A Leopol, 10 IX [1667].

Jedyna duszy i serca pociecho, najśliczniejsza i najwdzięczniejsza Marysieńku, dobrodziejko moja!

 

Tak nierychła o zdrowiu Wci serca mego wiadomość, dla zatrzymania snadź gdzieś listów, do czego utrapionego przywiodła Celadona, wszystka Polska opowie. Ja się szerzyć nie chcę, bo mi i zdrowie przez to nadwerężone nie pozwala, i podobno wiary temu Wć dobrodziejka dać nie zechcesz; jakoby podobno i żaden nie dał, kto tego nie widział, gdy dziewięć prawie niedziel żadnej [od] Wci mojej dobrodziejki nie miałem wiadomości.

Wprzód z Zamościa, a potem ze wszystkich stron gruchnęła po wszystkim mieście wiadomość o złym i już cale niebezpiecznym Wci serca mego zdrowiu. Jam się ostatni dowiedział cudownym sposobem; bo pewnie wszystko to cudem, i wielkim, nazwać może, co się tu tylko kolwiek działo. Za tą tedy wiadomością, którą za pewne komprobowano, co się ze mną stało i przez niedziel dwie działo, wszystko miasto i cała Polska powie; bo nie masz tego dziecięcia, które by się było nade mną nie użaliło. Znak żalu mego ten tylko napiszę, że zaraz, przy bytności jmp. Koryckiego, jmci ks. Solskiego, jmp. starosty grabowieckiego, paraliż mi u lewej ręki mierzynny palec naruszył, którego gorczycą i różnymi wódkami począwszy od poranku aż do samego ledwie nie dotarli wieczora. W wieczór zaś, przy bytności jmp. wojewody ruskiego, jmp. pisarza, p. starosty lityńskiego, owruckiego i innych wielu, jakom był daleki od śmierci i wielkiej choroby, niechaj ci wszyscy, jako im P. Bóg mił, powiedzą. Przez dwie tedy niedziele w takim byłem terminie, już żadnej na świecie nie mając nadziei, gdyż mię już żaden z przyjaciół i cieszyć nie śmiał, prócz jednego p. de Buy, który jakążkolwiek czynił nadzieję. P. wojewody i samej, wielkiej w tym terminie doznałem przyjaźni. P. Korycki, jako szczenię jakie, dzień i noc mię nie odstąpił. De Boham, nieborak, już i patrzyć na mnie nie mógł. P. starosta grabowiecki, lityński i inni wszyscy tak dalece [byli potrwożeni], że aż komisja ustać musiała (która za łaską bożą już się szczęśliwie skończyła). Miączyński, nieprzepłacony sługa (jakiego mu równego na świecie nie masz i tak kochającego pana), ja nie wiem, jako żyć mógł, nigdy się nie rozbierając, nie śpiąc, a ustawicznie serdeczną wódkę u nosa mi trzymając. Powiedzą i panny karmelitanki św. Józefa w Lublinie, jako i o. Grabiecki, do którychem się uciekał, prosząc o ratunek w utrapieniu moim, a wiedząc o ich do Wci mego serca afekcji. Powie Kraków, Jarosław, panna ksieni, tuteczne karmelitanki, do których com pisał, gdy Wć moje serce obaczysz, dopiero poznasz, żem kochał i kocham tak, że to z ni z kim porównano nigdy być nie może. Ks. Solski, płacząc nade mną, narzekał na siebie, czemu on tak P. Boga kochać nie może i tak żałować, gdy Go tak wiele razy obrazi. Przyznawał i przyznawa, że nigdy o takim nie czytał żalu ani go mógł sobie imaginować. Owa też cnotliwa białogłowa Bedrosowa, złotniczka, z duszy była utrapiona i z żalu prawie ledwo żywa, patrząc na mnie; p. starościna lityńska także, p. Bieganowska, owo wszystek Lwów prawie. A natenczas jeszcze właśnie dwoje się wesela odpra-wowało: jedne panny podczaszanki, a drugie siostrzenicy P. Bieganowskiej; ale wszystkim były bardzo smutne, bo żaden nigdy nie tuszył, abym dłużej żyć miał. Ślubuję, że i głowa podtenczas nie miała zaboleć Wci serca mego.

