Żywiołem moim huragany wód.

Lecz pomnę, żyłem nad brzegami rzeczki,

poiły wonią mnie drobne kwiateczki

i wierzb otaczał pieszczotliwy chłód.

Migały rybek szybujące strzałki,

jak pierś kobieca świecił piasek miałki -

woda szeptała: baw się ze mną, baw...

Wtem usłyszałem nade mną w purpurze

orły lecące piersią przeciw chmurze,

jak przeciw Persom para greckich naw.

I szał mnie porwał - i miecz zardzewiony

rzuciłem w serce kochanki wyśnionej -

i biegłem w puszcze, choć słyszałem jęk.

A Bóg mnie przeklął. Ja przekląłem Boga.

Odtąd me serce nie zna, co jest trwoga

i mowy innej, nad fal ciemnych dźwięk.

 

Na skałach leżał okrętowy tram.

Topór do ręki. Wypłynąłem śmiało

słońcu naprzeciw, co jeszcze nie wstało.

Nade mną orły dwa. Ja człowiek - sam.


SPIS WIERSZY