Aupres de Wieluń, 11 VIII [l 665].

Z serca i duszy najukochańsza Marysieńku!

Odebrałem ośmnaste pisanie od Wci duszy mojej tu pod Wieluniem, szóstego augusti pisane, ale pełne hałasów na mnie o nieczęste pisanie. Przyznawam, moja dobrodziejko, moja śliczna Mamusieńku, i dawam się winien, żem przez te czasy kilku omieszkał okazyj; ale, moja śliczna panno, gdybyś sama widziała, co się ze mną dzieje, nie mogłabyś mi żadną za złe mieć miarą. To prawda, że noc wolna i jest czas pisać; ale, moje serce, kiedy kto cały dzień i myślą, i fatygą głowę i ciało spracuje, to się ten czas jakiemużkolwiek musi darować odpoczynku, ile gdy to z różnych okazji i dziesięć razy obudzić się przyjdzie. Wć moja duszo, widzę, że bardzo tęsknisz beze mnie; ale tak przecię, jak rozumieć mogę, że i mnie, i zdrowie moje gotowaś poświęcić interesom du palais enchante dla tych tylko chimer, że stamtąd piszą, że ty sama tę odniesiesz gloire, co się kolwiek dobrego stanie, i że tobie pan du palais enchante powinien będzie - a to takie błazeństwo, jakiego w świecie większego być nie może. Oto i z tego listu wyrozumiewam, że Wć prędkiej mojej u siebie nie bardzo pragniesz bytności, kiedy piszesz, że notre frere viendra dans quatre semaines, et qu'il demeurera avec vous dix jours, et qu'apres vous me l'envoyerez. Ja i pomyśleć o takim długim czasie nie mógłbym, przyznaję się (i każdy, kto w rzeczy samej i w sercu kocha, nie w słowach i komplementach), i gdybym wiedział, że ta włóczęga nasza, nie wojna, dłużej nad dziesięć dni trwać by miała, wszystko dawno już bym porzucić wolał, bo 1'ennui d'une si longue absence i najczęstszymi listami, i komplementami uśmierzać się nie może; i owszem, większej coraz przydawa tęsknicy i nieznośnej impacjencji. Bytności jednak de notre frere. Bóg mój widzi, tak rad będę, i bardziej niżeli mego właśnierodzonego brata; bo mię przyrodzona jakaś sama do tego wiedzie inklinacja i jakaś osobliwa sympatia do wszystkiego domu twego, moja duszo, którą zgadnąć sam tylko P. Bóg może. Tam go jednak z sobą widzieć sobie nie życzę, gdzie by go najmniejsze miało potkać niebezpieczeństwo. To wiem pewnie, ze lepszego, życzliwszego nie mógłbym mieć sekundanta; ale to, co jest najmilszego na świecie, tracić oraz, nie byłoby słuszna.

Konsens na starostwo kałuskie być teraz nie może, bo jmć ks. kanclerz odjechał chory do Krakowa. Ks. Koniecpolskiego tu już dawno nie masz, odjechał do Żółkwi. Ale i ja nie jestem tak negligent, jako mię Wć chcesz sobie imaginować, i niewiele, zda mi się, dotąd, o któreś Wć do mnie pisała, zapomniałem rzeczy.

Strony p. Bidzińskiego tak oznajmuję Wci: Napisano było w przysiędze Króla JMci bardzo niemądrze i nieostrożnie, że kto by kolwiek zerwał sejm, tedy Król JMć powinien będzie stawać i z wojskiem przeciwko niemu. P. Bidziński odpowiedział, że mu się to nie zda, boby to wszystką uraziło szlachtę, ponieważ może się taki niewinny znaleźć, który na tym tylko sejm zerwie, że na podatki, nie mając ich skąd dać za teraźniejszym spustoszeniem, nie zechce pozwolić; za czym niesłuszna na takiego królowi sprzysięgać się z wojskiem. Ozwałem się ja na to i powiedziałem, że to na Lubomirskiego napisano, aby on sejmów nie rwał przez posłów; na co zaraz zezwolił p. Bidziński. I tak, co pod zakryciem było imię Lubomirskiego, to tam natenczas publicznie o tym mówiono, że przeciwko temu stawać, kto by z prywaty Lubomirskiego chciał rwać sejmy. Napisano także było i w przysiędze żołnierzom, że się bić powinni z każdym Króla JMci nieprzyjacielem, nie dołożywszy nic więcej; a jam publice im deklarował i do tegom przywiódł, że przysięgali mianowicie, że ,,się z Lubomirskim bić będziem".

Adieu, moja duszo najśliczniejsza.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI