ANAMNEZIS

 

Kwiaty pną się tęczowe wśród kościołów milczących -

rosa w czarach się zbiera - kryształowych i lśniących.

Na szafirów ocean księżyc złoty wypłynął,

jęk się ozwał derkacza i za lasem gdzieś ginął.

Grają chóry aniołów - nie, to w sennych szuwarach -

korowody mar płyną - niosą ciało na marach.

I wstecz za się spojrzałem - na czarne kurhany,

lico widzę przecudne Pani mi nie znanéj.

"Czy pamiętasz? jak przy kolumnie Memnona

ty mię wziąłeś kapłankę w królewskie ramiona?"

- Ja Cię nie znam. -

"Z dolin Hiamawatu

uniosłeś mię - zapach błękitnego kwiatu".

- Nie pomnę. -

"A w czarnej Tartaryi

tyś mię nawrócił rycerz - do imienia Maryi".

- Nie wiem. -

"I jeszcze - ujrzałeś na balu

moje oczy - szafiry - stopione w opalu".

- I łódź moja płynęła w te zamarzłe morza -

dziś dbam więcej o rosę karmicielkę zboża,

niźli sny szczęścia. - - - - - - - - - - - - - - - - -

- - - - - - - - - - - - - - W chmurach żarzą się łyśnice,

jak pożar spalający wysp mych czarownicę.

- Przebacz! szepce mi jabłoń kwietna przetowłosa -

- przebacz nam! szepcą niwy, gwiazdy i niebiosa.

Dedykacja (5631 bytes)

SPIS WIERSZY