O sądach relacyjnych

W tych sądach żadne inne sprawy nie miały miejsca - tylko same kurlandzkie; król na nich zasiadał z senatorami, ministrami i urzędnikami koronnymi i Wielkiego Księstwa Litewskiego, którzy podczas nich znajdowali się w Warszawie. Odprawiały się na zamku w miesiącu maju, nie trwały dłużej nad kilka sesyj dla niewielkiej liczby spraw; patronowie asesorscy stawali w tych sądach, indukowali z karty, i to, co patronowie indukowali, każdy z zasiadających czytał z podanego sobie egzemplarza, oprócz króla, który się czytaniem nie zatrudniał. Stołu żadnego w tym sądzie nie było; majestat królewski postawiony na środku sali przy jednej ścianie otacza ty z obu stron i z przeciwka krzesła senatorów i ministrów; za krzesłami, w małym oddaleniu, stali patronowie indukujący sprawę, mający przed sobą taborety do położenia dokumentów; induktę zaczynali od tych słów: "Najjaśniejszy Panie", przy wymawianiu których schylali się do wpół osoby, a potem wyprostowawszy się zaczynali induktę miernym głosem i powolną wymową, na komatach i periodach sensów stawającą.

Wszystkie egzemplarze, bądź pisane, bądź drukowane, równą liczbę słów zawierały na każdej karcie; stąd wypadało, że kiedy patron przewracał kartę, w ten czas sam wszyscy czytający razem swoją przewracali, co przy cichości, dla obecnego majestatu zachowanej, czyniło rozlegające się po sali chwarszczenie; każdy bowiem czy czytał, czy tylko udawał czytającego, dla pokazania atencji na sprawę zachowywał tempo w przewracaniu. Na jednej sesji nie promowowano więcej nad jednę sprawę, a czasem, kiedy była długa, po skończonej indukcie z jednej strony kończyła się sesja; jeden z referendarzów, spomiędzy przytomnych starszy, doniósł przytomnym w kilku słowach, na który dzień Jego Królewska Mość determinował następującą sesją. Woźnego do tych sądów nie zażywano ani wokandy, czyli regestru spraw. Patronowie wiedzieli między sobą, która po której następuje - przystępując po odbytej pierwszej do następującej drugiej, tym porządkiem idąc aż do ostatniej.

Choć który z senatorów albo ministrów, lub urzędników koronnych miał sprawę w tych sądach, nie stal, ale siedział na swoim krześle i czytał zarówno z drugimi proponowane meritum swojej sprawy; ci, co nie należeli do sprawy, tylko z ciekawości znajdowali się na sądach, stali po bokach sali przy ścianach albo za patronami z wszelką modestią; wolno jednak było przemknąć się ukradkowym krokiem z jednego miejsca na drugie i rozmawiać po cichu, ale zawsze twarzą do króla obróconą.


OPIS OBYCZAJÓW