Anna Martuszewska

Apoteoza Midasa
(obraz bogactwa w XX-wiecznej powieści popularnej)

1. Ci ohydni lichwiarze i wstydliwe bogactwo w literaturze wysokoartystycznej XIX i XX wieku

Arcydzieła literatury wysokoartystycznej, zwłaszcza XIX-wiecznej, przyzwyczaiły nas do obrazów ohydnych lichwiarzy, przerażających skąpców czy przynajmniej ludzi bogacących się nieuczciwie i nie zasługujących na szacunek. Bardzo krótki był bowiem okres, kiedy powstająca pod wpływem mieszczańskiej ideologii powieść głosiła hasło bogacenia się i czyniła cnotę z pracy przynoszącej majątek, zaś “uczciwie” zdobywających fortuny apoteozowała. W niemieckiej literaturze była to nie najlepsza literatura mieszczańska o obliczu zdecydowanie tendencyjnym w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w. (znanymi w Polsce z tego kręgu pisarzami byli m.in. Gustaw Freytag, autor Soll und Haben 1855, i Friedrich Spielhagen). Podobne utwory, “wynagradzające” swą słabość artystyczną gorliwością w chwaleniu cnót mieszczańskich w rodzaju oszczędności, zapobiegliwości etc., można – choć już na mniejszą skalę – spotkać w angielskiej powieści wiktoriańskiej i w powieści francuskiej lat trzydziestych czy czterdziestych XIX w. I chociaż np. w twórczości Zoli, tj. zwłaszcza w jego powieści Wszystko dla pań, daje się zauważyć fascynację mechanizmami rozwoju kapitalizmu (tak świetnie w tym utworze potwierdzającego biologiczną tezę, że w walce o byt zwyciężają silniejsi i lepiej przystosowani), a nawet bogactwem (co m.in. widać w kreacji postaci głównego bohatera, wspaniałego właściciela olbrzymiego domu handlowego i w obrazie tegoż domu), ale to tylko wyjątek. Gdzie indziej w literaturze naturalistycznej i u tego samego Zoli przede wszystkim ukazana jest degeneracja wielkich rodów i posiadaczy.

W literaturze rozwijającej się w II połowie XIX w. na ziemiach polskich aprobatę mieszczaństwa i dążenia do bogacenia się spotykamy jedynie w tendencyjnej powieści pozytywistycznej. Odosobniona raczej była zresztą Orzeszkowa, gdy się oburzała na znamienne potępienie Midasa w poezji epigonów romantyzmu (konkretnie – zacytowała z dezaprobatą m.in. wiersz Mirona [Aleksandra Michaux]:

“Midas po uszy brnie w błyszczącym złocie,
Plato mrze z głodu lub chleb z błota grzebie,
Zbrodnia się śmieje w same oczy cnocie,
I, by grom nie spadł na jej podłą głowę,
Ma konduktory i banki ogniowe...
[...]
Cnota – czcze słowo. Gdzież jest krzyż Golgoty?
Jest Bóg na świecie... O! jest! – Cielec złoty!”1,

i gdy bezpośrednio nawoływała do wkroczenia do poezji postaci mieszczanina, bankiera, fabrykanta i kupca2. W pewnej tylko mierze hasło to było w polskim pozytywizmie realizowane, a i to przede wszystkim w powieści (zwłaszcza tendencyjnej; doskonałym przykładem może być powstała już po głównej fali pozytywistycznej tendencyjności, adresowana do młodzieży Księżniczka Zofii Urbanowskiej, gdzie oszczędność, gospodarność i bogacenie się zostały podniesione do rangi głównych cnót potrzebnych narodowi). Do absolutnych wyjątków jednak, nawet i w pozytywistycznej powieści tendencyjnej, należała postać lichwiarza Wigdera z powieści Orzeszkowej Pan Graba, w której bohater tego rodzaju jest przedstawiony jako wzór do naśladowania, co jest tu przecież uzasadnione narodową rolą bogactwa (podstawę tego wzoru stanowi bowiem gromadzenie przez Wigdera pieniędzy nie dla nich samych, on nimi nawet, jak sam wyznaje, “gardzi”3, lecz dla swego narodu – Wigder je zbiera po to, by zbudować świątynie, wesprzeć biednych współwyznawców i utworzyć szkoły dla ubogich żydowskich dzieci). Bogactwo więc nawet w tym utworze, a tym bardziej w nieco późniejszych arcydziełach polskiej literatury, jest przeważnie czymś wstydliwym (prawie tak jak sekretna choroba, na którą zresztą nasi pozytywistyczni i pozytywni bohaterowie nigdy nie zapadają). Zauważmy, że choćby Prus “usprawiedliwił” Wokulskiego, że zdobył on majątek tylko po to, by móc osiągnąć dostęp do ręki Izabeli, a w dodatku zdobył go uczciwie... na dostawach dla wojska co prawda, lecz były one tak rzetelne, że żołnierze nigdy nie narzekali na mąkę przez niego dostarczaną4. Nawet Sienkiewiczowski Połaniecki, bądź co bądź reprezentant polskiej wzbogaconej (także przecież na “uczciwych” dostawach czy spekulacjach) szlachty ziemiańskiej, od którego nazwiska młodopolanie ukuli termin “połaniecczyzna”, będący w tym okresie jednym z synonimów filisterstwa, czyli płaskości ideałów burżuazyjnych, ostatecznie – pod wpływem cnotliwej i bogobojnej patriotki, Maryni – wartość widzi nie tyle w pieniądzu, ile w Krzemieniu, tj. w posiadaniu ojczystej ziemi i pracy na niej. Natomiast u tego samego Sienkiewicza, w nieco wcześniejszym Bez dogmatu, robiący majątek Kromicki został przedstawiony jako raczej nędzny aferzysta i spekulant, który – mimo iż zostaje mężem Anielki – ponosi całkowitą klęskę, nawet na polu finansowym, wreszcie też popełnia samobójstwo. Podobnie bohater Argonautów Orzeszkowej dostrzega daremność zdobywania złotego runa, nie dającego szczęścia ani radości jemu i jego rodzinie. Nie wspomnę już szerzej o atakującej filisterstwo burżuazji literaturze młodopolskiej, a jest to tendencja znamienna dla całej europejskiej literatury modernistycznej.

Nie tak całkiem inaczej jest w polskiej i światowej literaturze wysokoartystycznej okresu międzywojennego, w której, znamiennie, jako bohaterowie pojawiają się przede wszystkim przedstawiciele szeroko pojętej inteligencji, czasem ziemiaństwa, raczej wyjątkowo zaś mieszczaństwa (wyjątki są jednak znaczące: np. Saga rodu Forsyte’ów Johna Galsworthy’ego), które zresztą nawet w poświęconych mu sagach nie jest bynajmniej apoteozowane. W okresie tym, jak również po II wojnie, spotykamy w światowej powieści cały szereg pisarzy powiązanych z szeroko pojętą lewicą społeczną (jak np. Teodor Dreiser czy Upton Sinclair), którzy za podstawowe zadanie swej twórczości uważają demaskację kapitalizmu, co prowadzi do niemal wyłącznego ukazywania jego najbardziej odrażających stron i programowej deprecjacji wszelkiego bogactwa, a tym samym do mnożenia obrazów wyzysku społecznego i postaci zdegenerowanych władców przemysłu.

2. Ci wspaniali milionerzy w swoich pałacach i bankach

W literaturze sensu stricto popularnej pozytywne ukazywanie bogactwa, jego siły i uroków, nie należy natomiast do rzadkości. Trend ten zaczyna się wraz z rozwojem wysoko zorganizowanego państwa przemysłowego. Ukazując je, popularna prasa i literatura (zwłaszcza amerykańskie), a nieco później także film – obok mitów szczęścia, miłości i młodości5 – tworzą także mit wspaniałej kariery społecznej człowieka z nizin, zawarty w sloganach “od nędzy do pieniędzy” czy “z pucybuta milionerem”. Jest to wzorzec opiewający sukces człowieka, który nie posiadając ani grosza zostaje milionerem, zarówno dzięki zdolnościom, jak pracowitości i szczęśliwemu przypadkowi. Z prezentacją tego wzorca wiąże się przede wszystkim bezpośrednie przedstawianie bogactwa, traktowanego jako przedmiot najwyższego pożądania, a właściwie także – ponieważ w utworach tego typu nie pojawia się krytyczny dystans wobec bohatera – jako najwyższa wartość, w której osiągnięciu demokracja społeczna oraz cnoty protagonisty (oszczędność czy pracowitość) mogą co prawda pomóc, ale nie są same w sobie najważniejsze.

