Au camp de Kamieniec, 21 IX [1667].

Jedyna Marysieńku, dobrodziejko moja!

Wielką łaską bożą i niespodziewanym szczęściem nagoniłem wojsko o mil cztery od Kamieńca; skąd, stanąwszy dnia wczorajszego, na tym tu miejscu odzywam się Wci sercu memu. - Ja ze Lwowa bardzo w małej wyjechałem kompanii, bo wszyscy prawie, jedni na pogrzeb, drudzy do domów, rozjechali się. Nawet i p. starosta starogardzki w drodze mię odstąpił, bo żona jego tak długo do niego pisała, tak długo płakała, że się nazad wrócić musiał. Sam tu tedy za wszystkich pokutować będę, a P. Bóg wie jak długo, bo nieprzyjaciel dotąd na swoim pod Konstantynowem starym stoi miejscu, stąd mil piętnaście. Nie wiemże tedy, jeśli mię tu oblec zechce, czy-li prosto ruszy się ku Lwowu; za którym bym ci i ja postępować musiał. Bardzo się nadało to rozłożenie wojska przy fortecach i bardzo to nieprzyjacielowi zmieszało głowę, który prosto szedł na nasze wojsko. Gdyby było w kupie, obległszy go, dopiero myślał puścić zagony tatarskie aż po samą Wisłę; teraz zaś nie wie, kogo wprzód oblegać. Ja bym sobie życzył, żeby tu przyszedł do mnie, aby tam naszych nie psował krajów. Ja tu mam przy sobie trzy tysiące ludzi, a i tych czym pożywić nie mam. We Lwowie na komisji żaden i jednego nie wziął szeląga, tylko asygnacje, których ukąsić trudno. Gdybyśmy tak byli w kupie, to jednego tygodnia w oblężeniu wszystko by było wyzdychało wojsko. Nieprzyjaciel dotąd o naszych wielkich był pewien wojskach, bo się nie spodziewał, aby podczas takiej wojny wojska zwijać miano, i dlatego posłał do obydwóch hospodarów, tj. do wołoskiego i multańskiego, aby się z nimi złączyli. Ale wątpię, żeby to teraz czynili, mając mię tak bliskiego granic swych sąsiada. Tatarów, którzy weszli w ziemię naszą, kładzie się sto dwadzieścia tysięcy, Kozaków pięćdziesiąt tysięcy, którzy mają przy swym taborze dział czterdzieści; nie wiemże tedy, dlaczego tak długo na jednym stoją miejscu. Znać, że jeszcze większej oczekiwają potęgi.

Naszego wszystkiego wojska, prócz tych, co na Czehrynie i Białej Cerkwi, rachujemy ze wszystkimi prezydiami ośm tysięcy, tj. pięć tysięcy jazdy, a trzy tysiące piechoty. Jeśli to tedy proporcja siłom nieprzyjacielskim, do których na wiosnę pewnie Turcy przyjdą! Każdy uważywszy, wiem, że się śmiać musi, a mieć nas za szalonych i zginionych; dotąd jednak, przy osobliwej łasce bożej, dobrze się nam powodziło: nie tylko ludzi nic, ale i bydła nigdzie im wziąć nie dopuszczono. Podpadli byli pod Tarnopol: tamta partia zostawiona dobrze ich gromiła, pobito niemało, żywcem kilkunastu przywiedziono; w drugim miejscu także druga partia z p. Silnickim toż uczyniła. Rozumiem, że się tej maniery na drugi raz nie puszczą Polacy; bo z tak małym wojskiem bronić tak wielkiego i tak otwartego kraju, i wojsko konserwować, nie było inszego i lepszego sposobu. Jam też już stąd tejże godziny, którejm tu stanął, wyprawił tysiąc człowieka pod Mohiłów i Szarogród dla uczynienia im dywersji. Wyglądam co godzinę dobrej, da P. Bóg, wiadomości. Cóż już z tym czynić? Kiedy tak P. Bóg chciał i kazał, musim się obracać i myśleć o sobie, jako będziem mogli. Na sejmie potem niechaj rzeczpospolita o sobie myśli, jako rozumie.

P. Radziejowskiego ciało dziś tu stanie w Kamieńcu. Nie piszą mi nic więcej o śmierci, tylko że p. cześnik sochaczewski, sekretarz jego legacji, powróciwszy z Konstantynopola, nie zastał go już przy rozumie (bo on umarł w Adrianopolu). Syn jego, ów szalony, po śmierci jechał widzieć Konstantynopol i dotąd żadnej o nim nie masz wiadomości. Z tym Turcy odprawili sekretarza naszego, aby z Moskwą koniecznie rozerwać, inaczej wojnę nam pewną deklarując. Czauszów też dwóch przysyła[ją], upominając się za onymi kupcami, co im byli towary zabrali p. wojewodzie sandomierski i p. Zamoyski, podstoli lwowski.

Strony Solca, co Wć moje serce w tym rozumiesz terminie: czy go mamy dopłacić, a już znosić Ów dług z niego, czy też tylko przez arendę wytrzymać, która mało się co umknie od kupna? Racz mi w tym swoją oznajmić wolę.

Rzeczy, słyszę, niemało jego wiozą przy ciele; które jeśli w cale tu przyjdą, P. Bóg wie, ponieważ nikt o tym żadnego nie ma starania. Nieboszczyk też, zda mi się, żadnej nie uczynił ordynacji ani testamentu. -

Jest tu obraz w Kamieńcu Najśw. Panny Tynieckiej bardzo cudowny i wsławiony, do którego dzisia ofiaruję serce, duszę i dobrodziejkę moją. - Celadon rad by się przemienił w płeszkę, nie żeby inkomodował tak jak ona dobrodziejkę swoją, ale żeby się przynajmniej tykał tak ślicznego i tak delikatnego jej ciałeczka.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI