W obozie pod Kockiem, [15] VII [1665].

Najśliczniejsza serca i duszy pociecho!

Nie czwarty dzień, ale czwarty rok już i więcej, zda mi się, jakom się z moim rozjechał sercem. A jeszcze najcięższa, że żadnej po odjeździe moim od duszy mojej nie odebrałem wiadomości, lubo już kilka z Warszawy przyszło okazy j; a to się dlatego dzieje, żem ja wszystkie poprzedził poczty i żadnego tu dotąd, który by po mnie wyjechać miał, nie widziałem. Jak ciężko, jak tęskno z duszy kochającego Sylwandra bez swej Astrei! Snadno imaginować, co się z takim dzieje, kto bez duszy i bez serca, bo to wszystko w Warszawie zostało.

Co się z nami sam dzieje, ichmość drudzy wypisują. Ja tylko to namieniam, że gdyby mię byli słuchali, tedyby to teraz sześcią kroć, jako obiecowali, sprawili byli tysięcy, czego potem kilką nie naprawią milionów. Wołałem ustawicznie, swarzyłem się - nie pomogło nic, bo się tylko ichmość drudzy na koncepta zdobywali i kontradykowali, choć nie było czemu. Niech wspomni sobie Jutrzenka, jak dawno pisała do la Poudre, że jest wszystko, że pieniądze są; a teraz ci narzekają, co im na tym należy, że ich Hamaleon niewcześnie przestrzegł. Cóż tedy po tym było mnie oszukiwać, a sobie źle czynić?

Jako się zamieszało wojsko jmp. wojewody krakowskiego, dowiesz się Wć moje serce. Dosyć, że na słabym bardzo było włosku dostojeństwo Pańskie i sama osoba jego. Czyniliśmy wczora, co tylko mogło być sposobów. Na tym tedy stanęło, aby ci kupcy, co mieli dać dwakroć [sto i] trzydzieści tysięcy, dali spełna trzykroć, materyj zaś, sukien i różnych fantów wziąć u miasta za kilkadziesiąt tysięcy; ostatek na zastaw dostawać. Niechby się wszyscy przyłożyli do tego. Ja wszystkich moich rzeczy, dla dobrego przykładu, które tylko mam, zastawić pozwalam, bo to o reszt ostatni idzie. Jeśli tego nie będzie, pewnie zginiemy. Racz to Wć opowiedzieć.

Konnych chorągwi dotąd przy Królu JMci nie masz, tylko sześć. Tamta strona mocna i zła bardzo, i o kilka tylko już od nas mil. Prędko, rozumiem, uczynimy z sobą próbę, skoro się tylko te jmp. wojewody krakowskiego uspokoi wojsko. - W Zamościu był p. Lubomirski; nie wiemy, jeśli go swymi osadził ludźmi. Mnie cale zniesiono wszystką Zółkiewszczyznę, stał tam p. Lubomirski więcej niżeli dni dziesięć. Teraz o nim różne wiadomości. Był już około Zamościa i zaś udają, że się miał obrócić ku Sanowi. Języka prowadzą, będzie za godzinę pewna wiadomość. -

Te trzykroć sto tysięcy, dla Boga, niech będą, boby było bardzo źle. Regimentowi p. Koryckiego niechaj pospieszać każą. Koń mój gniady skoro ozdrowieje, każ mi go Wć odesłać. Materii błękitnej takiej, jaka na Waszecinym justaucorze, każ Wć popatrzać w Warszawie.

Więcej pisać nie dopuszcza czas, bo poczta wychodzi. - M. Millet siedzi nade mną, żeby skończyć. Obłapiam tedy i całuję śliczne rączki i nóżki mojej duszy. O gębusi już nie wspominam ani myślę, boby i minuty w obozie wytrwać niepodobna.

 


LISTY DO KRÓLOWEJ MARYSIEŃKI