SCENA CZWARTA

SALON W BELWEDERZE

(Ciemno. Na ogrodzie noc księżycowa).

GENDRE
(pijany, leży na kanapie).

LUBOWIDZKI
(chodzi po salonie).

GENDRE
Przynosisz wiadomości - ? - Masz relacje czyje?

LUBOWIDZKI
Gdy pora się nadarzy - wszystko mu odkryję.

GENDRE
Patrz - by nie było późno. - I cóż wiesz nowego?

LUBOWIDZKI
Wiem dla samego Księcia. Cóż tobie do tego?

GENDRE
Nie wiesz nic.

LUBOWIDZKI
Wiem dla siebie.

GENDRE
To i schowaj sobie.

LUBOWIDZKI
Dla Książęcia pracuję. - Zysku zazdrość tobie - ?

GENDRE
A może by partyjkę?

LUBOWIDZKI
Nie mam dzisiaj głowy.

GENDRE
To szkoda, że bez głowy wychodzisz na łowy.
Książę, choćby cię nawet przyjął najłaskawiej,
rogi, jak rogi - głowy nie przyprawi.

LUBOWIDZKI
Gadaj zdrów - chcesz wyłudzić ode mnie pieniędzy.

GENDRE
Masz dukata, łajdaku - tuczysz się na nędzy.

LUBOWIDZKI
(goni za dukatem)
Dukat zawsze dukatem, piechotą nie chodzi.

GENDRE
Najlepiej go ocenisz ty, książęcy złodziej.

LUBOWIDZKI
(odrzuca dukat w kierunku Gendra)
Przestań, pijaku, bo to mnie już nudzi.

GENDRE
Pyskuj ciszej - bo Książę jeszcze się obudzi...
(głuchy łoskot)

LUBOWIDZKI
Cóż to? Biją do bramy?! Rozwalają wrota?!

GENDRE
A cóż mnie to obchodzi? - To twoja robota.

LUBOWIDZKI
Trzeba obudzić Księcia!

(wpada do sypialni).

KAMERDYNER FRIEZE
(wpada ze drzwi w głębi)
Trzeba Księcia budzić!
(wpada do sypialni).

GENDRE
Niech Książę śpi spokojnie - na co ma się trudzić?
Co ma być, niechaj będzie. -

FRIEZE
(ze sypialni)
(wywleka W. Księcia półubranego)
(wlecze go po ziemi przez salon)
(do drzwi w głębi)
(gdzie znikają).

LUBOWIDZKI
(w sypialni)
Ha! na pomoc! Zbóje!!

PODCHORĄŻY
(w sypialni)
Masz, łajdaku! - Już uciekł!!

SPRZYSIĘŻENI
(w kilkunastu wpadają ze sypialni na salon)
(przebiegają do innych pokoi w głębi).

NABIELAK
Któż to tu wartuje?
(nastaje na generała Gendra).

GENDRE
(powalony)
Ja niewinowat - - -

NABIELAK
Milcz, ty synu wraży.

GENDRE
A czy wy wiecie, wy - czyja śmierć znaczy?
Może ta moja śmierć szalę zaważy
i napiętnuje was piętnem siepaczy - ?

GOSZCZYŃSKI
Jeśliś niewinny, winujesz się słowem.

GENDRE
Wot, słowo u was - dym. Zabij, gotowem.

NABIELAK
Chcesz, by rozważać twą śmierć - rozważyłem.
(uderza bagnetem).

GENDRE
Nieszczęście!

GOSZCZYŃSKI
Sława!

GENDRE
Przeklnij Bóg -

NABIELAK
Łajdaki.
Ty kartowniku, złodzieju...

GENDRE
Rycerzu.
Ty mordujesz; czy myślisz, że z Bogiem w przymierzu?
Znajdzie się na was sąd.

NABIELAK
Sądu nie będzie.
Od dzisiaj my jesteśmy sądem i my sędzię,
a wam się znaczy kres. - Ty wziąłeś swoje.

GOSZCZYŃSKI
Pójdź - dalej - musim przebiegnąć pokoje.
Tamci tam już pobiegli - my w te drzwi - bacz pilnie,
byśmy jak w labiryncie błędnym nie zbłądzili.

(przy drzwiach u przodu z lewej)
Drzwi zaparte.

NABIELAK
Poszarpnij.

GOSZCZYŃSKI
Ktoś trzyma.

NABIELAK
Ciąg silnie.

GOSZCZYŃSKI
Czekaj. Księżnej pokoje - może - ?

NABIELAK
Pchnijmy razem.
Słyszysz - tamci wracają - ? Czasu nie ma chwili.
Jeśli tam zdołał umknąć - ?

SPRZYSIĘŻENI
(wbiegają ze drzwi w głębi z lewej)
(przebiegają ku sypialni).-

GOSZCZYŃSKI
Patrzaj, ktoś mię sili.

NABIELAK
Kolbą we drzwi - uderzaj!

GOSZCZYŃSKI
Już klucz przekręcony
i zasuwka zapadła - osób kilka słyszę - -
odbiegają - -

NABIELAK
Uderzaj!

GOSZCZYŃSKI
Ha!

NABIELAK
Któż jest na progu - ?
(Drzwi się roztwierajq)
(pada przez nie światło świec).

JOANNA
Jestem Książęcia żoną.

GOSZCZYŃSKI
Polka.

JOANNA
Wy morderce.

NABIELAK
A jeśli łotra żoną ty - ranionaś w serce.

JOANNA
Ustąpcie - tam po moim trupie!

GOSZCZYŃSKI
Egzaltowana lalko - lwico sentymentu,
bierz uczucie pogardy.

JOANNA
Bierz uczucie wstrętu.

NABIELAK
Ukryłaś tchórza - dosięgniem - dzierż siłą.

JOANNA
Precz stąd - to podłość.

GOSZCZYNSKI
Milcz - odejdziem sami.
Niechże dla cię ostanie - twój mąż; - ty kobieta,
jeśli nie wiesz, że miłość podła ciebie plami,
żebyś piękniejsza była ty: Judyta.

JOANNA
Ja Polka - i jeżeli Bóg miłość rozpali,
to ja kocham i bronię, choć dwór mój się pali.

GOSZCZYŃSKI
Tu jest człowiek raniony.

JOANNA
(podbiega, gdzie leży Gendre)
Boże.

NABIELAK
Był omdlały.

JOANNA
A to ten - był pijany -

 

(Słychać strzały).

NABIELAK
Co to?

GOSZCZYNSKI
Padły strzały.

NABIELAK
Jakiś tętent...?

JOANNA
To jadą Księcia kirasjerzy.

NABIELAK
My jesteśmy tu sami - już nasi uciekli.

(biegnie ku drzwiom z prawej, w głębi).

GOSZCZYŃSKI
(biegnie za nim).

JOANNA
Nie tamtędy -

GOSZCZYNSKI
Chcesz szydzić - ?!

JOANNA
Ha, bądźcie wy wściekli,
rycerze czynu - - - ocalę rycerzy.
Przez te drzwi!

(wskazuje drzwi sypialni).

NABIELAK
Więc tam nie ma!?

JOANNA
Spiesznie!

GOSZCZYŃSKI
Już w podwórzu!
(wybiegają).

JOANNA
Ha, trup we drzwiach sypialni.

W. KSIĄŻĘ
(wbiega z głębi, z lewej)
(przypada jej do nóg)

Polka - Polka!

JOANNA
Tchórzu!

W. KSIĄŻĘ
Wolałabyś ty mnie zagrać notturno
sentymentalne nad popiołów urną,
gdyby ja padł - ?

JOANNA
Jak padł twój wierny.

W. KSIĄŻĘ
Mój wierny pies - - zsiniały, tak już - czerny.
Ha - a! - Wywlec go precz!

LOKAJE
(wynoszą ciała Gendra i Lubowidzkiego).

JOANNA
Zawiążcie mu rany.

W. KSIĄŻĘ
Pomarł już - takoj sczezł - wot, posiekany.
Tak bym ja byt... Wyrzucić - trup - trup - zimny, siny.
Poszedł. A diabeł tam spisuje jego winy.
Przegrał! - Ja jeszcze gram - stawka ostatnia.

OFICER KIRASJERÓW
(wchodzi)
(salutuje)
Wasza Wysokość. Wsio buntowszczyki uciekli.

W. KSIĄŻĘ
Uciekli!! - Cha cha cha. - A on - ten z posągu?
Uciekł takoj? - A!

(głos mu się łamie).

OFICER
Kto? Wasza Cesarska?

JOANNA
O kim ty mówisz?

W. KSIĄŻĘ
Wot - koń jego parska
pianą i wyrzuca mnie krew na koszulę.
On na koniu, sam śnieżny król - wskazał buławą,
a koń kopytem w pierś - w pierś moją bije -
tratuje mnie - na moje wdarł się loże!
A rycerz, król z kamienia krzyknął: Heliodorze!!!

(przypada do ziemi)
Ratunku!

KURUTA
Do stu diabłów.

JOANNA
Jezus Maria! mdleje!

W. KSIĄŻĘ
Czujecie wy woń siarki w powietrzu? Wonieje - -

LOKAJE
(przynoszą ubiory W. Księcia).

1 LOKAJ
(podając)
Wasza Cesarska Mość....

2 LOKAJ
(podając)
Wasza Wysokość....

1 LOKAJ
Niech Wasza Miłość wdzieje - rękaw - drugi...

2 LOKAJ
(podając)
Ineksprimable Waszej Wysokości...

1 LOKAJ
Wstęgi...

2 LOKAJ
Gwiazda.

l LOKAJ
Szpada.

W. KSIĄŻĘ
Kto wy jesteście - ?

1 LOKAJ
My pokorni...

2 LOKAJ
Sługi.

W. KSIĄŻĘ
Myślałem - że koło mnie szatański śmiech gada.

JOANNA
Uspokój się -

W. KSIĄŻĘ
(kładzie na głowę pióropusz)
Spokojna ty! - Żmijo - cudowna!
Ty byłaś w zmowie z nimi.

JOANNA
Z kim? - Pleciesz, głupcze.

W. KSIĄŻĘ
Z nim! - Ty byłaś w zmowie! - Z białym królem.

JOANNA
Ach, drwisz szydersko - gdy pierś moja bólem
się pełni, za ten czyn spełniony -
że to są moi.

W. KSIĄŻĘ
Bracia!!!

JOANNA
Ty szalony.

W. KSIĄŻĘ
Szalony ja. - Wiesz, z kogo ja szaleństwo wziął?
(dobywa szpady)
Ja wyjął dzisiaj miecz - - i będę klął!

SZWADRON WOJSKA
(wchodzi do salonu).

W. KSIĄŻĘ
(komenderuje)
Stać tam!

JOANNA
Wydaj rozkazy!

W. KSIĄŻĘ
Polska czarownico.
Któż to piekielnym ogniem ogrzał twoje lico?
Nadzieja! Węże, żmije w oczach twych się prężą.
Ty może myślisz, że oni.....

JOANNA
Zwyciężą!

W. KSIĄŻĘ
Polska... ty polska krwi, przeklęta jędzo!
Ty myślisz może, że oni mnie.....

JOANNA
Wypędzą!!

W. KSIĄŻĘ
Ha! -

(biegnie ku niej)
(by uderzyć ręką).

JOANNA
(mdleje)
(opadając na ręce panien).

W. KSIĄŻĘ
Vraiment - c'est une dame.
Je deviens Polonais - i chcę bić, jak cham.

KURUTA
(salutując)
Generał Potocki - na czele swego pułku - jest - otoczył domek - i sprowadził działa.

W. KSIĄŻĘ
(w przerażeniu)
Otoczył!! Staś Potocki?!

KURUTA
(śmieje się)
Nie - idzie z pomocą.

W. KSIĄŻĘ
Z pomocą? - Podły - ach, charmant garcon.

STANISŁAW POTOCKI
(wchodzi)
Bon soir, mon ami, cher prince?

W. KSIĄŻĘ
Que dit-on
de moi? - - Varsovie va se taire!
On parlera de vous aupres de 1'empereur!
Donnez l'ordre! mon vieux-beau - que la Pologne meurt!
Marchez - sur Varsovie - et massacrez tout!

POTOCKI
(milczy)
(posępny).

W. KSIĄŻĘ
Comment? - Tu restes muet?

(drży)
(patrzy na Joannę)
(przerażony)
(krzyczy:)

Zbudźcie ją ze snu!!

 


SCENA TRZECIA

NOC LISTOPADOWA

SCENA PIĄTA