W obozie, 21 VI [1666].

Jedyna duszy i serca mego pociecho, najśliczniejsza Marysieńku!

Odjechawszy od Wci serca mego i rozjechawszy się z tym, co mię tylko na tym trzyma jeszcze świecie, i sam nie wiem, jakom jechał i jakom zajechał, wszystkie moje w tobie, moja śliczna duszo, utopiwszy myśli. Przenocowawszy na jakiejś wiosce, a prawie przebiedziwszy, bo i sen się oczu jąć nie mógł, wstałem bardzo rano i wyjechałem w niesłychane deszcze; tak dalece, że gdyby nie płaszcz de notre frere, wniwecz bym się był obrócił i zmókł bardziej niżeli mysz. W ten tedy deszcz przyjechałem do kwatery Króla JMci, w której wszyscy spali; gdzie pokręciwszy się, musiałem aż tu do samego jechać obozu; gdzie także mało co zastawszy ludzi, musiałem tak ni tego ni owego kawęczyć, bo co żywo odjechało do Warszawy, a ja tylko za wszystkich nie wiedzieć dlaczego pokutuję. I przez dziś pokutować będę, bo się stąd nie ruszym, lubo to było konkludowane w radzie wczorajszej w wieczór, ale znowu odmieniono.

Jutro się ruszym, ale po staremu nie będziem, tylko o cztery mile od Warszawy; toż i we środę. Jeżeli tedy nadejdzie wóz z namiotem i maże, już ich nie tu, ale do Tarczyna prosto wyprawować potrzeba; tylko nie bawiąc ich, moja śliczna duszo, mianowicie namiot świeższymi mi odsyłać końmi, maże zaś albo Wć moja panno zostaw jedne zaraz tam u siebie, albo je wszystkie przysłać, a ja jedne z nich wrócę, wybrawszy co lepszego dla Wci mego serca. Kubrak mi wczora mój przywiózł M. de Boham: ale uciesznie wyhaftowany! Jam prosił, żeby we czworo po sześciu, a toć w sześcioro po czterech, a z początku pięć nie zrobił niecnota, ale cale popartolił.

Czytano też wczora list od związkowych do jmp. wojewody krakowskiego, gdzie cale p. Lubomirskiego mianują marszałkiem i hetmanem. Nowiny insze wypisuję a M. Radziejowski. Powiedziałaś mi też Wć moja panno i pisałaś Wć, że na tych dragonów, którzy byli i są przy mnie z regimentu komenderowani, dano lenung i dawać będą. I szeląga jednego nie dano i nie dają! Jam z swoich już to drugi raz dziś dać rozkazał: w Garwolinie raz, a teraz drugi raz. Uważ Wć, co i to za koszt sześćdziesięciu dragonów co tydzień płacić po pół talera, a oni Królowi JMci służyć będą i wszystkie należyte odprawować powinności. Ja nie wiem, P. Bóg widzi, czy-m psią krwią oblany, czy co, że się nie wiedzieć dlaczego wniwecz obracam.

Kiedym był wczora chez le Roi, najmniejszej de notre frere nie czynił wzmianki. - Jeszcze około tego lepiej zrozumiem i pomyślę, a potem oznajmię Wci sercu memu; tymczasem obłapić go ode mnie uniżenie proszę, a wierzyć temu, że umieram bez ciebie, moja śliczna panno, i mam sobie nie za czyścowe, ale za piekielne męki wszystkie godziny, które trawię nieszczęśliwie bez Wci serca mego. Ta tylko mię jedyna cieszy nadzieja, żeś się już i sama obaczyła, moja panno, i że znasz i widzisz moje utrapienie; z którego aza nas sam P. Bóg wybawi kiedy, nad tym ludzki rozum ustaje. Do przydatku moich kłopotów zachorzał nasz p. starosta parczewski niesłychanie na żołądek. Adio, duszo i serce, i wszystkie pociechy, jedyna, najśliczniejsza Marysieńku! Zdrowie konserwuj, jeśli chcesz obaczyć żywego jeszcze Celadona.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI