazo, gdy nim nie robią.

A to ni przecz inego nie przyszło, jedno że nie był taki porządek czasu pokoja, jakiego było potrzeba, ani umieli ludzie użyć onego lostu ku swemu dobremu, który im był za pokojem przyszedł; a panu nie starać sie o to, aby wdy kiedy był wojny koniec, nie barzo mu to przystoi, i chocia by też przystało, niewiem, jako by jego nakład starczył. Acz drudzy królowie mają za to, jakoby pirwsza a główniejsza ich powinność ta była, starać sie o zhołdowanie graniczników swoich, przeto zaprawują ludzie w mordy, w łupiestwo i w ine okrucieństwa, słodząc im rzeczy takowe, nietelko upominki, ale poczciwością, bo tego nazywają cnotliwym człowiekiem, poczciwym sługą, kto sie najlepiej obłowi. Stądże był on zwyczaj u starodawnych Tatarów, iż s tej czasze, której jeden drugiemu na biesiedzie kolejką pijąc podawał, nie był godzien ten człowiek pić, który nieprzyjaciela ręką swą nie zabił; a u drugich narodów tak sie zachowywało, że około grobu tyle wysokich filarów stawiano, ile on pogrzebiony głów zamordował. Wszytki te rzeczy, i tym podobne dla tego wymyślano, żeby ludzie waleczni byli, za czymby opanowanie drugich ludzi przyść mogło, a to była rzecz jakoby niepodobna, gdyż by temu nie pirwej kto dosyć uczynił, ażby musiał wszytek świat zwalczyć. Więc ani to jest podług zakonu przyrodzonego, aby człowiek miał tego w drugim pragnąć, czego w sobie nie rad by widział.

A tak pomazaniec Boży, abo zwierzchni pan każdy starać sie będzie, iżby jego poddam byli waleczni, nie dla tego, aby szeroko roskazował, ale dla tego, iżby i siebie i poddane swe obronić mógł od tych nieprzyjaciół, którzy by je hołdować, abo krzywdzić chcieli. Abo też, żeby mógł złe Króle, Tyrany, Książęta wycisnąć i wygnać, a te ludzie podług przystojeństwa rzędzić, którzy pod nimi w nędzy a niewolej byli. Albo też, iżby owe ludzie zniewolić mógł, którzy złym przyrodzeniem swym niewolej są godni. A wszakoż tą myślą, żeby przedsię pod dobrą sprawą zażywali pokoju, odpoczynku i pociechy. Jako i prawa wszytki ku temu stosować i wieść mamy, aby urząd złe łudzi karał, nie z nienawiści, jedno żeby złemi nie byli, a dobrym pokój pospolity burząc nie byli ku przekazie. Bo zaprawdę nie było by co chwalić, kiedy by ludzie telko czasu wojny (która przez sie złą jest) sprawą, czujnością, męstwem czynili swemu dosyć; a zasię czasu pokoja (który jest przez sie dobry), żeby prze głupstwo a nikczemność niemieli umieć zażyć dobrej chwile. A przeto, jako pod czasem wojny ludzie zaprządz mają we cnoty pożyteczne i potrzebne, aby przyszli ku pokojewi, który jest końcem wojny, tak zasię czasu pokoju, iżby przyszli ku spokojnej myśli, która jest końcem pokoja, mają wziąć przed sie uczciwe cnoty, gdyż pożytek dla poczciwości, jako dla samego tego końca na świat sie rodzi. A tym sposobem poddani będą dobrzy, i pan daleko najdzie więcej, co w nich chwalić i nagradzać, niż ganić abo karać. Toż to będzie państwo szczęśliwe, bo już pan dobrym będąc, s poddanemi cnotliwemi, nie surowie jako z niewolniki, ale gładce a łaskawie, jako dobry ojciec z dobremi syny obchodzić sie musi.

 


TRZECIA KSIĘGA [3]

DWORZANIN POLSKI

CZWARTA KSIĘGA [2]