O cystersach

Cystersi prowadzą swój początek od świętego Bernarda, opata klarewalleńskiego, nie tylko świątobliwością życia, wysoką nauką, ale też i opowiadaniem krucjaty sławnego, który będąc zakonnikiem świętego Benedykta, regułę jego zreformował. Krój habitu cysterskiego nie różni się od benedyktyńskiego, ale się różni innymi okolicznościami; najprzód, że mają dwa kolory, habit biały, kaptur, szkaplerz i pas czarny. Szkaplerz przypasują pasem. Zimą i latem noszą habity z lekkiej materii kamlotowej, szkotowej albo kromrasowej, pod które podkładają w zimie kaftany futrem podszyte, w lecie lekkie. Do chóru biorą togi białe wielkie, szerokie, fałdziste, z rękawami wielkimi i kapturem, kołnierzyków używają malowanych błękitno jak świeccy księża, sprzączek do trzewików srebrnych. W drodze noszą palendrony czarne, do świeckich sutannów podobne. Głowy golą jak benedyktyni, wąską dokoła zostawując opaskę, ale rzadko się goląc, a przeto włosom długo wyrastać pozwalając, często mają tak zarosłe głowy, że się od głów świeckich księży nie różnią. Czapki w klasztorze noszą wykrawanki, latem gładkie, zimową porą lisim futrem lub barankami podszyte, z opuszką takąż jak podszewka. Za klasztorem noszą czapki okrągłe z szerokim baranem czarnym lub siwym albo w cieplejszą porę kapelusze. Bielizny używają dosyć cienkiej, około rąk spod rękawów wydatnej, i we wszystkim stroju znaczne zachowują ochędóstwo. Nowicjuszowie u nich mają habity sukienne białe, ze wszystkim do kamedulskich podobne. Po skończonym pierwszym roku nowicjatu i uczynionej profesji, biorą inny habit, wyżej opisany, ale jeszcze drugi rok muszą odbywać pod dozorem magistra nowicjuszów, dla doskonalszego nawyknienia cnót zakonnych: pokory i posłuszeństwa. Potem dopiero idą na studia i do innych promowują się urzędów, jako też stopniów kapłaństwa.

Rząd u cystersów jest monarchiczny. Opat włada absolutnie wszystkimi urzędami zakonnymi, które podług swojej woli rozdaje albo z nich składa. Do dóbr tylko klasztornych nie wdaje się, mając dobra swoje, od klasztornych oddzielne; wszakże gdy mu czego zabraknie, pożycza czasem od klasztoru na wieczne nieoddanie. Przeor jest tylko wykonywaczem woli i rozkazów opata, bez którego rady i zezwolenia nic nie czyni. Podprzeorzy zatrudnia się tylko samym chórem, prowizor ekonomią dóbr, ale na wsi nie mięszka jak benedyktyński, tylko w klasztorze. Jeżeli objeżdża pobliższe wsie klasztorne, na noc powinien powrócić do klasztoru. Gdzie zaś odległość miejsca jednym dniem powrotu do klasztoru nie pozwala, tam na wsi może nocować, a czasem podług potrzeby i dłużej nad dzień zabawić, lecz w takiej potrzebie kilkodniowej pospolicie znajduje się z nim przeor lub inny drugi zakonnik, do pomocy prędszego odbycia interesu przydany. Lektorowie pilnują szkoły - i to jest cała suma rządu cysterskiego i ich starszyzny. Mają także cystersi probostwa i plebanie parochialne, które opat rozdaje subiektom podług swojej woli, a tak wszelka promocja dependuje od woli opata. Dla czego u cystersów nie masz żadnych konsultacyj ani konsultorów; jeden tylko przypadek śmierci opata daje im prawo wolnej elekcji innego. Po obraniu którego natychmiast przestają być wolnymi, a stają się niewolnikami świętego posłuszeństwa, które nowo obranemu opatowi poprzysięgają.

Ten, który sprawuje najwyższą władzą całej prowincji, nazywa się u cystersów komisarzem i sześć lat ciągłych tę funkcją sprawuje. Generał zakonu, mięszkający w Francji, dawał cystersom polskim komisarzy wolą samowładną, nie stosując się bynajmniej do instancji prowincji za osobą żądaną, od zasług i talentów akceptacją zyskującą, gdy druga osoba - lubo mniejsza w zasługach - rekomendacje za sobą od magnatów albo od dworu przynosiła. I ten zwyczaj nadawania komisarza trwał aż do początków panowania Augusta III, pod którym cystersi polscy, wziąwszy się za ręce, wyrobili sobie w Rzymie brewe, mocą którego już potem generał nie mógł im nadawać komisarzów podług woli swojej, ale musiał potwierdzać tego, którego prowincja na kapitule generalnej większością wotów sobie obrała. Wszakże po takiej konstytucji - za rzymskim brewe między generałem zakonu a prowincją polską zapadłej - wydarzył się przypadek jeden, iż ta konstytucja nadwerężoną została:

Konstantyn Iłowiecki, opat lądzki, obrany był na generalnej kapitule komisarzem większością wotów. Rogaliński, podówczas opat wistycki, człowiek rozumu głębokiego i edukacji wysokiej, ale w powołaniu młodszy, miał także po sobie kilka wotów, przy których chcąc się koniecznie utrzymać komisarzem, wbrew elekcji Iłowieckiego pobiegł z nimi do Francji, do generała, od którego za wielkimi instancjami różnych panów polskich duchownych i świeckich otrzymał konfirmacją swojej elekcji z odrzuceniem Iłowieckiego.

Oprócz niektórych opatów, krwią z Rogalińskim złączonych, cała prowincja trzymała stronę Iłowieckiego; a tak między tymi dwiema opatami urósł w Rzymie wielki proces, w który wszyscy opatowie i klasztory, temu lub owemu posłuszne albo nieposłuszne, wplątane zostały. A że ten proces ciągnął się daleko dłużej niż funkcja komisarska sześcioletnia, więc nareszcie strony już nie o funkcją komisarską, z czasem uniesioną, ale o zgwałcenie konstytucji między sobą walczące, za wdaniem się dworu i obu stron przyjaciół i familii zostały pogodzone. Rogaliński został przywrócony do opactwa i promocji dalszej, od czego obojga odpadł był sądem komisji rzymskiej, lubo na powrót do wyższej instancji Stolicy Świętej powołanej, i po skończonej kłótni został na lepsze opactwo bledzewskie przeniesiony. Iłowiecki zaś miał tę satysfakcją, że nie widział komisarzem Rogalińskiego, a sam piastował tę dostojność po kilka razy i na niej umarł.


OPIS OBYCZAJÓW