PIOSNKA ULICZNIKA

 

Z domu wygnali, żem leń, urwipołeć.

Słodki mój grzech był, słodką i pokuta...

Gołe mam łokcie, ale też wesołe-ć

Życie, choć palce wyłażą mi z buta.

 

Ubiór ten dał mi strach na wróble w polu,

Który przyswoił ptasią głupią młodzież...

Przysiągł, że wróble nie jedzą kąkolu,

Więc niepotrzebna mu ta pyszna odzież.

 

Owocnych sadów rząd zdobi gościńce...

Latem je chwalę z ptakami do spółki.

Zimą zachodzą ptaki na dziedzińce,

Czasem też ze mną dzielą okruch bułki.

 

Zresztą się gwiżdże, śni... Któż dziś już jada!

Brama ogrodów zamiejskich nie strzeże...

Dzień tam beztroski i słodka noc blada,

Słońce na obiad, księżyc na wieczerzę.



POWRÓT