23 VI [l670],

- Im częściej czytam list ostatni od Wci serca mego, spod Torunia pisany, tym się więcej złym zdrowiem Wci mojej duszy i tymi descensami, to w oczy, to w uszy z głowy spadającymi, turbować muszę. I to mi jednak żalu, turbacji i melankolii niemniej przydało, że Wć moje serce piszesz, żeś się przez te dwie lecie, jakoś tu powróciła, wniwecz obróciła. Znać, że się Wci sercu memu długi ze mną zda czas, bo luboś to nieraz więc i mówiąc powtarzała, i często, jam to jednak au chagrin albo a la promptitude, albo jakiej innej przypisywał przyczynie; ale kiedy to Wć moje serce i piszesz, a choć nie masz i półtora lat, jakeśmy się z sobą zjechali we Gdańsku, toć już nic dobrego sobie wróżyć i ominować nie mogę i widzę się dopiero cale być nieszczęśliwym i cale już niezdolnym do zniesienia tak wielu impetów konspirowanej na mnie złej fortuny.

O wczasie tutecznym moim nie oznajmuję, bo się Wć moje serce cale domyślić możesz, jaki w obozie być musi w tak wielkie gorąca, gdzie się wszystko ciepło a kwaśno pije. U stołu się siada po godzin sześciu, siedmiu na każdy dzień: la depense furieuse et insupportable. Jmp. wojewody kijowskiego dotąd tu nie masz, także i p. chorążego koronnego; jmp. wojewoda ruski odjechał do Lwowa. Nie masz tu tedy teraz w obozie, tylko jmp. pisarz, jmp. strażnik, jmp. generał Denhoff. Od posła z Turek jest wiadomość, że go leda jako przyjęto. Jeść mu nie dają i tłumacza mu jego własnego porwano i obrzezano na turecką wiarę. Grożą się bardzo na Polskę; a z Wołoch piszą, że już i wojnę do Polski obwołano, do czego jeśli przyjdzie, to ja nie wiem, skąd się tu będzie wprzód strzec, czy z przodu, czy z tyłu, bo jeszcze rzekną, żem ja Turków naprowadził. P. Bóg jeden nagroda, w którym wszystka nadzieja. Komisarze nasi rozjechali się. Odłożyli komisję ad tertium iulii, bo bez zastawy senatorskiej Kozacy nie chcą traktować; w którą to zastawę że z tutecznych senatorów żaden jechać nie chciał, posłali do Króla JMci, aby stamtąd przysłał senatorów.

Z pieniędzmi Wć moja duszo swymi co teraz czynić każesz, racz mi .prędko oznajmić; których nie oddano do rąk moich, tylko dwieście w tymfach, które w Żółkwi w sklepie zapieczętowane złożono. - Szyper, co z saszowymi szkutami chodził, i jednej mi cytryny ani pomarańczy nie przywiózł, wszystko pognoiwszy. Bo nie wiedzieć gdzie się bawił; ledwie po szkutach we dwie niedzieli się zjawił. Podobno też szkodę będę miał i w czym inszym. Już nie wiedzieć co czynić z tymi zdrajcami.

Choćbym więcej rad jeszcze z duszy pisał, jako przez pewną okazję, ale się nie może mieć la commodite necessaire, kiedy nad głową tak wiele ludzi siedzi; a do tego, że cyfry całą mi noc wzięły. Już tedy kończę, obłapiając i całując milion razów najśliczniejszą Marysieńkę. Gorąca sam u nas straszne i gdyby nie deszcze przepadały podczas, wniwecz by się obrócić przyszło, ile gdzie jeszcze wina siła pić się musi. Kubeczka obłapiam i całuję, a wszystkim kłaniam pilnie.

P. podstarości gniewski zebrał tam był .kilka tysięcy pieniędzy, osobliwie za woły stąd przysłane; teraz mi zaś ekspensę przysyła, już prawie połowę tych pieniędzy, to na naprawy, to na owsy, to wie go tylko nieszczęście na co. A żeby go zabito i z tym starostwem, które mię kilkanaście tysięcy stąd przysłanych w dobrej monecie kosztuje pieniędzy, a stamtąd nigdy i jednego nie widzę halerza! Dałem zrazu zaraz na zapomożenie tysiąc talerów, posłałem wołów trzysta kilkadziesiąt, i zbóż podobno różnych dwie szkucie, co uczyni pod dwadzieścia tysięcy, a stamtąd chyba mi sardele albo minogi przywiozą! Wszystka nadzieja była w tych pieniądzach, które już widzę on rozposażył. Tuteczna ekspensa równa się owej na elekcji, bo czasem na dzień cztery i pięć beczek wina wypiją.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI