IX Zakończenie

 

"... Takiego celu,
Bogu wiadomo, nie miałem wtedy." 
Szekspir, Kr. Henryk, cz. II, ks. I

NAZAJUTRZ RANO ZAJECHAŁA Krawarz czereda pachołków i dworzan, których Rogosz do swej pomocy przywiódł, aby zabrać siłą Sędziwoja, przetrząsnąć jego mieszkanie i zaspokoić tym sposobem zemstę i chciwość. Na progu pracowni zastał jeszcze klęczącego Jana tak, jak go wczoraj pozostawił. Osłupiały sługa, nie mogąc się modlić, pogrążony w bezwładnej rozpaczy, z otwartymi oczami noc całą przepędził.

Pracownia była zamknięta; kilka razy dawano znak, stukano, wołano przez wysokie okienko, lecz nikt się nie odzywał. Wreszcie po długim dobijaniu się zniecierpliwiony Rogosz ciężkie drzwi wywalić rozkazał.

Lecz w pracowni nie było nikogo. Jan nie chciał własnym oczom wierzyć, żegnał się i oglądał. Zdziwienie jego było niesłychane, ponieważ całą noc nie oddalając się na chwilę przebył przy drzwiach pracowni, z której drugiego wyjścia nie było.

Na stole leżała karta z napisem i kilkanaście sztab złota, znacznie przenoszących ilość długów alchemika. Reszta, zbywająca od ich zaspokojenia, i cała włość Krawarz zapisane były własną ręką Sędziwoja Janowi Bodowskiemu na własność.

Rogosz uważał cały ten wypadek za jakiś wybieg wykonany razem w zmowie ze służącym i gdyby nie to, że długi Sędziwoja były zaspokojone, chętnie by jego służącego przymuszał do wyznania prawdy.

Jan żył jeszcze lat kilka. Najmilszym a prawie jedynym zatrudnieniem jego było opowiadanie życia swego pana. W tym celu wielu alchemików podróżujących umyślnie odwiedzało cichy Krawarz.

Z podobnego opowiadania Jana spisano żywot Sędziwoja, który później w Niemczech był drukowany.

O ostatnim tylko wypadku wierny sługa niechętnie mówił, a zmuszony inny mu nadawał kierunek.

Rogosz, tegoż samego jeszcze roku za przeniewierzenie się odpędzony od dworu pana krakowskiego, z nędzy umarł na ulicy.

 


POPRZEDNI ROZDZIAŁ

SPIS TREŚCI

NASTĘPNY ROZDZIAŁ