W ZAKĄTKU CMENTARZA

 

Mają zmarli w niedzielę ten pośmiertny kłopot,

Że w obczyźnie cmentarza czują się - bezdomnie -

A lubią noc tę spędzać popod mgłą lub popod

Wiecznością, co się w jarach gęstwi nieprzytomnie.

 

Maria z Bzówka - wygody wspomina izdebne,

Słońce - w łóżku, wiatr - w sieni - i ogród macierzyn,

Gdzie było tyle w radość uchodzących ścieżyn,

A wszystkie takie - trafne i drzewom - potrzebne!...

 

Żebrak, co się zadławił na śmierć krztyną chleba -

Kijem niegdyś wędrownym obłędnie się babrze

W nieodgadle błękitnym - pełnym Boga - chabrze,

By zeń dla snu wiecznego wydłubać - źdźbło nieba.

 

Mnich, co po to byt ziemski tłumił bez szemrania,

By pędzić żywot wieczny w sposób nienaganny -

Kreśli palcem na próchnie list do panny Anny

Z życzeniami rychłego w kwiatach -zmartwychwstania.

 

Panna Anna udaje, że jest - w bezżałobie

I biorąc na kolana młodą mgłę - pieszczochę -

Ukradkiem z pajęczyny tka zwiewną pończochę

Dla brzozy, co tkwi boso na kochanka grobie.

 

A opodal - mniej więcej naprzeciw rozstaju,

We fraku bezrozumnie skąsanym przez szczura,

Na czele kilku cieni żeńskiego rodzaju

Nieboszczyk Madaleński - prowadzi mazura.



BOLESŁAW LEŚMIAN: WIERSZE