Od lat wielkiego kryzysu ten mit przestał właściwie występować w postaci czystej, ale do dziś się pojawia we współczesnych popularnych powieściach społeczno-obyczajowych z wątkami romansowymi, zwłaszcza w tych, których akcja jest umieszczona w sferach finansowych, przemysłowo-handlowych czy filmowych. Przytoczę jeden znamienny, jak najbardziej współczesny przykład – powieść Barbary Taylor Bradford, Kobiety jego życia (rok powstania 1991, polskie wyd. 1993). Bohaterem jej jest finansowiec, Maksymilian West, który – zacząwszy od zainwestowania niewielkiego kapitału w kupno posiadłości znajomej – zdobył w bardzo młodym wieku miliony dzięki korzystnym inwestycjom, zwłaszcza w firmy, którym pomagał wydźwignąć się z upadku, spekulacjom etc. (w przeważającej większości nie są one w utworze przedstawiane). Już zupełnie zewnętrzna charakterystyka protagonisty, obserwowanego razem z jednym z jego potencjalnych kontrahentów, podkreśla nie tylko przystojność i bijące z jego postaci zdrowie, jak również modny ubiór, ale także – co ważniejsze – wrażenie, że “emanowało [z niego – przyp. A M] poczucie władzy i siły [...]; roztaczał wokół siebie blask, który wiąże się raczej z jego urokiem osobistym niż z elegancją ubioru”6. “Blask” ten i “urok” jest jednak w powieści głównie blaskiem władzy oraz bogactwa. One też przede wszystkim stają się magnesem dla kobiet otaczających bohatera, z których jedna stwierdza:

“Maxim miał nieodparty urok – urok, który sprawia, że kobiety zapominają o rozwadze. Był urodzonym zdobywcą serc niewieścich, bez najmniejszego trudu mógł liczyć na zwycięstwo u wielu z nich. Do tego dochodził jego intelekt, rozum, pracowitość, energia, ambicja i odnoszone sukcesy. Była to kombinacja dająca prawdziwą władzę. A władza i potęga zawsze ją ekscytowały, stanowiły afrodyzjak tak silny, jakiego nigdy przedtem nie znała”7.

Dzieje bohatera mają co prawda wskazywać, że za mało czasu poświęcał rodzinie, ale to, co w utworze jest traktowane jako najważniejsze, czyli jego bogactwo i zdolność robienia już nie tyle pieniędzy, ile milionów (w powieści pada m.in. określenie: “wszyscy dokoła twierdzili, że Maxim posiadł czarodziejską sztukę króla Midasa. Każda sprawa, którą prowadził, przynosiła olbrzymie zyski”8), nie zostaje bynajmniej w utworze potępione, cały czas jest traktowane aprobatywnie. Jedynie częściowo też kwestionowany jest “przesadny” pracoholizm protagonisty, nie pozwalający mu cieszyć się w pełni zarówno z uroków kobiet, jak wspaniałych domów, apartamentów, jachtów etc. etc., będących atrybutami życia milionera.

Postać tego rodzaju jest stosunkowo częsta we współczesnej popularnej prozie, warto przy tym zauważyć, że jako milionerka bywa także przedstawiana “businesswomen”, kobieta sukcesu, której życie uczuciowe na tym niekiedy cierpi. Mimo to zdobywanie milionów jest w tej literaturze nie tylko w pełni aprobowane, ale wręcz apoteozowane.

3. Bogactwo jako afrodyzjak dla Kopciuszka

W bardziej tradycyjnym romansie bywa dość podobnie, z tym że nacisk nie pada na zdobywanie bogactwa przez milionera, którego już spotykamy w tej postaci, lecz na “zdobywanie” tego milionera na męża. Przypomnę tu Trędowatą, utwór pod tym względem znamienny. Będąc po raz pierwszy w “towarzystwie”, wywodząca się z drobniejszej szlachty Stefcia Rudecka, odczuwa “w tej uprzywilejowanej rasie” jakiś “urok nieuchwytny, działający na wytworne natury”9. Możemy sądzić, że chodzi tylko o arystokrację i jej klimat, a sama bohaterka przypuszcza, że “powodem tego może być majestat ich [tj. magnaterii – przyp. AM] wiekowego możnowładztwa10. Pojawiająca się bezpośrednio potem w myślach Stefci charakterystyka Waldemara dotyczy jednak także jego bogactwa:

“Jest wielkim panem, rodowym karmazynem. Nie zrobi ujmy swym przodkom. [...] Czynny, energiczny, prawdziwy pan, magnat i milioner, pojmował poważnie swe zadanie w społeczeństwie [...]. Kobiety szalały za nim: jedne olśniewał blask milionów i świetna partia, inne kochały go prawdziwie”11.

Główna bohaterka Trędowatej oczywiście w założeniu należy do tych ostatnich, kochających “prawdziwie”, liczyć się więc ma dla niej wyłącznie “szlachetność”, patriotyzm i nieskończona lista zalet wspaniałego ordynata. Ale i ją przecież w olbrzymim stopniu ów “blask milionów” olśniewa czy nawet oszołamia. Tak samo ma on zresztą oszołomić czytelniczkę czy czytelnika. Istniejące w powieści opisy bogactwa Michorowskich są bowiem charakterystycznie mnożone. Nie wystarczy więc, że oglądamy Głębowicze, majątek Waldemara, razem z jadącą tam powozem Stefcią, to jeszcze na początku następnego rozdziału pojawia się znowuż opis potężnego i wręcz wspaniałego pałacu-zamczyska, z wieżyczkami, basztami, arkadami, krużgankami, marmurowymi tarasami (sięgającymi drugiego piętra!) etc., otoczonego niezwykle wielkimi drzewami oraz cudownymi gazonami z wodotryskiem, basenem i rzeźbioną grupą stojącą na skale, z wiszącym na tarasie ogrodem, pełnym egzotycznych pomarańcz, cedrów i mirtów, nie mówiąc o różach, ogrodach angielskich, werandach, altanach, a tyle tam tego wszystkiego, że wręcz niemożliwością wydaje się pomieszczenie tego nadmiaru rzeczy – mających świadczyć o dawnym pochodzeniu rodu Michorowskich i ich niezmierzonym bogactwie – w otoczeniu jednego zamku czy pałacu. Nic więc dziwnego, że i autorka pisze o “przepychu” tej siedziby i jej “wielkości magnackiej”12. Waldemar jest bowiem przede wszystkich charakteryzowany jako magnat (“Był jednym z tych magnatów, którzy nie nosząc swego majestatu przed sobą, mają go bezwiednie w sobie. Nie myśląc o tym, był zawsze i wszędzie panem [...]”13 – stwierdza autorka), a określenie to sygnalizuje w XX w. przede wszystkim już właśnie bogactwo. Czytelniczka utworu powinna więc uwierzyć nie tylko w owe wspaniałe miliony ukochanego Stefci, ale i zauważyć, że poślubiając Waldemara znalazłaby się ona w sferze znacznie przewyższającej jej własną – zarówno tytułami, jak bogactwem i władzą, że czekałby ją wówczas szczęśliwy los Kopciuszka.

Imię owej baśniowej bohaterki nie padło tu bynajmniej przypadkowo; losy Stefci Rudeckiej bowiem – poza finalną śmiercią – są jedną z nieskończenie wielu romansowych realizacji schematu fabularnego opartego na tej baśni. Kopciuszek jest chyba baśnią najbardziej popularną ze wszystkich utworów należących do tego gatunku i najczęściej trawestowaną, a oparty na niej schemat fabularny jest powielany już nie w setkach tysięcy (pisząc o zachodzącym przemieszczaniu między mitem, baśnią a literaturą, Northrop Frye stwierdza m.in. “literatura mieszczańska powtórzyła setki tysięcy razy historię Kopciuszka”14), ale w setkach milionów czy nawet w miliardach egzemplarzy (jeżeli wziąć pod uwagę dzisiejszą masową produkcję romansowych serii, zwłaszcza zaś serii “Harlequin”). Bruno Bettelheim dostrzega w Kopciuszku co prawda przede wszystkim modelową opowieść “o rywalizacji i zazdrości między rodzeństwem oraz o sposobach jej przezwyciężania”15, a psychoanalityczna, wywodząca się z wizji Freudowskiej, metoda badania każe mu zwrócić uwagę wyłącznie na seksualne elementy tej baśni, tj. zarówno na przezwyciężanie przez jej bohaterkę kompleksu edypalnego (jej miłość do ojca przekształca się w miłość do Księcia), jak na przejawianie się rywalizacji między rodzeństwem tej samej płci na płaszczyźnie seksualnej. Interpretacja ta, w stosunkowo najmniejszym stopniu dotycząca związku między Kopciuszkiem a Królewiczem i nie zauważająca związanej z tym związkiem problematyki społecznej, tylko częściowo tłumaczy wszechobecność tego schematu fabularnego w romansie. Choć bowiem Bettelheim spostrzega, iż “życie bohaterki będzie szczęśliwe, o wiele szczęśliwsze niż los rodziców” i uważa, iż baśń ta również wskazuje, iż “każdy człowiek może znaleźć w szczęśliwym małżeństwie głębokie spełnienie seksualne [...]”16, niemniej jednak nie interesuje go swoista “nośność” jej schematu fabularnego. Powtarzającymi się w późniejszej literaturze elementami tego schematu jest przecież nie tyle wątek edypalny (ojciec Kopciuszka zresztą nawet nie we wszystkich 345 wersjach baśni17 występuje, lecz tylko w dwóch ich grupach, podejrzewam, że niekoniecznie najliczniejszych), który spotykamy jedynie w zalążku, przy okazji przeszkód utrudniających czy uniemożliwiających małżeństwo bohaterów, ani nawet nie motyw rywalizacji rodzeństwa (w literaturze popularnej w ogóle nie taki częsty), ile historia miłosna kończąca się małżeństwem dziewczyny z mężczyzną znajdującym się o wiele wyżej na drabinie społecznej, a także znacznie od niej bogatszym (właśnie tego ostatniego elementu fabuły baśniowej Bettelheim zupełnie nie podkreśla). Kontynuowany później w literaturze wysokoartystycznej i popularnej (tu w sposób o wiele bardziej uproszczony) schemat baśniowy Kopciuszka dotyczy więc pięknej i bardzo cnotliwej dziewczyny, będącej najczęściej osobą o stosunkowo niższym statusie społecznym niż jej ukochany, przeważnie nawet ubogiej, a także często pozbawionej walorów potrzebnych do zdobycia ręki wybrańca (niepozornej, nieefektownej, źle ubranej). Mężczyzna jej marzeń jest zaś bogaty i wspaniały. W nowszych, popularnych wersjach schematu jest to milioner (lub człowiek, który ma wszelkie szanse nim niedługo zostać), najczęściej właściciel wspaniale rozwijającej się firmy komputerowej, czasem potentat przemysłowy, prasowy czy filmowy. Wróżka, która umożliwia dostanie się Kopciuszka na bal, tu oczywiście nie występuje, do małżeństwa dochodzi zaś dzięki całemu szeregowi przypadków, pozwalających Księciu-milionerowi (choćby potencjalnemu) odkryć właściwe piękno dziewczyny i jej zalety charakteru, a wreszcie – przezwyciężyć ewentualne przeszkody, stawiane niekiedy przez jego rodzinę (w najbardziej współczesnej nam literaturze popularnej przeszkody te już nawet nie pojawiają się). Niemal zawsze ten schemat kończy się happy endem.

Nim jednak czytelnik przekona się, że bohaterowie staną na ślubnym kobiercu, niejeden raz zetknie się z absolutną aprobatą dla władzy i bogactwa, wyrażoną przede wszystkim w postaci głównego amanta tego rodzaju utworów i w stosunku do nich Kopciuszka. Te dwa czynniki są bowiem są afrodyzjakami, przyciągającymi w powieści wszystkie bohaterki, a i czytelniczka powinna tak samo jak one reagować na wspaniałych współczesnych bogaczy-herosów. Dlatego też obrazy tego bogactwa bywają w powieściach wiele razy prezentowane, niekiedy ze swoistym nabożeństwem. Nie zawsze co prawda w sposób w pełni rozwinięty, gdyż swoiste unikanie opisowości przez większość współczesnych serii romansowych, zwłaszcza przez serię “Harlequin” i przez wydawane na dość zbliżonej zasadzie18 pseudohistoryczne romanse Barbary Cartland, prowadzi do znacznego ograniczania rozmiarów tych opisów, niekiedy zastąpionych przez krótkie wzmianki o pozycji społecznej mężczyzny. Nie ulega jednak wątpliwości, że wbrew formalnym deklaracjom, iż powieści serii “Harlequin” to “ogrody miłości”, lub wbrew pouczeniom w rodzaju: “jedyną ważną rzeczą w życiu jest miłość”19 (w cytowanym utworze nawet włożonym w usta matki bohaterki, nie żyjącej już podczas jego akcji), przynajmniej jednakowo ważne okazują się w tych utworach pieniądze. Jakimś dziwnym trafem bowiem heroiny współczesnych popularnych romansów wręcz nie potrafią zakochać się w człowieku, który posiada ich mniej niż one. Za charakterystyczny przykład współczesnej realizacji wątku Kopciuszka można uznać np. właśnie powieść, z której pochodził ten ostatni cytat, Raj odnaleziony Barbary Cartland (powst. w 1985 r., polskie wyd. 1992 r.). Jego akcja rozgrywa się w Anglii w czasach wojen napoleońskich. Wywodząca się z tzw. dobrej, ale zubożałej rodziny bohaterka (córka lorda) przypadkowo jest nie zauważonym przez rozmówców świadkiem rozmowy na temat planowanego skrytobójczego morderstwa księcia regenta i chcąc mu zapobiec, udaje się incognito do jednego ze swych sąsiadów, młodego, przystojnego i bardzo bogatego hrabiego. Oto widziany jej oczyma jego pałac (który zresztą bohaterka, jako mieszkająca w okolicy, powinna widzieć znacznie wcześniej):

“Gdy pałac ukazał się przed nią, osądziła, że jego wspaniałość wręcz zapiera dech w piersiach. Był piękniejszy niż wszystko, co sobie wyobrażała w marzeniach. Nie tylko imponujący, wyglądał jak ... zaczarowany. [...]; nie umknęło jej nic z tego piękna: słońce odbijające się w oknach jak w brylantach, srebrzyście lśniące jezioro z białymi i czarnymi łabędziami i wspaniała architektura mostka przerzuconego przez jezioro [...]”20.

Nic więc dziwnego, że gdy heroina znajdzie się w owym pałacu, a później w londyńskim domu hrabiego, co chwila zachwyca się wspaniałością wnętrz, urządzonych zapewne też stylowo, i z pewnością bogato, gdy zaś potem – po zadawalającym zapobieżeniu skrytobójstwu – opuszcza ten pałac, obok przystojnego hrabiego wspomina z tęsknotą także:

“[...] pyszne jedzenie, jakie podawano jej do łóżka, srebrne dzbanki do kawy i śmietanki, filiżanki i talerzyki z porcelany Derby. Wszystko to zostawiła za sobą i nigdy już tego nie ujrzy”21.

Ostatecznie jednak oczywiście bohaterka – mimo iż przerażona “nieskromnymi” propozycjami hrabiego ucieka z jego domu, nie podawszy mu, niczym Kopciuszek, nazwiska ani adresu – zostaje przez niego znaleziona i otrzymuje propozycję małżeństwa, gwarantującą, że zarówno zachwycający ją pałac, jak i owa zastawa stołowa będą jej własnością.

Można by tu podać jako przykład znakomitą większość utworów publikowanych w serii “Harlequin” albo wykazać na podstawie szczegółowych statystycznych wyliczeń, ile razy w nich czy w innych współczesnych romansach ewidentnie występuje jako amant człowiek bogaty i dodatkowo jeszcze utytułowany (ci ostatni pojawiają się zwłaszcza w romansach historycznych, a właściwie pseudohistorycznych). Są to jednak zabiegi bardzo pracochłonne i o tyle zbędne, że wyjątkowo oboje bohaterów powieści znajdują się w identycznej sytuacji społecznej czy finansowej (przy czym nigdy jednak nie są oboje biedakami), a właściwie na palcach jednej może nawet tylko ręki można policzyć wypadki, gdy jest on człowiekiem ubogim, a bohaterka milionerką, czyli takie, w których mamy do czynienia ze schematem Kopciuszka á rebours, tj. Kopciuszkiem staje się tutaj mężczyzna. W znakomitej większości romansów pieniądze i odpowiednio wyższe stanowisko społeczne posiada więc właśnie mężczyzna, co bardziej jest zgodne z tradycyjnym ujęciem, wedle którego to dla kobiety małżeństwo jest pod każdym względem awansem i praktycznie jedyną drogą zdobycia przez nią milionów, traktowanych tu de facto jako swoisty afrodyzjak.

Oto jeden ze znamiennych przykładów – powieść Ivony Trump Kochać samotnie22. Przedstawione są w niej – zapewne w dużym stopniu oparte na autentycznych wydarzeniach – losy młodej czeskiej narciarki, która podczas mistrzostw w latach 60. naszego stulecia ucieka ze swego kraju, pracując w Austrii początkowo w hotelu i jako modelka. W fabule tej powieści nie jest przy tym szczególnie istotne, że zdobywa ona swą pracą i przemyślnością tyle pieniędzy, iż później może kupić hotel, w którym początkowo była pokojówką, lecz jej szczęście polega na tym, że pokochuje ze wzajemnością amerykańskiego milionera i napawa się bogactwem. Co prawda nie mają upragnionego dziecka, a milioner zdradza bohaterkę z jej największą przyjaciółką i szczęśliwa początkowo para się rozwodzi, ale zdradzona bohaterka już podczas trwania tego małżeństwa zdobywa następnego kandydata na męża – oczywiście także milionera, w dodatku jeszcze bardziej przystojnego i posiadającego jeszcze więcej milionów. Nie tylko więc albo nawet nie tyle wolność, ile milioner i bogactwo są widać szczytem marzeń tej postaci, Kopciuszka pochodzącego tym razem z Europy socjalistycznej, i... autorki. Te wartości są zresztą w utworze powiązane – jego fabuła jasno mówi, że prawdziwa wolność polega na możności robienia pieniędzy i znalezienia milionera na męża.

I jeszcze jeden przykład, tym razem wydana w serii “Harlequin” w listopadzie 1999 r. (oryginał ukazał się w 1998 r.), czyli całkiem jeszcze “ciepła”, powieść sygnowana nazwiskiem Alexandry Sellers Zawód: milioner. Tu już nie ma najmniejszych złudzeń. Główna heroina, zarazem piękna (na tyle, że gra w filmach rolę amantki) i szalenie mądra (czyni jakieś “wynalazki”, projektując m.in. użycie przestrzeni wirtualnej w klubach i kawiarniach), od pierwszej sceny szuka milionera za pomocą ogłoszeń w prasie. Co prawda szuka go niby jako sponsora do utrzymania laboratorium, ale gdy okazuje się on – jako człowiek bardzo przystojny i ogromnie bogaty – doskonałym kandydatem na męża, wszelkie hamulce pryskają. Zresztą i wcześniej polegały tylko na kompleksach bohaterki, która chciała, by kochał ją człowiek umiejący w niej dostrzec nie tylko piękne ciało, lecz również walory intelektu. Romansowy milioner sprostał tym wymaganiom i pokochał obie strony bohaterki, a w powieści pojawia się w tym momencie opis bezpośrednio utożsamiający miłość, piękno natury i złoto:

“Słońce znikało w falach oceanu , zabarwiając go na złoty kolor. Wszystko lśniło złotem: metalowa barierka tarasu, rośliny, nawet lód w zapomnianej szklance. Brad czuł się jak Midas: wszystko, na co spojrzał, zmieniało się w złoto. Zatrzymał wzrok na kobiecie, którą trzymał w ramionach. Jej skóra i włosy również lśniły złotem, ale to złoto było żywe, ciepłe. Bez słowa wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni”23.

Rola pieniędzy jako już nie tylko afrodyzjaku, ale magnesu wszystkich poczynań życiowych widoczna jest najbardziej w tych romansach, których akcja obraca się w sferach filmu czy przemysłu. W powieściach tych niejednokrotnie pojawiają się przy tym stwierdzenia w rodzaju: “cały świat się kręci tylko wokół seksu i pieniędzy”24 , mające jednak nie tyle charakter demaskacji i potępienia, ile raczej beznamiętnego stwierdzenia (wszystkie bohaterki utworu, z którego pochodzi ten cytat, w jego finale nie mogą zresztą narzekać na brak ani jednego, ani drugiego). Pieniądze i seks – pod którego wpływem powstałe uczucia są traktowane w większości współczesnych popularnych romansów jako ta wielka, właściwa miłość – są też faktycznie w nich wszystkich największymi faktycznymi wartościami, do których zmierzają ich protagonistki.

4. Wyjątek potwierdzający regułę: ci ohydni milionerzy w czarnym amerykańskim kryminale

Nieco odmiennie przedstawia się rola bogactwa w powieści kryminalnej. Warto zauważyć, że głównym jej bohaterem jest – począwszy od Artura Conan Doyle’a, a nawet Edgara Allana Poe – detektyw, który raczej siłą rzeczy nie należy do wielkich posiadaczy, gdyż pracuje jako adwokat, prywatny detektyw, policjant czy milicjant, a czasem ma zupełnie inny zawód25. We większości tradycyjnych powieści kryminalnych przy okazji zbrodni jest jednak też ukazywane bogactwo, bo przede wszystkim ono bywa tych zbrodni przyczyną. Mimo że przestępstwa w owych powieściach są dokonywane właśnie w rozmaitych wyższych, a w każdym razie bogatych sferach, czytelnik na ogół nie odnosi wrażenia, że sfery te są potępione. Nie, zbrodnia jest tam prezentowana jako coś niezwykłego i wyjątkowego, a po jej wykryciu i schwytaniu przestępcy świat wraca do normy, gdyż zło zostanie ukarane i z tą chwilą zniknie, bogacze zaś mogą żyć dalej wspaniale i szczęśliwie, a także do woli cieszyć się swym “uczciwie” zdobytym bogactwem. Typowe powieści kryminalne nie odbiegają pod tym względem daleko od aksjologii właściwej romansowi, a w przeważającej mierze całej literaturze popularnej.

Inaczej jest jednak w tzw. amerykańskim czarnym kryminale. Tutaj nie tylko przestępstwo jest popełniane dla zysku, ale akcent pada – zwłaszcza w twórczości Earle’a Stanleya Gardnera – na całą sferę ludzi najbardziej w nie uwikłanych: polityków, wielkich gangsterów, milionerów. Wszyscy oni bowiem są przedstawiani jako przestępcy, popełniają morderstwa własnymi i cudzymi rękoma. Nie może ich ukarać prawo i doścignąć sprawiedliwość (której aparat, zwłaszcza policja, też często jest ukazywany jako poddany władzy pieniądza, czyli przekupny), wielkie pieniądze służą im do umknięcia przed karą. Są przy tym od pierwszej strony, na której się pojawiają, aż po ostatnią, gdy już wiemy, że są zbrodniarzami, po prostu antypatyczni. W przeciwieństwie do romansów, w których pełnią funkcje wspaniałych amantów, w czarnym amerykańskim kryminale różnego rodzaju milionerzy są przeważnie niezbyt młodzi i wcale nie piękni. Podobnie nie tyle olśniewające, ile przynajmniej niemiłe są ich pałace czy apartamenty, do których zwykłemu śmiertelnikowi nie sposób się dostać, jak również antypatyczna jest wspaniale wytresowana służba. Milionerzy nie budzą też w nikim miłości, lecz ją kupują. Są symbolem tego, co wielkie bogactwo potrafi zrobić z człowiekiem najgorszego – pychy, arogancji, przekonania, że znajdują się ponad zwykłymi śmiertelnikami i nie obowiązuje ich prawo.

Ale w literaturze popularnej postacie te są jednak wyjątkowe, tak jak wyjątkiem potwierdzającym regułę apoteozowania w niej bogactwa jest czarna amerykańska powieść kryminalna.

Przypisy

1 Miron [A. Michaux], Na dziś [w:] J. Jaworskiego Kalendarz ilustrowany na rok 1873, s. 125; cyt. za: E. Orzeszkowa, Listy o literaturze [w:] Pisma krytycznoliterackie, zebrał i oprac. E. Jankowski, Wrocław 1959, s. 85.

2 Ibidem, s. 113.

3 Zob. E. Orzeszkowa, Pan Graba, Warszawa 1971, s. 662.

4 Zastanówmy się chwilę, czy z patriotycznego punktu widzenia nie byłoby właściwiej, gdyby Wokulski występował jako kupiec-Wallenrod, który dostarczałby rosyjskim wojskom niedobre produkty? – oczywiście jest to hipoteza postawiona nie na serio, gdyż wszelakiego typu “gdybanie” nie ma sensu wobec istnienia konkretnego utworu literackiego w kształcie stworzonym przez autora, ale zwróćmy uwagę na to, że wallenrodyzmem by się raczej ten bohater na tyle nie wzbogacił, by móc być wpuszczony na salony państwa Łęckich.

5 Por. E. Morin, Duch czasu, przeł. A. Frybesowa, Kraków 1965.

6 B. T. Bradford, Kobiety jego życia, przeł. M. Dutkiewicz, Warszawa 1993, s. 15-16.

7 Ibidem, s. 31; podkreślenie – AM.

8 Ibidem, s. 358.

9 H. Mniszek, Trędowata. Powieść, Kraków 1988, t. 1, s. 60.

10 Ibidem; podkreślenie – AM.

11 Ibidem; podkreślenie – AM.

12 Ibidem, s. 166.

13 Ibidem, s. 206.

14 N. Frye, Mit, fikcja, przemieszczenie, przeł. E. Muskat-Tabakowska [w:] Studia z teorii literatury. Archiwum przekładów “Pamiętnika Literackiego” I, Wrocław 1977, s. 296.

15 B. Betttelheim, Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni, przeł. i przedmową opatrzyła D. Danek, Warszawa 1985, t. 2, s. 190-191.

16 B. Bettelheim, op. cit., t. 2, s. 200.

17 Cytowana przez Bettelheima praca Marian Roalfe Cox (Cinderella. Three Hundred and Forty-five Variants, London 1893), jak sam tytuł wskazuje, wyróżnia 345 wariantów tej baśni.

18 Mały format, czyli 160, objętość ograniczona do ok. 160-200 s.

19 B. Cartland, Raj odnaleziony, przeł. I. Przybysz, Warszawa 1992, s. 42.

20 Ibidem, s. 64-65.

21 Ibidem, s. 149.

22 I. Trump [Ivana Inc], Kochać samotnie, przeł. J. Jachmann, Warszawa 1993. Nie wiadomo, dlaczego w polskim przekładzie tytułu pojawia się etykietka “samotnej miłości”, gdyż jej tytuł w jęz. angielskim brzmi For Love Alone.

23 A. Sellers, Zawód: milioner, przeł. A. Patkowska, Warszawa 1999, seria “Harlequin”.

24 Sh. Conran, Koronka, przeł. Z. Kierszys, Poznań 1992, s. 462.

25 Jedynie na zasadzie wyjątku w powieściach Dorothy L. Sayers funkcje detektywa pełni lord Peter Wimsey, bogaty dyletant, odnoszący sukcesy dzięki sile swego intelektu.