59. Myśliwy pan

W Czerwonej Wsi mieszkał dziedzic tej włości, człowiek bezbożny i okrutny, który myślistwo tak dalece lubił, że nie uważał na największe święta i najczęściej w czasie wielkiego nabożeństwa uganiał po kniejach ze zgrają psów i obławników zmuszonych gwałtem do tej posługi. Zwyczajem jego było za powrotem z polowania rzucać ze wzgórka, na którym stał zamek, chleb psom i ludziom, którzy z nim byli polowali. Ale i tu okazywała się dzikość tego człowieka, kazał albowiem bić ludzi, jeżeli się dali psom do chleba uprzedzić; kazał bić psy, jeżeli ludzie przed nimi chleb schwytali. Próżne były napomnienia miejscowego plebana, aby tak nieludzkiej zaniechał zabawy. Po raz ostatni ostrzegł go pasterz i rychłą zagroził śmiercią, gdyby się nie poprawił. Lecz słowa jego były daremne. Zagorzały myśliwy w następną zaraz polował niedzielę; ale wróciwszy z łowów, ciężko na zdrowie zapadł i w kilka dni umarł. Wkrótce potem upadł zamek tameczny, znikły ślady dawnej wspaniałości właściciela, lecz pozostała dotąd pamiątka jego kary.

Dziś jeszcze bowiem po błotach okolicznych słychać tętent koni, krzyki obławników, wycie psów i huk wystrzałów; lecz gdy kur zapieje, nikną mary, a bór przyległy grobową przybiera posępność. Na górze tylko, tam, gdzie stał zamek, pokazuje się jakby wielka łuna pożaru, która mieszkańców trwogą napełnia. Dotąd śród gęstego boru należącego do Czerwonej Wsi pokazują otwarty grób okrutnego owego pana, jako pamiątkę jego przewinienia i kary.

 


PODANIA I LEGENDY