NA SMĘTNE WIEŚCI Z WATYKANU
1
Nie zna nikt bytu ostatniej godziny,
Lecz co oblegnie kiedyś smętne łoże?
Nawoływania od jakiej krainy?
Błogosławieństwo lub pogróżki Boże?...
- Monarchów wielu odpomną swe czyny,
Purpurę miecąc nogą, jak rogożę,
Gdy ręce będą wyciągali drżące,
By wrócić fakta - niepowracające!...
2
Atoli ówdzie, w cichym Watykanie,
Żaden lud z piersią nie stanie rozdartą
,Władałeś
!... - grożąc - a wiesz, co wygnanie?Co praw-odjęcie
?!" - Lud żaden nie stanieW więzach, bez wspomnień, iż łzę mu otarto.
- Im w Europie większe zamięszanie,
Któż, odkąd dzieje poczynają istnieć,
Rad się, jak Pius, u-bez-osobistnieć?
3
Nie ja
k assurskie bogi i pół-bogi,Pijaństwo, siebie, mające za władzę
,Wrażali ludom pod żebra ostrogi -
Lecz znikły na wpół, a cały w powadze,
Głoszący prawdę oględnie, a nadze -
Mąż doskonały! który wciąż róść będzie,
Iż był tam, gdzie jest, ten samy, co wszę
dzie.
4
Bywa, że doba większą jest od pracy,
Lub treść od słusznych względów arystarchy
Więc nie Augustom śpiewa to Horacy,
Śpiewając jednak dla Rzymu-Monarchy,
Ludy wygnane, smętni i żebracy,
Jako w potopu dzień ptastwo do Archy,
Lecą - pytając o Starca... pytają
O siebie samych - i o świat - i łkają...
Paryż, 1877, grudnia