Niechaj nie będzie P. Bogu wymowną, ale nie masz tu tego kościoła, szpitalu, więzienia, w którym by P. Boga za Wć serce moje nie proszono. Nadto, moja duszo, żebyś wiedziała, jeśli ja tego nie doczekam, żem obiecał P. Bogu oo. reformatów w Jarosławiu fundować. Jeśli mi zaś da P. Bóg w dobrym Wć moją duszę oglądać zdrowiu, obiecałem te tysiąc, które się przy mnie zostały, dać na dobre uczynki, tj. na murowanie oo. bonifratellów; także i drugie tysiąc, które mi Węgrowie owi, więźniowie, co tak długo w Łańcucie siedzieli, obiecali, na dokończenie murów panien karmelitanek naszych bosych. Teraz się nabożeństwo takie tu we Lwowie na Wć moją dobrodziejkę odprawować będzie: w dziewięciu kościołach po dziewięć mszy przez dziewięć niedziel. Ja też sam dziewięć sobót pościć o chlebie a wodzie P. Bogu przyobiecałem.

To cudowna rzecz, że kiedym już desperować począł i najbardziej się frasował (ale to jeszcze było przed nowiną i przed tą chorobą moją), pisał raz do mnie M. l'Ambassadeur, że kupiec jeden potkał Wć moją pannę pod Hamburkiem. Drugiej poczty napisał, że poczta z Hamburka nie przyszła. Trzeciej, najmniejszej o Wci mojej dobrodziejce nie uczynił wzmianki, co mię zaraz i najbardziej w tych nieszczęśliwych konfirmowało nowinach. Gdy zaś te, szczęśliwe i ożywiające bardziej niżeli wszystkie wódki serdeczne, hiacynty, alkiermesy, przyszły listy, tak [się] stało: Gdy dzień przyszedł czwartkowy (a dzień to jest, kiedy poczta przychodzi), trafiło się właśnie i przypadło [święto] Najśw. Panny Narodzenia, a mego własnego odrodzenia; bo ta jedna Matka i Dobrodziejka moja ratowała mnie i z tak ciężkiego wybawiła utrapienia. Gdy godzina poczty przyszła, nie śmiałem się ja już więcej o nią pytać, ale z twarzy różnych chciałem wyczytać, co się dzieje. I w tym jeszcze mię P. Bóg chciał umartwić i ukarać według woli swojej świętej (któremu za to dobrodziejstwo niechaj będzie cześć i chwała na wieki), że żaden z moich przyjaciół nie powiedział mi, że nic o tym nieszczęściu do nich nie piszą, ale wszyscy jak pomarli stali. Jam też już więcej na nich nie mogąc patrzyć, z wielkiej rozpaczy krzyknąłem: ,,Wzdy już mi powiedzcie co, niebaczni ludzie i przyjaciele" Co się stało?" Aż oni dopiero, że ,,nic o tym do nas nie piszą". Dopiero spytałem: "Wzdy jakie mają być do mnie listy". Dopieroż rzekli, że ,,są, aleśmy ich nie śmieli rozpieczętować". A oni się rzucali tym szczęśliwym listem ks. Szczuki, jeden drugiemu go oddając, w którym był list de M. l'Ambassadeur, gdzie pisze kilka tylko słów, zdając się na wczorajszy list, który posłał przez umyślnego rajtara królewskiego z dwiema pakietami od Wci dobrodziejki mojej. Czytał tedy tę kartkę wojewoda ruski kilka pacierzy przede mną, a tych się szczęśliwych nie mógł doczytać słów, czy-li ich zrozumieć. Jam już na to i nie patrzał, kiedy krzyknął, że coś jest o Wci sercu moim. Dopiero z tą kartką i do drugich; aż wyczytali, że to napisał, co tylko jedyne zdrowia i życia mego było lekarstwo. Dziwna to rzecz przecię i niepojęta, jako mię P. Bóg z łaski swojej utrapił i jako uweselił. Owo zgoła, jest to taka i tak dziwna historia, o której wieki pisać będą mogły.

Jeśli jednak i to nie jest jeszcze próba, że kocham Wć dobrodziejkę moją bardziej niżeli siebie samego (bom się tak w tym nieszczęściu moim zdrowiem mierził, jako przed zgniłym), toć już niech umrę, aby przynajmniej śmierć moja, kiedy nie żywot, tak wielkiego mego i z ni z kim nieporównanego była kochania dowodem. Zapłakałem nieraz nad tymi obiema Wci dobrodziejki mojej listami, tak z Hamburka, jako i Amsterdamu, lubo przy tak wielkiej mojej i nigdy już niespodziewanej pociesze, że mię tak Wć sądzisz i tak wielką kochaniu memu czynisz krzywdę, które jest teraz wszystkiemu jawne światu; bo nie masz tu takiej białogłowy, która tego w kochaniu Wci dobrodziejce mojej nie zazdrości szczęścia. Ja już o tym nigdy pisać, póko żyw, ani mówić będę, że się Wć moje serce nie tak jako pierwej kochasz, abyś się tym przeciwko mnie nie alterowała. Wć też, moja dobrodziejko, daruj mi to za ten teraźniejszy żal mój, abyś nigdy w myśli nie miała to, co się w dworze p. Radziejowskiego działo; boć P. Bóg moim świadkiem, żem ci źle nigdy nie pomyślił, i tamta osoba, tj. nieborak p. Radziejowski, już na sądzie bożym: umarł nieborak w Adrianopolu, czy otruty, czy powietrzem, czy z frasunku dla nierychłej odprawy. Darujże mi to tedy, pani i dobrodziejko moja dawna, a bądź pewna, moja śliczna duszo, mój aniele w ciele ludzkim, że nigdy Celadon tak nie kochał swojej Astrei, gdy była la Palatine de Sandomir, jako się teraz kocha.

Piszesz Wć moja dobrodziejko strony Głębockiej, tej dawnej szalbierki, że inaczej udała ową sprawę, kiedym Stoińskiego pobił. Jeśli prawdę powiedziała, żem o tym natenczas i myślił, niechaj nigdy oblicza Pana i Boga mego nie oglądam, niechaj niżej Lucypera i głębiej wszystkiego piekła dusza moja na wieczność gore, i jeślim zgrzeszył z kimkolwiek na świecie od ślubu mego, wprzód P. Bogu, a potem Wci sercu memu danego! Miałem ich był, za ustawiczną prośbą, gdzie na urzędach posadzić; ale teraz nie wiem, jako patrzyć będę mógł na nich. Cokolwiekem też napisał z wielkiej tęskności bez bytności Wci serca mego, racz, moja panno, jako dobrodziejka moja, wybaczyć. Odrodziłem się teraz cale we wszystkim; będę umiał inaczej obserwować dobrodziejkę swoją i czynić wszystko, cokolwiek jej wola będzie; tylko niech nie prosi P. Boga, jako mi pisze, żeby jej miłość przeciwko mnie ustać albo ugasnąć miała. I teraz, moja dobrodziejko, uniżenie proszę, racz mi znać dać, co ja mam czynić; bo ja dłużej bez Wci żyć nie mogę. -

Touchant M. [le] Prince, tak wszystko uczynię, jako jest wola i rozkazanie serca mego; et a notre cousin pisać będę w tej materii, do którego żadnej nie opuszczam poczty. Powadzić mię z nim żaden niech nie myśli, bo żadnej niepodobna w nim wynaleźć okazji; i owszem, każdy moment większej po nim doznawam przyjaźni. Co strony M. łowczy, nie tylko z nim żyć dobrze, nie tylko konwersować, ale pisać i widzieć go nigdy nie chcę, kiedy się to nie podoba Wci dobrodziejce mojej i kiedy on mojej tak nie umiał obserwować przyjaźni. Najmniejszej Wć moja dobrodziejko tym nie turbuj się rzeczy, gdyż ja wszystko czynić chcę i będę, co tylko jest wola i rozkazanie Wci serca mego.

Co żywo tu stąd na pogrzeb do Krakowa wyjeżdża. P. wojewoda ruski jutro się wybiera; sama tu zostaje, już bardzo brzemienna. Buława między nimi trzema chodzi: księciem Dymitrem, chorążym i p. wojewodą, jako mi pisze notre cousin. Powiadają, że Król JMć za chorążym, bo kto smaruje, ten jedzie.

