[W Żółkwi, ok. 5 VI 1667]

Rozjechawszy się z Waszeciami, moja śliczna Marysieńku, przyjechaliśmy godzin trzy dobrze przed wieczorem do Żółkwi, gdzie przyjeżdżając potkaliśmy się z Tatarem, którego złapano około Zbaraża. Ten powiedział, że ich niewielka była kupa, a wszyscy o dwu koń, aby się dowiedzieć, gdzie się wojsko nasze kupi; porwawszy coś bydła i chłopów, nazad rączo uciekali. P. Łasko tejże godziny w dziesiątku chorągwi chodził za nimi, ale ich była niepodobna dogonić, bo się nic a nic nie bawili. Obiecują jednak wkrótce świeżych, na których dobre będziem mieli oko.

Ja tu kilka dni zabawiwszy, póko się wojsko nie ściągnie, po Bożym, da P. Bóg, Ciele do obozu ruszę się. Widzę, że ci Tata-rowie dla mnie samego byli przyszli, aby mi byli i ten odjęli moment ucieszenia się jeszcze z Wcią sercem moim; albo też dlatego uczynił to P. Bóg, aby ten rozjazd, im niespodziewańszy, nie był tak przykry.

M. Dimitre hałas wielki [czynił], że mu coś znowu chłopów wzięli. Chce to on, widzę, aby sto Tatarów całe wojsko goniło dla jego chłopów; których gonić chcieć, jakoby też wiatr po polu łapać. Racz Wć mówić więc avec M. l'Ambassadeur, jako to tu ciężko hetmanić w Polszcze, kiedy to wojsko dadzą niepłatne, gołe, głodne. Ja nie wiem, czym to będzie żyło w obozie i czym się biło, bo ani oręża, ani chleba, ani żadnej na świecie rzeczy.

O konie holdemburskie przypomnić racz Wć moja panno, aby ich kupić w Oldemburku, siedm wielkich siwojabłkowitych albo szpakowatych, ale trzeba bardzo pięknych. Odesłać ich do Gniewu, skąd wziąć umyślnie ludzi ze dwóch albo trzech do przeprowadzenia. Co się na nie wyda i na strawę, to zaraz z tych zbóż, które zsypane we Gdańsku, teraz wyliczyć za nie p. Formontowi rozkażę. Drzewek pomarańczowych na szkucie nie zapominać mi przysłać i dzielzaminu hiszpańskiego, wina reńskiego, śrutu i co się tam zdarzy albo trafi do upodobania Wci serca mego.

Więcej nie mając czasu, bom i w tym nieszczęśliwy, że go mieć nie mogę, abym się przynajmniej do woli napisał do Wci serca mego, obłapiam i całuję milion razy wszystkie śliczności najwdzięczniejszej Jutrzenki. Maluśkiego przeżegnać ode mnie, a jmp. wojewodzinie uniżony oddać pokłon. Toż a M. le Marquis, de qui je suis tres humble et tres obeissant serviteur.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI