W Solcu na wyjezdnym, 10 IV [1668].

- Ja się tego nie zapieram i nie wstydzę, żem wszystko stracił i wniwecz-em się obrócił. Gdybym to był stracił w karczmie w karty, w kostki albo dans es debauches, miałbym się był czego wstydać; albo żeby mię rodzice byli odumarli bardzo ubogim. Ale że przy łasce P. Boga było z potrzebę i według kondycji mojej, dlatego się wstydać nie masz czego: P. Bóg dał, P. Bóg wziął, jako swoje własne. Gdybym się też był spodziewał, że Wć bardziej estymowałaś moją kondycję niż osobę, i w tym bym się był baczył i przestrzegł o defektach moich, które jeszcze nie takie były, jakie są teraz. Żem nie przestrzegł wcześnie, abyś też Wć była tak wiele nie spendowała? A któż z P. Bogiem gadał! A któż wiedział i spodziewał się, że najlepsze majętności nieprzyjaciel nam tylko samym miał znieść i wniwecz zepsować! Kto kiedy rozumiał o takiej niewdzięczności tych, dla których się traciło i swoje spendowało! Kto o Króla JMci niedyskrecji, że po moich tak wielkich stratach jednego mi po odjeździe Wci złamanego nie dał halerza ani najmniejszego kawalca ziemi! Kto, żeby mi mego własnego, com okupił króla i rzeczpospolitą, wrócić nie miano! Kto szalbierstwa Formontowego, które już dotąd Wci ma być wiadome z własnej jego oryginalnej karty! Kto takich pustek, jakie są w Gniewie, takiej taniości we Gdańsku! Kto na koniec tego, że znosząc z siebie infamię, dla której nie mógłbym był w senacie zasiadać, musiałem dwanaście tysięcy naznaczyć we Gdańsku p. chorążemu, które na Wci naznaczyły się były potrzeby!

Piszesz Wć jeszcze, że podobno tę mam rację nieposyłania pieniędzy, że dóbr Wci nie trzymam. Już też w tym więcej niż piekielną mam krzywdę, boć to nigdy w mojej nie postało myśli! - Koszula moja ostatnia jest koszulą Waszeciną! I czy żem tak szalony, że nie wiem, co powinien mąż żonie, a żona mężowi? Czyż to ja mam skarby jakie, z którymi się kryję przed Wcią sercem moim? Te moje wszystkie dobra są Waszecinymi własnymi, bo Wć masz na nich dożywocie i sumę: cokolwiek by się z nich uprzedało, to tak z Waszeciną, jako i z moją szkodą. Ale kiedy to o kupca trudno, i złe pieniądze, toć mnie w tym trudno winować. - Skądże tu wziąć pieniądze i o czym jako znowu do obozu się wyprawić? Nie masz tedy innego sposobu, jeno Stryj przedać, za co, za to. Drugiego roku toż uczyniwszy, to coraz będzie mniej. Dobrze było przedtem hetmanić, kiedy panowie byli dyskretniejsi, kiedy Królowa JMć sypała a sypała pieniędzmi; ale teraz inne czasy. -

O tę też księżnę Wiśniowiecką wielką cierpię krzywdę, bom ci jej nigdy nie bronił, i owszem, jam naprzód ich wszystkie przestrzegł szalbierstwa. Wć samaś mówiła, żeś uznała z tego domu wielkie dobrodziejstwa, dla których nie możesz źle życzyć księżnie; cóżem ja tedy miał czynić? jeno do zgody z nią przystąpić, w czymem się zawsze dokładał Wci serca mego. Że się tej ostatniej nie trzymali zgody, to się ich pozywa i pewnie tego przypłacą dobrze i sprawę swoją z Zamoyskimi zepsują; ale że to zaraz być nie może, czyżem ja prawne chicanes powymyślał? Czy u mnie w ręku poskracać ich szalbierstwo? -

Wyjazd Wci ponieważ tak późny, że aż en septembre, w samą jesień, kiedy najgorsze i najniezdrowsze czasy, tedy nie śmiem radzić, aby z sobą brać Jakubka, lubo nie wątpię, że by to z wszelkim jego było wczasem. -

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI