* * *

 

Jaki lekki - zwinny - chybki -

sunę przez zarośla!

mój skok przesadza polany,

skąpane w mgle i księżycu.

Oczy migocą zielono,

grzbiet się pręży,

cętki błyskają w zaroślach.

Otom król chytrych, silnych

zwierząt: ja -

tygrys.

I widzę:

siedzi pod czerwoną palmą

w białej sukni -

z księgą indyjskiej mądrości.

Pełzam w gęstwinie dżungli -

u nóg jej począłem się łasić -

w obłędzie strachu

nie śmie drgnąć.

Patrzy na mnie, patrzy -

jak ptak o bijącym gwałtownie sercu.

Lekko ją łapą

przechylam -

ona próbuje wstać -

i nagle -

kły wbijam w klatkę piersiową

- strumienie gorącej krwi

w bolesnym jęku

wiją się przed mymi oczyma.

Ona tylko raz -

mój Boże -

szepnęła moje imię -

I obudziłem się -

mój Boże -

własną

pierś rozdarłem

i broczę krwią.


SPIS WIERSZY