Pod Rawą, 27 VI [l 666].

Serce i duszo a jedyne życia mego na tym świecie pociechy, najśliczniejsza i najukochańsza Marysieńku!

M. Łasko dopiero mi wczora, tj. w sobotę, w sam wieczór oddał dwa listy od Wci mojej jedynej pociechy, o com się niesłychanie frasował, mianowicie strony tych szkut ze Gdańska powracających, o których w tych listach dopiero od szypra odebrałem wiadomość. Bałem się tedy, aby był szyper tych rzeczy, którem ze Gdańska poprzywozić kazał, nie zawlókł z sobą aż do Błudowa; alem się doczytał w liście Wci serca mego, żeś Wć wóz po te rzeczy wyprawiła, co się niesłychanie dobrze stało. Poślesz mi tedy Wć moje serce beczkę wina reńskiego, a drugą przy sobie zostawisz i inne rzeczy. Drzewka żeby nie ususzyli pomarańczowego, wiem, że Wć moje serce sama tego dojrzysz. Hultajów tych obudwu, choć brodatych i starych, niesłychanie hałasowałem tu, że się porwali z Warszawy, a nie zostawili połowy tych legumin. Przejrzałem to wszystko, co jest w tych mażach; z których dwie do Warszawy wracam: co w nich będzie, posyła rejestrzyk Borzechowski do Śliwowskiego. Cztery sam zostawiłem, z których jedna będzie pour notre frere. Woły co najlepsze się odsyłają, aby się tam opasły, bo bardzo wielkie; szkoda ich tedy będzie bić, póko się nie opasą.

Skarżę się też Wci, moja panno, że owe wino żółkiewskie tak główne tak mi go zepsowali, że go w gębę wziąć niepodobna: właśnie takie, jako owo było w puzdrze u Wci, kiedym przyjechał do Warszawy w Kwietną Niedzielę, tak go właśnie poszalbierzowali. Prośże tedy Wć M. Radziejowski, żeby obrał dobrego wina beczkę i klarownego w mieście. Co dać za nie, to dać, choć co zastawić tymczasem; które roztoczywszy pięknie, żeby go nie pomącili, przysyłać mi go dniem i nocą. Niech tu prosto jadą do Rawy, a stąd wezmą od nas wiadomość, dokąd się obrócim.

Owa też szarża szara uczyniła się tak szpetna, że niepodobna w niej chodzić i nie będę cale w niej chodził. Nie mam tedy co włożyć na się, prócz tej jednej błękitnej sukni. Drogiet u M. Kącki widziałem niesłychanie śliczny i cienki, w którym jest trochę i jedwabiu; racz się o taki kazać pytać, moja śliczna panno, a jeśli nie można, już jaki taki przysłać, byle był cienki a ciemny, nie tak szarawy, jako ta szarsza, com ją teraz wziął i w której cale chodzić niepodobna. Trzeba go łokci trzynaście.

Ja już swoim dragonom trzeci daję dziś lenung. Ks. Lipskiego tu nie masz. Ja dalibóg nie wiem, co to za sprawa, że wszystkim dają, a ja się sam tylko wniwecz obracam. I tych pieniędzy, com z sobą wziął, już mi niedługo stawać będzie, bo te same lenungi kilkaset złotych mi wezmą. Garnizonowi lwowskiemu niechaj poślą pieniędzy, choć pięć albo sześć tysięcy. Nie już to koniec wojnie! Lubomirski idzie ku Łęczycy tamte jeszcze zagarnywać województwa. To jego takie submisje, którym tam u was zaraz wierzą! -

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI