W Pielaskowicach,

25 V 1666.

Jedyna serca i duszy pociecho!

Rozumiem, że już dotąd ma być przed oczyma przyczyna nie mego, ale Kozakowego niedbalstwa, który raniusieńko we środę z rąk moich odebrawszy listy, jeszcze to snadź z nimi w piątek Warszawy nie dojechał. Inszej żem nie miał okazji, rozumiem, że w tym nie moja wina. Wć moje serce mylisz w liczbie listów swoich, bo to dopiero piąty, który doszedł rąk moich. Pierwszy był przez Łapkę, drugi przez tego gnojka Kozaka, trzeci przez posłańca jmp. Zamoyskiego, czwarty przez posłańca chorągwi p. Łaska, a ten piąty i ostatni.

Jam dziś do Warszawy skoro dzień miał był wyjechać wolę, jakom to i w pierwszym liście oznajmił Wci. Wozom za sobą powoli iść dałem był ordynans; a to z tej najbardziej przyczyny, żem już bez duszy i serca swego dłużej wytrwać nie mógł. Druga, żem wolał być bliżej nieprzyjaciela i tam już w przedzie oczekiwać na wojsko, które nie widzę przyczyny czego by się pod Garwolinem bawić miało i niszczyć ten kraj zawiślny, z którego tylko Warszawa żyć by mogła en cas jakiego podstąpienia nieprzyjacielskiego. Tej tedy będąc nadziei i już [głowę] napełnioną mając ideą piękności Bukieta swego, tak długiemu łajałem dniowi i w pole-m wyjechał pour chasser mon chagrin; skąd powróciwszy samym wieczorem, zastałem wszystkich moich intencyj odmianę, a to zastawszy jmp. Scypiona, który mi od Króla JMci nowe przywiózł ordynansy: abym pod Kamieniec jechał i tam wojsko kupił, które kupić powinien jmć pan sanocki, bo jego w swych jmp. wojewoda krakowski mianował uniwersałach. Toć by tedy insze trzeba jako znowu wyprawić jmp. wojewodzie krakowskiemu uniwersały, aby się ogłosiło, że ja tam sam będę, bo inaczej wiedzieć nie będą i żadnego to nie uczyni efektu. Mnie też wydać uniwersały pod imieniem moim, to jest się zaraz wadzić i kłócić z jmp. wojewodą krakowskim, po czym mi cale nic. Z tymem ja odjechał z Warszawy, żem pod Garwolinem miał potkać wojsko, i tak bym był teraz temu obojgu dosyć uczynił, et a mon amour, et a mon devoir, bobym był, dowiedziawszy się o wojsku, i jednej pod Garwolinem stanął nocy; ale widząc teraz, że wojsko oporem idzie ku obozowi, życzę, aby sam jmp. wojewoda krakowski jechał do Garwolina, o sobie dał znać przez uniwersały, że na ten a ten dzień tam stanie. Ja jeszcze tej powagi mej mieć nie mogę, bo mię ledwo dziesiąta część Polski zna za marszałka l hetmana. Cudzoziemskie wojsko nie widzę także potrzeby po co gnać do obozu pod Garwolin. Do mostu to wszystko obrócić niech się powoli przeprawują, a nazad od Warszawy z przodu już cofać się - nie k'rzeczy.

Wiem, że to darmo piszę, bo tego wszystkiego nie słuchają. Piszesz Wć, że wszyscy tak radzą, że wszyscy tak rozumieją. Nie wiem, kto to tam ci wszyscy. Przysłuchiwałem się też więc, alem się niewiele nauczyć mógł, kiedy się zdarzała okazja i rada. Owo zgoła, pięknyście mi wynaleźli pretekst dalszego zgryzienia mego, żeby się przez Polskę z wojskiem wlec, ludziom ubogim oczy drzeć, a potem łasztami mieć pozwów! Jakom mówił zawsze, tak widzę, że się to nie odmienia, że dla cudzych interesów i perswazji zawsze mię pour la victime ofiarować gotowo. Ja piszę do Króla JMci, żem gotów wszystko uczynić; ale że mi wozy nie przyszły, pojadę gdzie w bok Lublina i tam na wojsko i wozy czekać będę. Aza też przy tak wielkim szagrynie i zdrowie nie wydoła, na co się już dobrze zanosi, bo tylko się obalić potrzeba; i ten jedyny chyba będzie moich kłopotów niewinnych koniec, bo się pewnie żadnej innej nie spodziewam wdzięczności. -

Pieniędzy że nie staje na potrzeby Wci, z duszy tego żałuję. Jam posłał do domu, jeśli na zastaw nie dostaną, żeby który folwark przedali, bo tak wiele ekspens następuje, a prowentów nam wszystkich ubyło wpół z tą monetą. We Gdańsku też zboża jeszcze nie przedane. Nim tedy nadeślą pieniędzy, racz Wć kazać srebra co zastawić, ażeby była zawsze wygoda Wci.

Chorągwi tej, co pod Łaskiem, szkoda było pod Garwolin trudnić. Niechby była już tam w przedzie pod Warszawą; bo i ci na moją wyszli głowę, którzy mi ją pewnie gryźć będą. Widzę, i "Bóg zapłać" nie rzeczono za tę chorągiew; a mnie co kosztuje wyprowadzenie ich, sam P. Bóg lepiej wie i widzi. Owo, widzę, tylko błazeństwy, la gloire, la gloire, a to niewiele de la gloire de la guerre civile, choć się i powiedzie, ile u nas w Polszcze. -

Z polepszenia zdrowia Wci serca mego bardzo się cieszę, a doktorom się dziwuję, że się tym turbowali; jakoż, do takich rzeczy, samych tylko zażywać życzę białychgłów. Z przyjazdu de M. Chevalier wielce się cieszę, a proszę, abyś mię Wć moje serce wzajemnie zaleciła w łaskę jegomości, na którą zarobić wszelkimi sobie życzę sposobami.

Więcej mój ciężki nie dopuszcza mi pisać chagrin, który tym mię bardziej trapić musi, im widzę, że straszniejszy. Bo kiedy sobie imaginuję ożenienie nasze, to mi się zda, że to tylko sen jakiś albo żart. A im dalej upatruję i uważam, ile żem się na takich nie zwykł mylić rzeczach, tedy to widzę, że albo mało co, albo cale nic nam z sobą mieszkać nie przyjdzie, i tak nas to czekanie w dalsze zawiedzie lata. Bo coraz będą mówić: a ten tylko rok będzie kłótni - jeszcze ten - a potem na Ukrainie- a potem do Moskwy - i tak wiek minie, który P. Bóg żyć naznaczył; a jeśli go nie skróci, to potem choroby, starość i inne mizerie żywota ludzkiego. Jeśli tak nie będzie, jutra niech nie doczekam! Jeśli się nam nie powiedzie ta teraźniejsza wojna, tom ja zginął na zdrowiu, honorze i wszystkiej substancji, bobym patrzyć sobie na to nie życzył; jeśli nasza wygrana, to albo się w długą powlec jeszcze musi, albo też cale uspokoi; jeśli się cale uspokoi, to wszystek fardeau na mnie. P. wojewoda krakowski stary, pewnie już na wojnę nie pójdzie; to ja cale zimie i lecie z niej znijść nie będę mógł. U nas tu generałów nie masz, jeden tu za wszystkich pracować musi, i na piądź nie odstępując wojska; a nie tylko, że hazardować zdrowie przy nich, ale myśleć, żeby się nie buntowali, żeby im zapłacono, żeby chleby dobre mieli, i inszych milion rzeczy, o czym generałowie w cudzych ledwo słyszą krajach, bo są na to komisarze. Złożyć zaś z siebie te urzędy, jakoś Wć więc wspomniała, byłaby la plus grande infamie, jakiej i przykładu nie znajdzie; boby to różnie różni tłumaczyć musieli: jedni a la faiblesse, ignorance, peu de capacite, i tysiąc inszych etcetera, każdy według swego sensu. Wszystkom ja to tedy przed czasem uważył, jakoż tak każdy czynić powinien.

Już się to tu teraz przebiegać trudno, jako spod Kalisza do Sochaczewa, jako spod Torunia naprzód do Warszawy. Pierwszym ja zawsze do obozu, a ostatnim z obozu być muszę. Waledykując tedy wszystkim plezyrom, które się wszystkie w jednej posesji ślicznej zamykały Astrei, kończę list mój, że dzień sądu p. Lubomirskiego był dzień ostatni wszystkiego mego szczęścia, bom przezeń i miłość u ludzi, i wszystkie swoje utracił ukontentowania. (Proszę list ten tejże minuty przeczytawszy spalić. nikomu go nie pokazując, cale bez ekscepcji, o co zaklinam miłością moją.)

O zdrowiu swoim oznajmuję, że głowa ustawicznie i niesłychanie bolewa, a we wszystkim ciele czuję jakąś ciężką na się chorobę. Mogłoby się to było rozerwać lekarstwy teraz w maju. ale cóż, kiedy się ustawicznie w drodze i miejsca odpoczynkowi nie masz. P. Bogu to wszystko poruczyć przyjdzie, a narzekać na nieszczęście swoje, że mi się nie zdarzy tak prędko, jakom sobie tuszył, obłapić Wć moje serce, co mi - po dusznym zbawieniu - jest na tym najmilszego świecie. Podziękuj tedy Wć tym, i sobie samej, kto radził, za taki ordynans, jeśli moja miła u Wci bytność i jeśli już w zwyczaj to nasze tak częste nie wchodzi niewidywanie. Ja na sobie uznawam, co to jest absence, będąc dans la solitude; czego zrozumieć i pojąć trudno dans 1'embarras de la cour i przy gęstych konwersacjach, bo i pomyśleniu o czas trudno. Tu zaś chyba le chant des oiseaux albo le bruit des fontaines nie przeszkodzi, ale tym bardziej les agreables pensees entretenować może.

To pisząc, oddano mi list od jmp. pisarza polnego koronnego, w którym mi posyła i list od Wci mego serca, et le mouchoir pour Mlle Sobieska, et une table d'email, która rozłupiła się w połowicy; uniżenie jednak za nią dziękuję Wci, moje serce, i na ręku ją nosić będę. Pisze mi też jmp. pisarz swoją ręką, że wojsko, zszedłszy się do kupy, dwóch się zechce upominać ćwierci; co posyłam, abyś Wć Królestwu IchMć przeczytała. Zgadza się to tedy ze mną, żeby tych ludzi nie gromadzić do kapy, chyba koło samej Warszawy przy bytności Króla JMci, żeby zaś nie wierzgnęli. Niewinnie udali, że nie chcą iść do obozu, przed Królem JMcią.

Cale już wszystkie około Kazimierza kupią się chorągwie, skąd rusza się o jutrze pan sanocki ku Garwolinu; a ja tu tą drogą na Łysobyki, gdzie zajechawszy, sam nie zapowietrzony, quarantaine odprawować będę. Jmp. wojewody krakowskiego nie życzę trzymać w Warszawie. Niechaj wojsku zajeżdża koło Garwolina drogę, gdzie nie bawiąc, ruszyć się ku mostu, jeśli pieniądze już w Warszawie; ale jeśli nie, to się darmo i kwapić.

O sprawie tej naszej nie wiem, komu zlecić myśleć z księżną, bo jako się ja oddalę, to i ta sprawa musi odłogiem leżeć. Listy od Wci już mię wszystkie doszły według liczby i nie zginął żaden. Kupiec pisze ze Gdańska strony płótna holenderskiego, jakiego kupić ma; raczże Wć kazać napisać do niego, żeby kupił takiego, jakiego będzie wola Wci. Więcej nie turbując, całuję i obłapiam duszę moją ze wszystkiego, lubo żałosnego serca. A M. l'Ambassadeur mes tres humbles respects; a Mlle de Beaulieu, a M. Korycki et a tous nos amis mes tres humbles baisemains. -

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI