AKT TRZECI

SCENA I

Pustak,
Świstak

ŚWISTAK
Jakbyś zęby rwał, tak ci spuchły obie szczęki.

PUSTAK

Pusta ciekawość. Kaduk wniósł mię do pasieki.
Sam nie wiem, skąd mi się wziął ten humor wesoły,
Zacząłem w ule dmuchać
, podrażniłem pszczoły
I tak ni stąd, ni zowąd, ni siadło, ni padło,
Kilkoro tych bestyjek razem mnie ujadło.

ŚWISTAK

Dobrze ci tak, mój bracie, starych ludzi słuchać:
Przys
łowie staropolskie: nie trzeba w ul dmuchać.

PUSTAK

Mniejsza o mnie, ta fraszka łatwo się zagoi,
Ale ja co mam wnosić
z smutnej miny twojéj?
Niedawno tak weso
ły, tak byłeś rubaszny,
Teraz taki ponury, tak kwaśny, tak straszny!

Hulanka tuż. Gdzie stąpisz, wszędzie jest ochoczo,

Wszędzie gotują, wszędzie pieką, wszędzie toczą,
A w czym najwięcej może cieszyć
nas ochotka:

Niezabawem przybędą Basia i Dorotka.

A jeszcze jak nadobne, jak piękne dziewczyny!

Świeżuchne, rumieniuchne, gdyby dwie maliny.

No! humor dobry! Porzuć niepotrzebne troski!
Zobaczysz, jaki b
ędzie stół mój marszałkoski,

Co się nam zda: miód, wiszniak, malinnik czy wino -

Wszystko to z naszą będziem popijać drużyną.

ŚWISTAK
wzdychając

Smaczne to są łakocie, ale nie w tym czasie,
Wszystko dziś na nieszczęście moje sprzysięga się.
Możnaż być
nieszczęśliwszym?

PUSTAK

Od czegóż są trunki,
Jeżeli nie na ludzkie troski i frasunki?
Ja sam, kiedy się w jakiej znajduję przygodzie,
Nigdy mojej pociechy nierad szukam w wodzie,
Ale gojąc zgryzotne na sercu zastrzały,
Mam skuteczne ulepki z wina i gorzały,
Potem choć
pod kanapą, gdy nie na kanapie,
Równie smaczniej jak trzeźwy śpię sobie i chrapię.

Ani mnie sny umartwią. Słodki skutek wina:
Często mi jaka piękna przyśni się dziewczyna.
Nigdy okrutna! zawsze jak skromny baranek
I przyjmie, i dozwoli niewinnych cacanek.
Ja ją przycisnę, ona pod brodę mnie muśnie...
Zgoła człek kontent wstaje, choć
niewesół uśnie.

ŚWISTAK
Mój bracie, sen jest mara.

PUSTAK

A toż co na jawie

Służy nam ku rozkoszy, rozrywkom, zabawie,
Cóż, jeśli nie lubego snu jest przedłużenie?
Co, jeśli nie dym próżny, mara, omamienie?
Zwłaszcza kobiety teraz tak płoche, tak zmienne,
Tak zdradliwe - prawdziwe pogody jesienne.

ŚWISTAK
Niechże będą, jakie chcą. Bywaj zdrów, kamracie!

PUSTAK

ż to znaczy, albo już od nas odjeżdżacie?
Przecie smaczne mieliśmy dziś łakocie spasać

I dobre trunki spija
ć, i z pięknymi hasać.

ŚWISTAK

Proszę, nie dodawaj mi tym więcej stąd bolu;
Biés nam jakiś w pszenicę podmuchnął kąkolu.

Straszna się w interesach zrobiła różnica.

Przyjechawszy zaledwiem poznał starościca.

Chodzi, myśli, wykręca palce, zęby zgrzyta,

Sam sobie odpowiada, sam siebie się pyta,
Wspomina Podstolinę, ramionami zżyma,

Drapie się w głowę, wzdycha, przewraca oczyma,

Rozrzuca się po stołkach, po pokoju lata...

Słowem, zakochanego znać w nim waryjata.

PUSTAK

Co za przyczyna tego? Czy mu zrobił kto co?

ŚWISTAK

Tyle mi tylko mówił, że pojedzie nocą,
Byle pofolgowało cokolwiek gorącu.

PUSTAK

Czas piękny, dobra pora jechać po miesiącu,
Zwłaszcza jak teraz w pełni jaśniej świecą gwiazdy,
Wielka szkoda uchybić
tak pogodnej jazdy.
Wi
ęc żegnam cię, bywaj zdrów - szczęśliwej podróży!

ŚWISTAK

To być nie może, cierpieć niepodobna dłużéj!
Już mi się też nareszcie i przykrzyć
zaczyna.

PUSTAK

Daj go katu! Mam w lodzie spory gąsior wina.
Skradłem co najstarszego dwa butle wiszniaku...
Odjechać
tego? Wisieć wolałbym na haku.

ŚWISTAK

Posyłać mnie tak nagle, ledwom nie darł garła,
Dwie szkapy padły w drodze, jedna się rozparła,
Ubiegałem się jak Żyd, w błociem się zaklapał,
Całe miasto obiegał, nim Włochów połapał.
Z każdym się natargował, z każdym wszczynał zwady,
Chcąc zjednać
honor sobie i panu z biesiady.
Przyje
żdżam z gotowością, aż tu z wielkiej chmury
Mały dyszcz, mysz się rodzi choć
stękały góry.

PUSTAK
Tyle podj
ąłeś pracy!...

ŚWISTAK

W całej płci niewieściéj
Dobierałem wyskoku, czoła, piątej treści.
Na to trzeba oszaleć
! W dwa poczwórne wozy
Ledwie si
ę mogli zmieścić same wirtuozy.

*

PUSTAK
Pe
łna kuchnia kucharzów...

ŚWISTAK

Dwa przednie tenory.

PUSTAK
Wino, wiszniak, malinnik
ściągnione w gąsiory.

ŚWISTAK
Dwa alty przecudowne, dwa ogromne basy.

PUSTAK
Kuropatwy, jendyki, kap
łony, bekasy.

ŚWISTAK
Cztery, jak już nie można mieć
lepszych, dyszkanty.

PUSTAK
Cztery, jak ju
ż nie można mieć tłustszych, bażanty.

ŚWISTAK
A owe, jakby jakie syreny, śpiewaczki!

PUSTAK
Owe sosem francuskim podlane przysmaczki!

ŚWISTAK
A owe, gdyby cygi, hyże tanecznice!

PUSTAK
Sztufady, czamanagi, kiszki, polenwice!

*

ŚWISTAK

E, cóż znowu do kata! U ciebie nic więcéj
Tylko w materyjalnych rzeczach smak by.dlęcy!
Czy można być
nieczułym na tak wielkie straty?..

PUSTAK

Jechał tam sęk i Włochy, i wasze kastraty,
I basy, i dyszkanty, tańce, i aryje -
To, to u mnie opera, kiedy jem i piję.
Ale mówiąc o twoim panu: skąd te gniewy?
Jakby mu kto nasypał prysku za cholewy,
Tak się prędko uwija! Co w tym za przyczyna?

ŚWISTAK

Nie będzie pewnie insza, tylko Podstolina.
Wszak gdzie diaboł nie może, tam nasadzi babę.

PUSTAK

Wszystkie dotąd kobiety były dla was słabe.
Wszystkieście zwyciężali! Tak kruche naczynie
Zhartowało się, widzę, w pierwszej Postolinie.

ŚWISTAK

Nie to to jest: chciałaby imość dobrodziéjka

Piętnowanego dla się mieć w nim niewolnika,

Żeby za nią omglewał, przepadał, umierał
I z trzewiczków wypijał, i proch z śladów zbierał.

Ale u nas ton inszy. A nie? - To nie! A tak?

To tak! Zawsze nam tryumf jeden dawał atak;

Nigdy dwa razy naszej nie wznosiemy broni.

A chybi? Mospanowie, na odwód! Do koni!
Mo
że też w nim i miłość nareszcie osłabła.

Ale oto i twój pan idzie.

Odchodzi.

PUSTAK

Zjedzże diabła!

Zły widzę. Oczy mu się jak u kota świécą,
Panie, racz mnie zachować
przed tą nawałnicą!

SCENA II

Aryst, Pustak

ARYST
Ju
żeś to ty powrócił?

PUSTAK
Powróci
ł, mospanie.

ARYST
A imo
ść?

PUSTAK
Nie znalaz
łem.

ARYST

A to jest skaranie

Boże z tą moją żoną! Co ten trzpiot ma w głowie!
Gdzież się podziała? Dokąd poszła?

PUSTAK

Bógżeją wie!

Pytałem ogrodnika, lecz on nie wie więcej,
Tylko że z starościcem, wziąwszy się pod ręce,
Szli w dziką promenadę, za ogród do gaju.

ARYST

Gdyby też i do piekła, szukaj ich, hultaju!

PUSTAK

Mój mości dobrodzieju, co to wszystko nada?
Więcej się ć
wierci mili ciągnie promenada,
Kanikuła panuje, nieznośne gorąca.
Może cienia szukają od upałów słońca,

Drzewa gęste, manowców, dróg, jaskini tyle...
Choć
bym wreszcie i poszedł, pewnie się pomylę.

ARYST
Zaraz id
ź mi ich szukaj!

PUSTAK
Ale co to po tem,

Postrzegłszy mnie, mogą się ukryć za wywrotem.
Przywidzia
ło się panu z natury brać wzory:
Kaza
ł pokopać wilcze jamy, lisie nory,
Drzewo zwala
ć umyślnie, siać chwasty i zielska...
Mia
ła to fantazyja być niby angielska -
Ścieżki tak kręte, że człek chodzi jak w zawrocie...

ARYST
Wszelako id
ź ich szukaj!

PUSTAK

A jeśli są w grocie?
Ja nie mam kocich oczu, kto ich tam wyśledzi?

ARYST
Wo
łaj!