Ja, da P. Bóg, jutro ruszam się pod Kamieniec z częścią wojska; drugie wojsko na różnych rozstawiłem pasach. Wielką potęgą nieprzyjaciel się wybiera do nas z Ukrainy. Ma być Tatarów sto tysięcy, Kozaków pięćdziesiąt tysięcy, a nas przeciwko temu siedm tysięcy. Nadzieja jednak w P. Bogu, że On za nas wojować będzie, a pozwoli jeszcze tej szczęśliwej godziny, której najwierniejszy Celadon upadnie do nóg najśliczniejszej Astrei i opowie przynajmniej, że umiera jej sługą.

Czapeczki i duchenki, którą mi Wć moja dobrodziejko posyłasz, z wielką oczekiwam impacjencją. Jako to Wć moja dobrodziejko pomnisz, że mi moja zawsze ginie czapka? To prawda, że wszystek ten czas bez niej sypiam, bo mi zawsze ginie. Wci wie się przecię, moje serce, boś mi ją wiązała; ale teraz ustawicznie ucieka z głowy. Materyj żadnych świetnych nie potrzebuję, bom uczynił votum w żałobie chodzić, póko nie ujrzę śliczności duszy i serca mego.

Piszesz mi, moja królewno, że się frasujesz o to, że z prawej cyceczki mleko ciecze; a tu powiadają wszyscy, że to jest znakiem chłopca. Jać, Bóg widzi, nie brakuję: wszystko z niesłychaną pociechą i radością z rąk świętych jego przyjmę i jednakowym sercem, lubo to Wć moja dobrodziejko zadajesz mi, że nie dbam i nie pytam się. Trzymasz się tego, moje serce, że im kto czego sobie najbardziej życzy, tym go to najczęściej mijać zwykło. Dośćże za nie P. Boga proszę i prosić każę; ale i to nie mniejszą przyczyną, że wszystka myśl moja o Mamuni kochanej.

Herb swój, moja śliczna panno, przysyłaj mi Wć namalowany p. podstarościemu gniewskiemu; który z moim będzie wy rysowany na lampie przed obrazem Najśw. Panny Częstochowskiej, którą kazałem robić we Gdańsku. Pieniędzy kiedy trzeba będzie, racz Wć moja dobrodziejko wcześnie oznajmić.

Do Gniewu posłałem sto wołów; rozumiem, żeby się to starostwo tym poprawić mogło. Kwarty na tej tu komisji siedmdziesiąt ośm tysięcy zapłaciłem, w której Wolfowi musiałem puścić starostwo stryjskie do roku, bom dostał u niego karty za pięćdziesiąt tysięcy za trzydzieści dwa tysiące. Aleśmy też już najmniejszego do skarbu nie winni halerza.

Od Jarosławszczyzny tylko tę część, co Talenty miał, trzymamy; który już nas pozywać począł, ale go księżna uspokoić Tomaszowem obiecuje. Z Adziejowiczami nic jeszcze nie kończą. Jarmark niezły w Jarosławiu, arend Żydzi podnieść obiecują; cóż, kiedy nie masz czasu obaczyć to tam i jakikolwiek uczynić porządek.

Z listów p. Wiktoryna zrozumiewam, że jest wielki i nie-ostrugany kostur. Takie mi błazeństwa w swoim liście pisze, żem ledwo nań żyw. Pisze mi awizy, które zasięgł od jednego kabaretiera pod Hamburkiem. Gdybym nie znał człowieka, rzekłbym, że szalony albo że drwi sobie ze mnie. -

Więcej pisać sił nie staje, moja śliczna dobrodziejko, bo to dopiero dziś trzeci dzień, jako mnie odżywiła śliczna Wci dobrodziejki mojej rączka, którą całuję milionkroć sto tysięcy razów, bo mi ta żywot dała, i przez tę wieczną przyjaźń i miłość przyobiecaną. Całuję śliczne nóżeczki Wci dobrodziejki mojej, które, przy inszych wszystkich ślicznościach, w tę mię wieczną a tak miłą Wci dobrodziejki mojej wprawiły niewolę. Rozkazujże tedy, moja śliczna panno, wszystko, jako twemu niewolnikowi, a kochaj, już więcej nie wymawiając i nie powątpiewając, swego najwierniejszego sługę. - Zboża naszego w Gdańsku dotąd jeszcze nie przedano.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI