TWÓJ CICHY GAJ LAUROWY...

 

Twój cichy gaj laurowy i twe źródło leśne,

Które mnie widywały w każde rano wczesne

Mieszającego w liści szum westchnienia skargi,

A w przeźrocz wód odbicie mej spalonej wargi,

Dziwią się, że wróciwszy po długiej rozłące,

O, nimfo biała, ciszy twej łkaniem nie mącę,

Odstaw i nie czerp wody w dzban, któryś wzbraniała

Ustom żądnym ochłody i twojego ciała.

Nie zapraszaj, bym z twego pił źródła. Ochłody

Nie pragnę już, swej piersi nie zbliżaj mi młodej.

Naga na mchu opodal siądź. W ciszy głębokiej

Chcę podziwiać twe biodra - jednako jak boki

Cudnie rzeźbionej czary. Dopiero dziś boską

Widzę piękność obojga was spojrzeniem troską

Żądzy niesytej, falą krwi nie zamąconem.

Czemu płaczesz? Niech smutek nie wstrząsa twym łonem.

Bo narzekać bym musiał, że nie umiem wcale

Żałować modłów, które-m słał w rozpaczy szale,

Gdyś ty, na me błagania zimna i nieczuła,

Goryczą swej odmowy pogodę mą truła,

A jam bogów o ulgę w męce prosił srogiej.

I smutnych modłów moich wysłuchały bogi

Łaską swoją, co w dolę niedolę przemienia,

Wyzwoliwszy mię z męki żądzy i pragnienia.



POWRÓT