[DO LUDWIKA NORWIDA]

 

Wracają dla nas piękne Chrystusowe

Gwiazdy, a razem korony cierniowe;

Więc że to ciebie, Ludwiku, zasmuca,

Że tam ktoś czapki przed tobą nie zrzuca...

A jąć powiadam: Niechaj cię to cieszy,

Żeś wyszedł z ludzi pospolitych rzeszy,

Gdzie dobry złego rad nazywa panem

I czci ukłonów fałszywym liczmanem.

Źli ludzie, pełni zabójczego szału,

Złości i żółci, uznali konieczność

Postawić zimną między sobą sprzeczność,

Jakoby ścianę z grubego kryształu:

A tak się widzą i czczą dla zabawki,

Jak napełnione woniami karafki,

Które na drogę kupcy zaszpuntują;

Bo tylko widzą, ale się nie czują.

Gdzie ręka ukłon przez wiatry posyła,

Jeszcze tam z dłoni w dłoń nie przejdzie siła.

Lepiejże, bracie, żeś uderzył śmiało,

A w gwiazdę się szkło rozbiło, spękało,

Bo teraz zawsze powie ci sumienie,

Które miłością będzie pozdrowienie,

A złe zobaczysz twarze nie zakryte

Tych, którzy cię klną za zwierciadło zbite,

Które je dzieli, ale nie zasłania -

Stąd idą zimne bez łez pożegnania,

Śluby bez ducha - bez serca przyjaźnie,

Odwaga na świat wyjść poważny - w błaźnie,

Ta sama w podłym i w szpiegu odwaga;

Bo kto nie daje nic - mało wymaga.

 


SPIS WIERSZY