JĘZYK

 

Pozwierzchowne w człowieku uważając zmysły,

Z których i cnoty wszytkie, i grzechy zawisły,

Prócz samego języka, żeby nie był skory,

A oczu, żaden nie ma z natury zawory.

Oczy tylko subtelną jednej skóry błonką

Od grzechu i od słońca opatrzy zasłonką.

Musi czego dotykać, chociażby nie chciało,

Nie ręką li, to nogą, ziemię depcąc, ciało;

Nie może się, póki go śmierć z nią nie rozprzęże,

Ziemie pozbyć, lub chodzi, lub siedzi, lub leże;

Musi i ucho słuchać, choć nierado; musi

Nos wąchać, choć się drugi od smrodu i krztusi.

Mało warg językowi było od natury:

Dała mu dziąsła, jako dwa potężne mury,

Po których, rozumowi zwierzywszy komendy,

Dwa kościanej piechoty postawiła rzędy;

I to mało: żeby mógł być strzeżony lepiej,

Ze spodu go i z wierzchu porządnie zasklepi.

Bo insze zmysły samy sobie szkodzą w domu,

Język nie tylko sobie, lecz szkodzi i komu:

Ma miecz, ma ogień; gorsza, na kraj świata aże

Dosiągnie, czego żaden z zmysłów nie dokaże.

Dlategoć i dziadowie, i bezzębne baby

Rady siła gadają, mając zamek słaby.



SPIS WIERSZY