PIEŚŃ W OBOZIE POD ŻWAŃCEM 1653

 

Bracia, bracia, do koni!

Już flaszka na stole'

Dopadszy szklanej broni,

Wypadajmy w pole!

 

By zabito żółdową

Wojnę i z jej głodem!

My wkroczmy [w] służbę nową

Z winem albo z miodem!

 

Chociażby pod Kamieńcem

Chmielnicki był z chanem -

Mnie pod biesiednym wieńcem

Dobra myśl hetmanem.

 

Niech, kogo świerzbią plecy,

Wsiada na Tatary -

Ja z niego drwię pijęcy

Petercyment stary.

 

Nie pytam, co król myśli

I co stawa w radzie,

Jeśli Węgrowie przyszli,

Kto pójdzie w zakładzie.

 

Fraszka Mikiesz, Kemeni!

Za tego węgrzyna

Każdy z nas ich zamieni,

Co ma w krośnie wina.

 

Nie chcę na straże nocne,

Na szylwacht, na harce.

To kunszt: zmóc trunki mocne

I szykować garce.

 

Niech mię wódz w podjazd zaśle

(Do beczki, nie dalej),

Pójdę, lecz przy tym haśle:

"Natocz" albo ,.nalej".

 

Niech na mankament prochu

Skarżą się puszkarze:

Byle win stało w lochu,

Sęku na bazarze.

 

Nie pójdę do potrzeby,

Chociaż trwogę biją,

Ale nadstawię gęby,

Kiedy czop wybiją.

 

Kiedy żołdu nie płacą

I ćwierci w borg bieżą.

Kiedy i porę tracą,

Zimą nas ciemiężą,

 

Nalej i daj co trzeba

Sera i gomółki.

Stój! Nie mam do niej chleba

Królewskiego bułki!


SPIS WIERSZY