PUSTAK
Panie bro
ń! W grotach często diaboł siedzi.

ARYST
Ja bo tak chc
ę i każę...

PUSTAK

Nie ma tu w tym żartów,
Takie miejsca bywają przybytkami czartów,
Które, ile możności, przed ludźmi się kryją,
Ale wara ich zdybać
, bo zekaty biją.

ARYST
Ale...

PUSTAK

Ileż to ludzi na nich się nie skarzy!
Ja sam nieraz słyszałem, co gadali starzy,
Że się to w różne kształty bestyjstwo przerzuca:
Tu go zobaczysz Żydem, patrz i już masz muca,
Niechże się jeszcze zmieni w rogatego byka...
O mospanie, tych rogów każdy rad unika!

ARYST
z obruszeniem si
ę

Komuż to ty przymawiasz?

PUSTAK
tchórz
ąc

Zwyczajnie, szatanom,
Marom, pokusom... ale, bro
ń Boże, nie panom.

ARYST
wypychaj
ąc go

Poczekajże, poczekaj, hultaju - batogi!

PUSTAK
wynosz
ąc się
Co ja tu źle mówiłem, że diaboł ma rogi?

SCENA III

ARYST
sam po krótkim pomy
śleniu

Co też to za świat teraz! Nie rozumiem, jeźli
Można sobie wystawić
, jacy to ludzie źli!
O fatalne romanse! Romanse niestety,

Wyście nam pokaziły młodzież i kobiety!
Lecz kiedy gust już taki, kiedy tej morow
éj
Zarazy par
ą wszystkie zawrócone głowy -
Niechże, do licha, mają na te szkodne jady
Czterech złodziejów ocet, Augustyna ra
dy5,

Niech żyją po zwierzęcu, niech żyją bezbożnie,

Lecz niech będzie uczciwość, niech będzie ostrożnie!
Wchodzę tu, zastaję ich w umizgów zapale,
Okazuję stąd czułość
, gniewam się i żalę,
Przekładam nieuczciwość
, gorszące uczynki,

Ja im mówię seryjo, oni stroją drwinki.
Wychodzą, unikając wrzekomo hałasu,
Schodzą się znowu razem i idą do lasu.
Chyba że się z plebanem moim nie zobaczę.
Czego on co niedziela na kazaniu płacze?

Uroił sobie w głowie ten fantastyk czysty

Jakowychś libertynów, jakoweś deisty.
Wrzeszczy na nich, z nimi się tylko zawsze bawi,
Pisma pełną ma gębę, cudami się dławi.
Po co to? Niech się raczej tym ozwą ambony:
„Mężowie, bądźcie lepsi, poprawcie się żony!
Z uczciwością nasz honor nierozdzielnie spięty,
Kto jest człowiek poczciwy, więcej jest jak święty”.
Moim zdaniem tak mówić
jest to mówić lepiéj
Jak to,
że tam przed laty nie widzieli ślepi.

SCENA IV

Aryst, Podstolina

ARYST

ż to, sama waćpani wracasz? Gdzież, u biésa,
Zapodział się starościc? Gdzie lata Klarysa?

PODSTOLINA
Rozumia
łam, że są tu.

ARYST

w gniewie
Tere, fere, s
ą tu!

Gdzież? Patrz, chyba w kominie!

PODSTOLINA
na stronie

Czy dostał zawrotu?

ARYST

Ten sprośnik, ten dowódźca skażonej młodzieży,
Kiedy już chce, niechże się żeni, jak należy,
Ale po co odwleka i ciągnie na daléj?
Kocha się, a do cudzych żon cholewy smali.
Ani chybi Klarysa jego bałamuci,
Ale pójdzie mi w ryzę, wezmę imość
króciéj.

PODSTOLINA
z podziwieniem

Starościc ma się żenić? Jakież są powody
Tego mniemania?

ARYST
Sam mnie zaprasza
ł na gody.

PODSTOLINA
I to ma by
ć zapewne?

ARYST

Któż tam serca bada?
Przynajmniej, że zamyśla i sam o tym gada,

Ale u niego w głowie gdyby w trybunale:
Dzisiaj chce, jutro o tym zapomina wcale.
Lecz nareszcie choć
by się i ożenił, czy to
Z tak płochą jak sam, czy też z stateczną kobiétą,
Ja sobie nie inaczej wystawiam ich w kupie.
Tylko jak źle dobrane małżeństwo i głupie.
Ale żeby podobne nie było i nasze,

Pozna imość, że nie dam sobie dmuchać w kaszę.

Odchodzi.

SCENA V

PODSTOLINA
sama

Starościc ma się żenić! O czarnej obrazie
Niewiary! Nad piorunne ci
ęższy sercu razie!
Oszukiwał mię, zdrajca! Ale co ja gadam?

Posądzam nierozmyślnie kochanka! W błąd wpadam!
Wie on to, że go kocham, wzajemnie kochana -
Tym czuciem myśl zapewne jego obłąkana -
Przez zbytek rozrzew[nie]nia i zapału siły -
Wyszła z kresów milczenia... usta przemówiły.

Daruj mi, starościcu, miłość podejrzliwa

Nosi w sobie charakter, że zawsze prawdziwa.

SCENA VI

Podstolina, Świstak

ŚWISTAK
nie widząc Podstoliny

Skoro tak pilno, jakby ukłuł nas kto w sedno,
Wolno jechać
, nie jechać, dla mnie wszystko jedno.
Konie ju
ż są gotowe.

PODSTOLINA
Co mówisz o drodze?

ŚWISTAK
postrzegłszy ją

Mniemałem, że tu mój pan. Nie ma go? Odchodzę.
Daruj, pani, jeśli w czym przeszkodziłem.

PODSTOLINA

Co się
To znaczy? Czy jedzi
ecie?

ŚWISTAK
na stronie

Poszło jej po nosie,

Widzę. Jak się ulękła! Lecz figle za figle:
Kto nas odrwi na szpilce, oddamy na igle!
Drożyła nam się imość
, teraz my nie tani.

PODSTOLINA
Czy staro
ścic odjeżdża?

ŚWISTAK

Tak. Odjeżdża, pani!

PODSTOLINA
A to
ż dlaczego?

ŚWISTAK

Tam być, gdzie dobrze; w Warszawie
Nie zbywa na rozrywkach, na
żadnej zabawie.
Tam nas kobietki pragną, tu zdają się groźne,
Tam prędkie w oświadczeniach, a tu nazbyt poźne.
Kto ma źrzódło, na co mu pić
wodę z strumyka?..
Ten odjazd przyspieszyła pani dobrodzi
éjka.

PODSTOLINA
Albo
ż go źle przyjęłam?

ŚWISTAK

Żadne, Bogu dzięki,

Nie były dla mojego pana srogie wdzięki.
Na to się nie żalemy, ale długa proba

Nie w jego guście, zwłoka mu się nie podoba.

PODSTOLINA
Insza tego przyczyna jest zapewne.

ŚWISTAK
dając do myślenia

Może.

Na stronie
Ustrasz
ę ją i pana tym samym podrożę.

PODSTOLINA

na stronie

Pewnie się dowiem jakich od niego nowinek.
Daje mu worek z pieniędzmi

Muszę go przedarować. Masz ten upominek,
Mój
Świstasiu, a powiedz...

ŚWISTAK

Jak najuniżeniéj
Dzi
ękuję. Cóż powiedzieć?

PODSTOLINA

Wszak twój pan się żeni?

ŚWISTAK
Mamże powiedzieć
szczerze?

PODSTOLINA

Mów szczerze, proszę cię!

ŚWISTAK
Skoro pani wie o tym, to już po sekrecie.

PODSTOLINA

na stronie
Co s
łyszę!

ŚWISTAK
na stronie
Dobra nasza!

PODSTOLINA
Kogo
ż przecie bierze?

ŚWISTAK
Co tego, to nie powiem, przyznaję się szczerze.

PODSTOLINA
Mój
Świstasiu, mój luby, cokolwiek mam łaski...

ŚWISTAK

Wreszcie, kto mógł na brzegach morskich zliczyć piaski,
Kto li
ście porachować na drzewach, kto zorza

Wszystkie dostrzec, kto krople pooddzielać morza?
Wszak on tego w Warszawie ma jak gdyby prochu,
Jednak jak si
ę też mogę domyślić po trochu,
Je
śli tylko nie kocha jednej pani młodéj
I w dostatki zamo
żnej, i pięknej z urody...

Ma to być wdowa.

PODSTOLINA
Pi
ękna?

ŚWISTAK
Biała jak lelija!

PODSTOLINA

na stronie
Wiaro
łomny!

ŚWISTAK
Rumieńczyk kiedy by minija.

PODSTOLINA

[na stronie]
Zdrajca!

[Głośno]
Ma
ż przy tym wdzięki?

ŚWISTAK

Jest tego bez końca.

Ów nosek, owa buzia, oczki jak dwa słońca,
Pierś obluchna, talijka... nóżek nie widziałem.
Dusza też powinna by pójść
za pięknym ciałem.

PODSTOLINA

[na stronie]
Niestety!

ŚWISTAK
na stronie
Dobrze ci tak!

PODSTOLINA

Ta kochana dama
B
ędzie pewnie hrabina Cnotliwska?

ŚWISTAK

Ta sama.

Jeżeli pani jaką ma z nią facyjendę,

Czekam rozkazów, wierny w dopełnieniu będę.

PODSTOLINA

z gniewem
Nie mam
żadnych. Mów panu, niech się do niej śpieszy!

ŚWISTAK

Jakże go ta, gdy powiem wiadomość ucieszy!
Upadam do nóg pani. Do zawarcia oczy
Zawsze ra
źny, powolny i sługa ochoczy.

Odchodzi.

SCENA VII

PODSTOLINA
sama

O nieba! Co za hańba! Okropny mój stanie!
Pociągniona w tak mocne wdzięków ukochanie,
Widzę się pogardzoną. Ten zdrajca swywolny
Moje serce zapalał, sam od ognia wolny.
Już tedy inną kocha. Czcigodna rywalko,
Żadną z tobą niesnaską ani pójdę walką,

Owszem, w zakład szacunku i przyjaznych chęci,
Miło mi, że dla ciebie miłość
mą poświęci.
Bój się jednak od niego! Ten, co jedną zdradzi,
Ściąga plamę, której cnót tysiąc nie zagładzi.
Stało się! Jedną tylko mam rozpaczy drogę...
Otóż i on - chciałabym uniknąć
- nie mogę.

SCENA VIII

Podstolina, Fircyk

FIRCYK

nie widząc jej

Na wieczną rzeczy pamięć, niech się dziwią wieki
Do publicznej manuskrypt szlę biblijoteki.
Będzie to w dziejach naszych pamiętna epocha:
Pierwszą szczerze kochałem, pierwsza mnie nie kocha.
Trudnoż sobie w łeb strzelić
. Co nadadzą żale?
Najprzyzwoiciej zrobię, kiedy się oddalę.
Będzie mnie to kosztować
dzień jaki tęsknicy,
Ale się pomszczę wzgardy wzgardą niewdzięcznicy.

Postrzegaj
ąc Podstolinę

Przepraszam, Podstolino! Masz we mnie natręta;
Może pani przerwałem szacowne momenta
Wesołej spokojności, mniemać
bowiem trudno,
Żeby cię troski jakie czyniły odludną.

Osobność jest lekarstwem na serca rażone,
Miałażbyś jej potrzebę, ty, co razisz one?

Tryumfuj, chlub się! Nadto mocne wdzięki twoje,
Unikając ich jarzma, bawić
się tu boję.
Jedna tylko ucieczka mocy ich wystarczy,
Pozwolisz, że użyję tej dla siebie tarczy.
Zegnam cię, Podstolino! Jeżelim w tym krzywy,

Że cię tak wiele kocham, jakem nieszczęśliwy;
Daruj, a to ostatnie z serca upewnienie
Nagrodź mi choć
przez jedno z litości spojrzenie.
Podstolina nie patrzy na niego

Ani tego! Tak mocno masz zaciętą duszę.
Adieu, pani!

PODSTOLINA
ż to, jedziesz waćpan?

FIRCYK

Muszę.

PODSTOLINA
Dok
ąd?

FIRCYK

Tam, gdzie mnie smutek i rozpacz zagrzebie,
Mimo wzgard
ę, statecznie wiernego dla ciebie.
Po cóż bym miał tu zostać
? Te okropne włości,
Świadki dziś mego wstydu, jak były miłości,
Stawiłyby mi srogie, choć
nieme obrazy
Mojego odrzucenia i twojej urazy.

Wiem wszystko, Podstolino... Mam na moje szkody
Z ust wiarygodnych twego zdradziectwa dowody.

Kochasz innego. Wszakże mało tym zrażony,
Gotowałem łzy, rozpacz... i ten krok wzgardzony!
Sroższe twoje nad wszystkie obelgi milczenie
Zapowiada mi wieczne z tych miejsc oddalenie.
Jakże, żadnej mi na to nie dasz odpowiedzi?

PODSTOLINA

O serce pełne fałszu, czoło bite z miedzi!
Czy możesz takim tonem, sam pełen szkarady,
Oczyszczać
się i na mnie własne zwalać zdrady?
Kto zmiennik, je
śli nie ty? W jakim do nas celu
Przyjechałeś? O jakim zamyślasz weselu?
Wszedłszy z inną w umowę, człowieku nieprawy,
Gdyś się do mnie umizgał, chciałeś mej niesławy!

FIRCYK
Co? Jako? Kto to mówi
ł? Poprzysięgam, że nie...

PODSTOLINA

Milcz, waćpan! Chociaż świadka rzeczy nie wymienię,

Wiem jednak, że się kochasz w Cnotliwskiej hrabinie.

Znam ją, równie pięknością, jak cnotami słynie.

Godna ona największych ofiar, lecz nie z moją
Hańbą, nie takie dla niej tryumfy przystoją.

Niestety, gdyby mię też zwiodły te zaloty,

Na jakie nie byłabym wydaną zgryzoty!

Żal z kochania, wstyd z wzgardy, z niepewności zawiść...

Słałabym łzy za tobą, przeklęctwo, nienawiść...
Ach, samo pomy
ślenie o tym mnie zabija!

FIRCYK

potuszony w miłości

A to prawdziwie istna jest Babilonija!
To Paw
ła, a to Gawła. Co mi tam do ładnej
Hrabiny? Piękna, prawda, nie ma wady żadnej.
Lecz kto by mógł wydołać
tylu pięknych zgrai?
Przecież nie jestem Turczyn, nie chcę mieć
sarai
I chocia
ż z jedną w życiu, jak każe Testament,
Musz
ę moje miłości kończyć przez sakrament.

SCENA IX

Fircyk, Podstolina,
Świstak

ŚWISTAK

Te konie od krakowskich lepsze astrologi.
Pa
ński Hektor na wszystkie cztery skacze nogi,
Utrzymać
go nie można - co wszystko nam wróży,
Że tu z nas niekontenci, że czas do podróży.

FIRCYK
Jak
że? Nie chcesz, żebym tu bawił, Podstolino?

PODSTOLINA
Jed
ź waćpan prędzej z swoją widzieć się hrabiną!

ŚWISTAK

Bo też i jest co kochać, albo nie cacunia?
Cicho do Fircyka

Czegóż waćpan, u kata, stoisz gdyby trunia!
Udawaj,
że ją kochasz!

FIRCYK

Sam się nie poznaję.
Ani chybi, waść
jakieś poplotłeś tu baje.

ŚWISTAK
cicho

Mów waćpan, że ją kochasz!

FIRCYK

Tu są jakieś plotki!

Kto ci to mówił? Jakie podajesz mi śrzodki?
Odpowiadaj, niecnoto, albo zaraz łeb tu
Twój...

Porywa się do niego

ŚWISTAK
klękając

Pardon! Ja to tego użyłem konceptu,
Chciałem udać
ministra, lecz mam łeb cielęcy -
Już się nigdy w intrygi żadne nie wdam więc
éj?

FIRCYK
Jakie intrygi? Mów mi ja
śniej, poganinie!

ŚWISTAK
Ja to tę wymyśliłem bajkę o hrabinie.

FIRCYK

Jako! Ty się ważyłeś użyć tego kształtu
Kłamstwa i pana czernić
...

Porywa się do szpady

ŚWISTAK

A dlaboga, gwałtu!

Pardon, monsenior, pardon! Jest to imościna
Więcej niżeli moja, że skłamałem, wina.
Chciałem pana podrożyć
i tym końcem owe
Wymyśliłem z hrabiną szluby romansowe
.
Staro
ście chce go bić

PODSTOLINA

Starościcu, daj pokój! Czyż pomsta na taki
Rodzaj ludzi przystoi?

FIRCYK

Wej, wej, patrz go, jaki
Trute
ń...

PODSTOLINA

ż to dziwnego, że skłamał człek podły?

ŚWISTAK

Te fatalne pieniądze z rozumu mnie zwiodły,
Imość
dała mi za to, żebym...

PODSTOLINA
na stronie

Cyt, Świstaku!

FIRCYK

Co ty mówisz?

PODSTOLINA

Nic to, nic.

FIRCYK

Precz mi stąd, łajdaku!

ŚWISTAK
Jakże, czy mam rozsiodłać
, czy niech stoją konie?

FIRCYK
Rozsiod
łać!

ŚWISTAK

[na stronie]

Pójdę wcześnie myślić o patronie,

Bo jak mu żenienia się raptus w głowę wlizie,
Ja nie mam czasu myśleć
o ich intercyzie.
Odchodzi.

SCENA X

Podstolina, Fircyk

FIRCYK
Jeden trute
ń tak czarną miał mnie zmazać plamą!

PODSTOLINA
Ale mi brat mój Aryst powiada
ł to samo.

FIRCYK

Prawda, mógł mówić Aryst. Nie ma więcej chwili,
Jakeśmy, będąc z sobą sam na sam, mówili,
Daruj, że się mniemając mego szczęścia blisko,
Wspomniałem ciebie przed nim, ukrywszy nazwisko.

PODSTOLINA
Ale sk
ąd te pochlebne myśli?

FIRCYK

Nadto śmiały,

Widziałem w oczach twoich miłosne zapały,
Skromne onych pojrzenia, wraz wzięte jak dane,

Mniemałem, że znaczyły serce zakochane,

I to mi pochlebiało. Ale jak daremnie!

Zgadywałem, że kochasz, teraz wiem, że nie mnie.

Wiem, komu raczą sprzyjać te śliczne oczęta.
Jest to ktoś nieznajomy.

PODSTOLINA
na stronie

Ach, jakżem kontenta,
Że jego przed Klarysą zataiłam imię,
Znać
za nim trzyma stronę i wydałaby mię.
Niech się panicz nawzdycha, miał też dosyć
buty -
Ten jest jeden na takie sposób ba
łamuty.

Uśmiecha się

FIRCYK

ż znaczy ta wesołość, ten lica rumieniec?

Miły ci w samej wzmiance przyszły oblubieniec?

PODSTOLINA

Już też ta moja siostra prawdziwa kobieta,
Po co jej cudze przed kim wyjawiać
sekreta?

FIRCYK

Więc to prawda! Co słyszę? - Słyszę to i żyję!
Miłości, nad piekielne złośliwsza Furyje,

Jadowitsza nad wszystkie afrykańskie gady,

Kto cię poznał przez lubość, ja cię znam przez zdrady!

Lecz kto ten nieznajomy? Niech tu zaraz stanie,

Może mi odjąć życie, ale nie kochanie!
Po członkach moich trzeba iść
mu do ołtarza

I dać ci rękę, którą w krwi mojej unarza.

O Boże! Podstolino! Przebóg! Nieszczęśliwym!

PODSTOLINA
sk
łonna do litości

Starościcu, co robisz? Bądź mniej zapalczywym!
Czyż nie ma na to śrzodku?

FIRCYK

zapalczywy

Żadnego, żadnego!
Chyba, że on mnie albo ja zabiję jego.

PODSTOLINA
Owszem, mi
ły ci będzie.

FIRCYK

On miłym mi będzie?

PODSTOLINA

Starościcu, w porywczym wstrzymaj się zapędzie!

Nie te są dusz szlachetnych działania sposoby;

Przelać krew za ojczyznę, za swych przodków groby,
Przy
prawie, przy swobodach, przy królu - w tej mierze

Słusznie człek swoje ważąc, cudze życie bierze.

Ale żeby za fraszki, za lada różnicę

Zabijać się przy kuflu, kartach lub podwice,

Żeby lekkie przymówki, mniej warte docinki
Zaraz przez barbarzyńskie kończyć
pojedynki?

Kto tak lekko poczyna, bardzo się oń boję,

Aby sam nie znał mało wartym życie swoje.

Wyzuj się zatem z tego zawziętości ducha.

Piękne męstwo! Nie lubię burdy ani zucha.

Nie myślę tak o tobie. Żałość w razie płocha
W błąd cię wiodła, znać
serce twoje czule kocha.
Chcia
łam to widzieć, teraz jestem przekonana.
Otó
ż w tym nieznajomym kochałam waćpana.

FIRCYK
kl
ękając
Co słyszę! Podstolino! Ty byś mnie kochała?...

SCENA XI

Podstolina, Fircyk, Aryst

ARYST

A, cóż ten dalej będzie robić świszczypała?
Tylko by bałamucił! Zgromiony tak ostro,
Ledwie co przestał z żoną, wnet zaczyna z siostrą.
Niechże z nią, arwan katu, ni bronię, ni radzę,
Ale od żony wara, bo przez kij przesadzę!

FIRCYK

Hola, stój, nie burcz, nie wrzeszcz! Powinszuj mi raczéj,
Żem z ludzi najszczęśliwszy.

ARYST

Jako? Cóż to znaczy?

FIRCYK
Ta rzecz, o któr
ą z nami była tak długa gra...

ARYST
Jaka gra?

FIRCYK

Skończyła się i masz we mnie szwagra.
Dzisiaj jeszcze, bylebyś dał nam przyzwolenie,
Ot tak, jak stoję, bracie, z tą się panią żenię.

PODSTOLINA

Nie, mospanie, przynajmniej choć za trzy niedziele,
Wszak nasz szlub nie w teatrum, lecz ma by
ć w kościele.
Niech pierwej wyjdzie indult lub czas zapowiedzi...

FIRCYK
Fraszka, fraszka! I indult, i czas w worku siedzi.

ARYST

Ale co tobie w głowie? Ty, taki hulaka,
Trzpiot, libertyn, a ona nabożnica taka...
Jakie będzie pożycie, jaka w domu zgoda?

PODSTOLINA

Miłość i rozum śrzodki do tego nam poda.
Nie troszcz się o to, bracie! Baczna na stan wdowy
Osobnością wiek młody strzegłam od obmowy.
Skażone obyczaje, świat zgoła popsuty,
Napełnion oszczercami albo bałamuty,
Brak prawej pobożności, prawego poloru,
Zakochania dla chluby, szluby dla pozoru -

Uczą, że choć sumnienie spraw ludzkich jest świadek,
I żyć
dobrze, i ludzkich strzec się trzeba gadek.
Wiem, za to od nikogo nie będę sądzoną,
Będąc wdową uczciwą, będę takąż żoną.

ARYST

Dałby Bóg takie żony i tak piękne stadła!
Ale mi do żywego już moja dojadła.

PODSTOLINA

Nie krzywdź, bracie, jej cnoty! Jest, prawda, za żywa,
Lecz ciebie kochająca, wierna i poczciwa;
Humor ten nie ze wszystkim do twego przypada,
Gdyby na mnie, ja bym mu z duszy była rada.

SCENA XII

Aryst, Fircyk, Podstolina, Klarysa

KLARYSA
do m
ęża

I waćpan to tu jesteś? W jakimże humorze?
Niedawnoś straszną poniósł plamę na honorze:
Zastałeś mnie w umizgach z tym pięknym paniczem,
Z tym płci bóstwem, z tym na was, mężów, bożym biczem!
A to nieodpuszczony grzech nigdy.

ARYST
zawstydzony

No, no, no,
Daruj mi, nies
łusznie cię posądziłem, żono,

Niechaj te rzeczy w wiecznej niepamięci giną!
I on też się żeni.

KLARYSA
Z kim?

ARYST
Z nasz
ą Podstoliną.

KLARYSA
Z Podstolin
ą? Czy można?

ARYST

Wszak tu są oboje.
Niech mówią...

KLARYSA
Tak
ą rzeczą za nic kroki moje.

ARYST
Jakie kroki?

KLARYSA

Starościc prosił mię dopiero,
Żebym ich poswatała, a tu się już bierą.

FIRCYK
tonem zuchwa
łym

Bo starościc żartował. A jemu na kata
Zdałoby się używać
pośrzednictw lub swata.

KLARYSA
do Podstoliny
Ten
że to paryżanin?

PODSTOLINA

Mówić o tym siła...

KLARYSA

Domyślam się, domyślam, trochaś się drożyła.
Widzisz, mężu, próżnoś się nagniewał, naciskał...

ARYST
Kaduk
że wam mógł wierzyć - tak waćpanią ściskał.

KLARYSA

Trzeba ufać, mój mężu, tak uczciwość każe.
Punkt honoru nad wszystkie warowniejszy straże.

ARYST

Niechże i tak! Z tym wszystkim, nie myśląc głęboko,
Zawsze lepiej na żony baczne miewać
oko.

KLARYSA
Kiedy
żona kokietka, zawsze mąż prześlepi.

FIRCYK
I ja to samo mówi
ę: wierzyć, wierzyć lepiéj.

SCENA XIII

Ciż sami, Pustak, Świstak, Prawnik

ŚWISTAK
do Prawnika
Po prostu, bez konceptu, to praca niewielka.

PUSTAK
Dosy
ć będzie, mospanie, dukat i butelka.

PRAWNIK
Ale prócz przepisania, z
łoty od arkusza.

ŚWISTAK
No, no
, niechże i złoty... jurystowska dusza.

PUSTAK

do kompanii

Od wszelkiego zdarzenia, miarkując z zachodu,
Posłałem po jurystę do bliższego grodu,
Ale całą starszyznę sprosił podkomorzy,
Wszyscy podochocili, wszyscy leżą chorzy.
Jeden tylko wpółtrzyźwy drzymał przy kwerendzie,
Zbudziłem go i przywiózł. On nam pisać
będzie,
Jeśli zajdzie potrzeba.

PODSTOLINA

A to komedyja!
Po có
ż on?

PRAWNIK

Ad praestanda juris officia.

FIRCYK

Owszem, bardzo się przyda, właśnie tu jest w porę,
Spisze nam intercyzy.

PRAWNIK

De ąuali tenore?

FIRCYK

Wszem wobec i każdemu wiadomo to czynię,

Że lubo moje serce daję Podstolinie,
Nie wkładam jednak na nią obowiązku, aby

Dla mnie tylko chowała swój wdzięk i powaby.

Owszem, wolno jej będzie, okrom próżnych strachów,

Ze wszelkim bezpieczeństwem dwóch mieć sobie gachów:

Jednego przez wzgląd serca, drugiego z intraty;
Jeden, żeby był zacny, a drug
i bogaty.

Co czyli będzie głośno, czyli potajemnie -

Wolno to wiedzieć wszystkim, byle tylko nie mnie.

ARYST
Mój bracie, nie potrzeba
żartować w tej mierze.

PODSTOLINA

Ledwie wie, że kochany, zaraz ton swój bierze.

FIRCYK

Sama jedna na wszystkie widoki, zabawy

Jeździć będzie, nie dając mężowi stąd sprawy...
Cóż by to jeszcze więcej włożyć
? Ale, ale,
Co m
ąż zrobi, imości nic do tego wcale,
Choć
by jego niewiary była pewna nawet,

Nie będzie na to sarkać, lecz odda wet za wet.

ARYST

A to sposób pisania intercyz jedyny!

FIRCYK
zawsze do Prawnika

Zrobić to swoim stylem, tylko bez łaciny.
Żeby zaś ta rzecz była trwała i wieczysta,
Do Podstoliny

Będziemy, żono, prosić o podpis Arysta.

ARYST

No, no, podpiszę, ale będzie i ta nota,

Że świat cały równego tobie nie ma trzpiota,
Bałamuta, fiutyńca, wietrznika, świstaka...

FIRCYK

A jak ty nudniejszego mędrca i dziwaka.
Odchodzą.

SCENA XIV I OSTATNIA

PUSTAK
sam

To wór, to torba. Jeden na drugiego gada,
A jak w tym, tak i w owym
śmieszna równie wada.
Nieźle się w każdym człowiek wyda charakterze,
Byle go umiał użyć
w przyzwoitej sferze.
Dobrze by
ć filozofem, ale w gabinecie,
B
ądź wietrznikiem, na wielkim kto chcesz znaczyć świecie!

KONIEC KOMEDII


PRZYPISY:

1 Medal Merentibus, którym, prócz innych dobrodziejstw, łaskawie od Najjaśniejszego Pana obdarzony zostałem.
2 Licho, cetno, gra to samo znacząca czy do pary, czy nie do pary.
3 rajfura, który jedna sposoby rozmaitych rozrywek i bawienia panów.

* Wszystko to, co się mówi między dwoma gwiazdkami, powinno się mówić tak prędko, jak gdyby oba razem mówili.

5 Si non caste saltim caute.

 

 

 

 


AKT DRUGI

FIRCYK W ZALOTACH