W Pielaskowicach, 13 IV [l666], tj. we wtorek.

Dwa pakiety listów od Wci serca mego potkały mię w tej drodze: jeden u kapliczki wczora pod Krasnobrodem, a drugi tu pod samymi Pielaskowicami. Pierwszy mię niesłychanie poturbował, w którym mi Wć każesz i życzysz być znacznie w Warszawie, a ja tam nogą moją postać nie myślę, choćby ml szło o szyję. Jeszcze Wć namieniasz, moje serce, żeby stanąć w Zamku. Prawieć bym miał wczasik, a diaboł drugi! Wolał ci bym się sto razy utopić niżeli o tym i pomyśleć; a do tego, że też żadnej nie widzę mojej bytności tam przyczyny. Radzić już więcej nie myślę i nie umiem: com rozumiał, tom wypisał w memoriale przez jmp. wojewodę ruskiego; a do tego, gdy kogo właśnie potrzebują, nie tak o niego dbać powinno. Na sprawę też tę już mi zjechać niepodobna, chybaby au petit Robert pożyczyć konia.

Ja się wydziwić nie mogę, że moje listy dotąd nie doszły Wci, moje serce: a ja dziś już w Żółkwi, spodziewając się być tam dotąd, tuszyłem mieć responsy. Ale to najgorsza, że nigdy Wć nie piszecie, które dojdą listy i na które odpisujecie. Jeśliby tedy ta się miała zwlec z tego sejmu sprawa, dopieroż by mi nie było po co jeździć do Warszawy, nie tylko teraz, ale i nigdy;

jeżeli zaś do zgody przyjdzie, ja i o cztery mile od Warszawy dam swoje zdanie, a Wci uczynić będzie z tym wszystkim wolno, co będzie wola Wci. Ale się bardzo tego boję, żeby pod pretekstem zgody ta sprawa z tego nie spadła sejmu; a oni potem, miasto zgody, drwić z nas będą.

Drugi zaś list poturbował mię niesłychanie, tak że już sam z sobą nie wiem co mam czynić i jako się obrócić, bo się boję, aby złe zdrowie pozwoliło Wci mojej pannie do mnie wyjechać. Jam się już był porachował (zrozumiawszy po drodze, że nie najgorsza) nie w sobotę, ale w piątek stanąć na noc w Karczewie; ale że Wć piszesz, moje serce, że dziewięć dni masz leżeć w łóżku, to już ja sobie i rady dać nie umiem. Jadę jednak stąd jutro skoro świt tą drogą, tą stroną Wisły, jakom i w pierwszych oznajmił listach, tj. na Łysobyki, Garwolin do Karczewa. Niechże mię tedy posłaniec Wci mojej panny potyka około Garwolina, abym wiedział, czego się trzymać i spodziewać będę miał; bo już i tak ledwo na to nie umieram, pisząc o tym. Niechby się i pan ten miły przekłusał Zaleski, który to więcej nie umie, tylko moim arendarzom pielaskowskim objeżdżać i kaleczyć konie. -

Ja tu ostatek swych porzucam rzeczy, abym mógł jako najprędzej pospieszyć do duszy i serca mego. P. Rybiński nie chciał jechać, pieniądze nazad odesłał. Z jakiej przyczyny, z listu onego Wć moje serce zrozumiesz, który do przeczytania posyłam, bo nam w nim tuszy dobrze. M. Radziejowski dziś w Lublinie nocuje, w piątek ma stanąć rano w Warszawie. Z wielką pieczęci otrzymania jedzie nadzieją; a mnie się zda, że z tego nic nie będzie, i widzę, że go wy tam na swój zwabicie kłopot, kiedy go błazeństwy albo obietnicami odbyć zechcą.

Z tym sejmem co się dzieje, dopierom się dziś z listu jmp. podkomorzego pomorskiego informował. Widzę, że się to dzieje i to się stanie, com ja zawsze obiecował. To najforemniejsza, że mi Wć oznajmujecie wszyscy gorzej niż dziecięciu, że już mam być pewien laski, bo p. Lubomirski onej ustępuje. A dawnoć on jej odstępuje, i pisał o tym do jmci ks. biskupa krakowskiego, a przecię się marszałkiem zowie i tak go wszyscy zowią. Ale jaka tego będzie konkluzja? Sejm się zerwie, i po wszystkim; a on jako znowu wszystkiego pretendować będzie. Ale to Wć wiecie bardzo dobrze, a przecię co innego piszecie i mnie gorzej niżeli jakiego dudka łowić chcecie. Nie tak to trzeba zgodę traktować, kto chce pokoju; na który się, widzę, nie zanosi z fundamentu. Te rzeczy leczyć by potrzeba i tym je ratować, czym się potruły. On, jako mądry, puszcza te głosy, że ustępuje laski: ba, będzie on na ostatku i wszystkiego ustępował (com ja zawsze powiadał), a to dlatego, żeby wszystkiej pokazał Polszcze, że się nie na jego rozerwie sejm interesach i że on gotów wszystkiego był ustąpić dla pokoju i konserwacji rzeczypospolitej. Bóg mój widzi, że aż mdło człowiekowi, takie czytając rzeczy, co to jako dzieci jakie, lada co sobie porwawszy, to zaraz tylko oznajmujecie, o tym piszecie, rozumiejąc, że wszyscy prostacy i że zaraz uwierzą, co im powiedzą. P. Lubomirski dans l'etat de ses affaires trzyma się polityki Mazaryniego, który nigdy nie chciał być esclave de sa parole; za czym i on, choć co sto razy rzecze, to się od tego pewnie cofnie, póko rzeczy totalement uspokojone nie będą, tj. z gruntu samego. Że p. marszałek nadworny da reprymendę posłom związkowym, mnie by to konsolacji nie przyniosło, tylko konfuzję.

Więcej turbować nie śmiem, tylko proszę o pewną a pilną wiadomość, jeśli mię piątek czy-li sobota uczyni szczęśliwym, czy najnieszczęśliwszym na świecie. Ustnie, da P. Bóg, o tym; ale szczerze powiadam, że od poznania Wci mego serca nigdym nie miał widzenia duszy mojej większej impacjencji. Zmiłuj się tedy, moja śliczna Mamusieńku, moja dawna dobrodziejko, a ulecz bytnością swą spalonego miłością wiernego swego Celadona, który całuje milion milionów razy wszystkie śliczności najwdzięczniejszej Astrei. Do żadnego z ichmości nie piszę, ani do jmp. łowczego, zachowując sobie do bliższej konferencji. Niski jednak wszystkim ichmościom przesyłam pokłon.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI