Pod Żurawnem, 30 IX [l676] w nocy.

List ten że się na wielki posyła hazard, dlatego nie może się pisać, tylko to, co może być wszystkim wiadomo. Wć moja jedyna pociecho nibyś była d'accord avec Imbraim pasza, boś mię milion razy bardziej poturbowała listem swym powtórnym niżeli jego wszystkie potęgi; a tak się jeszcze zdarzyło, że mi na koniu ten list oddany, kiedy i nasze, i nieprzyjacielskie do szyku wychodziło wojsko. Uważ tedy Wć moje jedyne serce, jeżeli to nieprzyjacielowi nie wielki w tym liście przybył sukurs, bo szczęście wielkie, żem z konia nie spadł albo że mi się jeszcze co gorszego nie stało, te ostatnie listu czytając słowa:

"Adieu, peut-etre pour jamais". Ja na nic nie jestem bardziej żałosny, jako na tych złych ludzi, co z bajkami do Wci mego serca przychodzą. Powinni radzić wszyscy o zdrowiu Wci mojej duszy, a nie one tymi niepewnymi alterować powieściami. Niech P. Bóg będzie za wszystko na wieki pochwalon, ale niemniej i za te świeże utrapienie moje, ile pod taki jeszcze czas, gdzie wszystkie siły do serca zbierać było potrzeba, nie one z nich ogołacać. Ale i w tym co za nieszczęście, że za odcięciem pasów żadnej o poprawie zdrowia (która że się już stała, mam wielką w P. Bogu ufność) nie będę mógł mieć wiadomości. W tak długim zaś być oczekiwaniu, o, co za męka, o, co za ciężkość i duszy, i serca!

Nowiny wypisuje M. Brunetti, bo ja czasu nie mam i teraz zaraz wsiadam na koń; i już partia wojska poszła, aby nocą uderzyć gdzie na Tatarów po wsiach stojących. Po napisaniu listu ostatniego du 27eme, nazajutrz, tj. 28eme, przyszło paszów kilka z wojskami do chana, z którym wyszedł szykiem ponad przeprawą i z daleka, właśnie niby w procesji, szedł koło nas, chcąc nas ze wszystkich stron okrążyć, a nawet i z tyłu od Dniestru posłał partię niemałą na obóz nasz, który jeszcze stamtąd nie był okopany; ale się to wszystko za łaską bożą nie udało. Czekaliśmy go cały dzień prawie w szyku, ale skoro się ku wieczorowi poczęło mieć, znowu nazad z tąż swą procesją i tąż drogą powracał. Pomknął się tedy szyk nasz ku nim i z działami, które niemałą szkodę w ich wielkich i gęstych czyniły kupach. Schodzili tedy bardzo prędko i pospieszali jeden za drugimi na łeb do swego obozu.

Tegoż dnia w wieczór przyjechał towarzysz księcia p, hetmana od pp. komisarzów, dając znać, że się zbliżają do nas z Imbraim paszą, który z Podola i Ukrainy najmniejszej rzeczy ustąpić nie chce; i owszem, jeszcze rzeczy nowej potrzebuje: aby mu Lipków wszystkich wydać, jako ludzi wiary jego.

Nazajutrz, tj. 29eme, przystąpił sam Imbraim pasza i tymże procesjonalnym szykiem wyszedł, i tąż drogą, z chanem i ze wszystkimi swymi potęgami. Muzyki, wielbłądów - niezmierna rzecz. Witaliśmy go tedy wychodzącego z dział, sprawiwszy też szyk nasz, w którym czekaliśmy go dzień prawie cały. Z południa jakoś zatoczył przeciwko nam dwie sztuce swej armaty, z której dwa razy tylko strzeliwszy, co prędzej one nazad retyrować kazał; a to, że nasi puszkarze zaraz ich puszkarza i paszę jednego przy nim zabili. Nic tedy nie bawiąc, z hukiem wielkim muzyk, począł z pola nazad schodzić; za którym ruszyłem znowu wojsko i działa, z których był niesłychanie canonne. Wtem orda z lasów, w których była zasadzona, z wielkim impetem wypadła, nie mogąc się doczekać, aby nam była, za postąpieniem się naszym dalszym za turecki szyk, tył wziąć mogła. Z tej tedy okazji, i już samym wieczorem, mocno-śmy się z nimi hałasowali, osobliwie na lewym skrzydle, gdzie i litewskie było wojsko; ale się tylko jednej części potykać przyszło. Turków się też niemało obróciło w posiłek Tatarom, i tak niemała była igraszka. W naszych bardzo mała szkoda, z łaski bożej. Z naszych nikt nie zginął, tylko mój towarzysz nieborak p. Tarnowski, co miał siostrzenicę z sobą jmci pani kamienieckiej, w pół z janczarki postrzelony. Drugi towarzysz księcia p. wojewody bełskiego, ten co z listami od pp. komisarzów do nas przyjechał, i tak zastawszy potrzebę, nie chciał, aż po niej odjechać; aż on nieborak i w dalszą wybrał się drogę. Zwał się Ulanickim. Trzeci namiestnik chorągwi petyorskiej księcia Radziwiłła. W nieprzyjacielu zaś szkoda znaczna i z pola spędzeni zostali. Między postrzelonymi pierwszy w rejestrze le pauvre Casmo Brunetti, ale le coup z łaski bożej favorable.

W nocy i dziś zbliżył się ich obóz do nas, że nie stoimy dalej od siebie, jako Zamek warszawski z Ujazdowem, tylko że jest kilka przeprawek między nimi a nami. Obóz ich widać nam arcydobrze, bo na kilku stoi górach i niziną nad rzeką Świecą. Imbraim pasza trzyma prawe skrzydło od Dniestru, a chan lewe od gór węgierskich. II n'y a rien au monde de si superbe, que leur camp. Un million de tentes; et il faut avouer, que c'est une tres grande armee et tres belle, et tres leste. Ceux qui ont dit que leur armee n'etait pas grande, sont dans la derniere confusion, et Karwowski ne sait que dire a cette heure, bo się wszystkiego zaparł i hospodar, i Turcy, że niczego cale odstępować nie obiecowali. I dziś znowu z tym przysłali, ostatniej od nas potrzebując deklaracji i aby ich zastawie kazaliśmy tu przyjść; a to dlatego, żeby ją nam w drodze odjęli, a nasi komisarze aby byli u nich na dyskrecji, którym ustawicznie grożą i źle ich traktują. A nawet i tych, co się ich tam i sam posyła, Tata-rowie odzierają, ani się żadna w tym nie może dojść sprawiedliwość. Dziś cały dzień kosze na baterie sobie gotowali na tej stronie rzeki; jutro co zechcą uczynić, obaczymy, mając mocną w P. Bogu naszym nadzieję, że oni z tym wszystkim swym aparatem albo z konfuzją odejdą, albo na dobry i uczciwy pozwolą pokój. Nie wątpimy też, że książę Radziwiłł, zebrawszy tamte wojska po zadzie idące, przyjdzie nam prędko na odsiecz i posiłek, jako i pospolite ruszenia.

Oto P. Bóg wielką rzecz nam dotąd zdarza, że ktokolwiek idzie za nami, tedy bezpiecznie do nas tu przechodzą. Lubo ordy na to pilnują, ale przecię pasów sobie odejmować nie pozwalamy. I Tatarowie też przy Turkach w kupie się trzymają, nie śmiejąc się rozdzielać, luboby się mieli czym dzielić. Chan, póko Imbraim pasza nie przyszedł, ledwo nie sam po całych nocach w ręku sobie trzymał konia, tak nas sobie przecię lekce ine ważą; i owszem, przyznają, że się dobrze Polacy biją. Dziś zażartował chan z Karwowskim, rzekłszy, "żeśmy się już nieraz bijali; ale mów królowi, niechaj każe samej Litwie z nami poigrać, bośmy się jeszcze nigdy z sobą nie bili".

Ja, za łaską bożą, zdrówem jeszcze, choć równa tej pracy, nie wiem, jeżeli kiedy była. Ale cóż mi po nim jest, jeśli nie usłyszę, a prędko, o polepszeniu tego, które sobie mam milion razy za droższe, nad swoje i bez którego żyć i momentu jednego nie chcę i nie pragnę? Całuję zatem wszystkie śliczności i ściskam z duszy Wci serca mego jedynego. Dzieci całuję i pozdrawiam, wszystkim ichmościom kłaniam i pozdrawiam.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI