SCENA IV

DÓM WIEJSKI PODE LWOWEM

POKÓJ SYPJALNY - EWA, MŁODA PANIENKA. WBIEGA, POPRAWIA KWIATY PRZED OBRAZEM NAJŚWIĘTSZEJ PANNY, KLĘKA I MODLI SIĘ. - WCHODZI MARCELINA

 

MARCELINA

Modlisz się jeszcze dotąd! - czas spać, północ biła..

 

EWA

Jużem się za ojczyznę moję pomodliła,

Jak nauczono, i za ojca, i za mamę;

Zmówmy jeszcze i za nich pacierze też same.

Choć oni tak daleko, ale to są dziatki

Jednej ojczyzny naszej, Polski, jednej matki.

Litwin, co dziś tu przybył, uciekł od Moskali;

Strach słyszeć, co tam oni z nimi wyrabiali.

Zły car kazał ich wszystkich do ciemnicy wsadzić;

I jak Herod chce całe pokolenie zgładzić.

Litwin ten bardzo ojca naszego zasmucił

Poszedł w pole i dotąd z przechadzki nie wrócił.

Mama na mszę posłała i obchód żałobny,

Bo wielu z nich umarło. - Ja pacierz osobny

Zmówię za tego, co te piosenki ogłosił;

(pokazując książkę)

I on także w więzieniu, jak nam gość donosił.

Te piosenki czytałam; niektóre są piękne -

Jeszcze pójdę, przed Matką Najświętszą uklęknę,

Pomodlę się za niego; kto wie, czy w tej chwili

Ma rodziców, żeby się za nim pomodlili.

(Marcelina odchodzi)

(Ewa modli się i usypia)

 

ANIÓŁł

Lekko i cicho, jak lekkie sny zlećmy.

 

CHÓR ANIOŁÓW

Braciszka miłego sen rozweselmy,

Sennemu pod głowę skrzydło podścielmy,

Oczami, gwiazdami, twarz mu oświećmy,

Śpiewając i grając latajmy wiankiem,

Nad czystym, nad cichym naszym kochankiem.

Rączęta liliowe za liście splećmy,

Za róże kwitnące czoła rozniećmy,

Spod wstążek gwiaździstych włos nasz rozwiążmy.

Rozpuśćmy w promienie, rozlejmy w wonie;

Kwitnącym, pachnącym, żyjącym wiankiem

Kochanka naszego piersi okrążmy,

Kochanka naszego otulmy skronie.

Śpiewając i grając latajmy wiankiem,

Nad czystym, nad cichym naszym kochankiem.

 

EWA

WIDZENIE

Deszczyk: tak świeży, miły, cichy jak rosa,

I skąd ten deszczyk - tak czyste niebiosa,

Jasne niebiosa! -

Krople zielone, kraśne - trawki, równianki,

Róże, lilije, wianki

Obwijają mię wkoło. - Ach, jaki sen wonny,

Sen lekki, słodki - oby był dozgonny.

Różo błyszcząca, słoneczna,

Lilijo przeczysta, mleczna!

Ty nie z ziemi - tam rosłaś, nad białym obłokiem.

Narcyzie, jakim śnieżnym patrzysz na mnie okiem;

A te błękitne kwiaty pamiątek,

Jak źrenice niewiniątek -

Poznałam - kwiatki moje - sama polewałam,

W moim ogródku wczora nazbierałam,

I uwieńczyłam Matki Boskiej skronie,

Tam nad łóżkiem na obrazku.

Widzę - to Matka Boska - cudowny blasku!

Pogląda na mnie, bierze wianek w dłonie,

Podaje Jezusowi, a Jezus dziecię

Z uśmiechem rzuca na mnie kwiecie -

Jak wypiękniały kwiatki - jak ich wiele - krocie,

A wszystkie w przelocie

Szukają na powietrzu siebie,

Moje kochanki!

I same plotą się w wianki.

Jak tu mnie miło, jak w niebie;

Jak tu mnie dobrze, mój Boże; -

Niech mię na zawsze ten wianek otoczy,

Niech zasnę, umrę, patrząc w te róże,

W te białe narcyzu oczy.

 

Róża, ta róża żyje!

Wstąpiła w nią dusza,

Główką lekko rusza,

Jaki ogień z niej bije.

To rumieniec żyjący - jak zorzy wniście.

Śmieje się, jak na uśmiech rozwija liście,

Roztula między liściem dwoje ust z koralu,

Mówi, coś mówi - jak cicho, jak skromnie.

Co ty, różo, szepcesz do mnie?

Zbyt cicho, smutnie - czy to głos żalu?

Skarżysz się, żeś wyjęta z rodzinnej trawki?

Nie wzięłam ciebie dla mojej zabawki,

Jam tobą skronie Matki Najświętszej wieńczyła,

Jam po spowiedzi wczora łzami cię poiła;

A z twoich ust koralu

Wylatują promieniem

Iskierka po iskierce -

Czy taka światłość jest twoim pieniem?

Czego chcesz, różo miła?

 

RÓŻĄ

Weź mnie na serce.

 

ANIOŁOWIE

Rozwiążmy, rozplećmy anielski wianek.

 

RÓŻA

Odwijam me skrzydła, wyplatam czoło.

 

ANIOŁOWIE

My w niebo do domu lećmy wesoło.

 

RÓŻA

Ja będę ją bawił, nim błyśnie ranek,

Na sennym jej sercu złożę me skronie:

Jak święty apostoł, Pański kochanek,

Na boskim Chrystusa spoczywał łonie.


SCENA TRZECIA

DZIADY

SCENA PIĄTA