Pod Sibinem, 9 XII [l683], cztery mile od Lubowli.

Nie zdało się dobywać Preszowa: i dla chłodu, i dla głodu, i dla nieochoty, i dla drugich przyczyn, które, da P. Bóg, ustnie opowiem. Tu P. Bóg z łaski swojej świętej znacznie nas pobłogosławił, bo wprzód idąc p. starosta łucki nadciął kawalerii węgierskiej a oraz i piechoty, która była wyszła w sukursie kawalerii, i zaraz miasto blokował, w którym prócz mieszczan i szlachty było kilkaset konnych i pieszych żołnierzów Tekolego, których umyślnie tu z Lewoczy i innych było sprowadzono prezydyj. Za moim tedy wczorajszym przyjściem w dzień Najśw. Panny Poczęcia, a za uderzeniem kilkadziesiąt razów z dział tylko litewskich, które były przyszły od Lubowli z p. Połubińskim młodym, poddało się to miasto na dyskrecję. Żołnierze służbę przyjmują i przysięgają wiarę cesarzowi, którym ja dam swoich pieniędzy dla przychęcenia drugich.

My bardzo tu wszyscy radzi temu wzięciu miasta, gdzie się część naszego zmieści wojska, bo co żywo do tej nieszczęsnej nakierowało Polski i oczy obróciło, lubośmy tu weszli w kraj bardzo dobry i żyzny; ale umyślnie drudzy zdrajcy palą nie tylko zboża, wsi, miasta, ale i kościoły katolickie, aby się tu nie ostać, tego nie wiedząc, że by nieprzyjaciel, wziąwszy serce, poszedłby za nimi w Polskę i oddałby im to palenie.

Miasto to tu dosyć dobre i piękne, i ledwo nie tak obronne jako i Preszów. Żołnierze ci, co się poddali, zaraz się obiecują iść bić z ostatkiem jeszcze tych hultajów, co się tułają między tym tu miejscem a Lubowlą; z którymi wyprawuję p. starostę łuckiego znowu i przez tę list daję okazję. O Joannellim tu nie słychać ani żadnej po Grotkowskim od Lubowli wiadomości, lubośmy już są tak one j bliscy; znać, że to dla tego wieszającego się po drogach łotrostwa. Po uczynionej dyspozycji wojska, tej fortecy i innych do tego należących spraw spodziewam się stanąć w Lubowli le 12 ou 13eme du mois, jeśli wody jakie nie przeszkodzą. Bo tu zima cale zginęła: wody bieżą jak na wiosnę, a całą noc deszcz lał.

Mnie się koniecznie trzeba zabawić w Lubowli: nie tylko że co żywo zaraz pryśnie do Polski, ale i dla wiadomości z Lincu, bez czego gdybym odjechał, to wszystkie rzeczy, na które się kilka miesięcy z taką robiło pracą, upadłyby; przez co i Polska nasza nabrałaby się strachu. I Absolon także, który tu jest przy mnie w poczciwym areszcie, przysłał, prosząc na żywy Bóg, abym z Węgier nie wyjeżdżał tak prędko, zapraszając mię do pałacu kesmarskiego (gdzie stoi p. marszałek nadworny koronny, a należy to Tekolemu), obiecując, że za listami jego, które wyprawił, przyjdzie jeszcze Tekoli do reflekcji.

Sam tedy nie wiem, co czynić; bo tak daleko trudzić Wci serca mego nie śmiem, a żyć zaś dłużej i wytrwać bez Wci serca mego rzecz niepodobna. Gdyby można, abyś Wć moje serce mogła się wybrać choć do Czorsztyna - jeśli już tamten zamek Joannellego, który jeszcze o pół ćwierci mili od Czorsztyna, odebrany od ludzi Tekolego - tobym ja tę najgorszą drogę, która jest między Czorsztynem a Lubowlą, letko przebiegał, a tak by się obojgu wygodzić mogło. Jeśli zaś w tym zamku jest nieprzyjaciel, toby już dalej Wci sercu memu jechać nie przyszło, chyba do Nowego Targu; o czym wszystkim jako najprędszej czekać będę wiadomości, całując jako zawsze wszystkie śliczności Wci serca mego jedynego. A M. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci całuję i obłapiam.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI