A Jaworów, 11 V [l 668].

- Nie racz mi za złe mieć: mnie nie kapucynem ani kameldolem natura stworzyć chciała. Wszyscy na świecie ludzie, którzy mię znali, wierzyć temu nie mogli, abym się jedną żoną obejść mógł; a ja i z tą jedną cały rok już nie mieszkam, co nie tylko że się przyrodzeniu przykrzy, gdy mu się taki gwałt czyni, jako nie może być większy, ale i zdrowiu tak szkodzi, że już nie może bardziej. Ustawiczna gorączka dzień i noc, krosty po ciele, dymy do głowy takie, że się ledwie nie rozpada, a najbardziej począwszy od wiosny. -

Stąd do Żółkwi jutro jechać muszę na wczas i przyjęcie wdzięcznego gościa, księcia jmci Dymitra. Aleć też tu teraz na ten Jaworów i patrzyć nie mogę, wspominając na rozjazd i że tu Celadon ledwo nie najgorzej od wszystkich miejsc od swej najśliczniejszej był traktowany Astrei, a przy takich ludziach, którzy to bardzo dobrze uważali. -

Na kałuską arendę dotąd jeszcze nikogo słusznego dostać nie mogę. - Niesłychanie trudno o dostanie pieniędzy i dobrego arendarza, bo się tureckiej ludzie boją bardzo wojny, którym się już cale a cale wszyscy poddali Kozacy, złamawszy podhajecką zdradziecką przysięgę. Gdyby to P. Bóg dał, za zgodą teraźniejszą wszystkiego chrześcijaństwa, żeby im przynajmniej w Kandii mocno uczyniono dywersję, nie interesowałby się tu pewnie w kozackie sprawy Turczyn. -

Le Soucy me mande par sa derniere, że jeżeliby w tym czasie nie przyszło do 59 [układów] avec les Essences, żeby nie odjeżdżały, a poczekały na to miesiąc i drugi. Odpiszeć mu na to la Poudre, że już te zwłoki za serce się nam wlały i że jednej nad czas naznaczony wyjazdu czekać nie będą minuty. Wszak dosyć było i jest jeszcze czasu. - Niech mi odpuszczą: znać, że bardzo mało estymują Orondate albo nie wiedzą, na jakim jest miejscu i w jakiej posturze. Boć przecię, Bóg widzi, że les femmes des medecins et boulangers lepiej au jeu de paume traktują. Du temps de la Girouette niechby żona najpodlejsze-go z tamtych krajów przyjechała człowieka, to ją zaraz z tak wielką przyjęto dobrocią i uczyniono, cokolwiek możono, ile gdy bez swej szkody; a tam tego biednego żałować taburetu i nie domyślić się go ofiarować z dobrą gracją, ile takiej damie, nie ostatniej tu i tam kondycji! Najbardziej się dziwuję krewnym Bukietowym, tj. 17 [de Lionne] i temu drugiemu, tj. 96. Znać, że tam miłości nie masz za grosz między krewnymi, ile którego wywyższy P. Bóg i łaska pańska trochę wywyższy. Fi fi fi, z taką polityką: zaprawdę, nie masz się czego nauczyć. Lepszą by znalazł w Moskwie, choć ich zowiemy najgrubszym narodem. -

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI