IDEE I PRAWDA

 

I

Na wysokościach myślenia jest sfera,

Skąd widok stromy -

Mąci się w głowie i na zawrót zbiera,

W chmurach - na gromy.

- Płakałbyś może, lecz łzę wiatr ociera

Piérw, nim błysnęła -

Po cóż się wdzierać, gdzie światy są zera,

Pył - arcydzieła?!...

 

II

Zły anioł jednak uniósł Ecce-Homo

Na opok szczyty,

Gdzie - stojąc jeden i patrzając stromo -

Człek... gardzi byty.

- Jakoby wyrwał się z jawu, kryjomo,

Skrzydły nikłé mi,

I mierzyć chciał się sam - z swoją widomą

Wagą... na ziemi.

 

III

I ściągałby go magnetyzm globowy

W sfery dotkliwe,

Gdzie nie doświadcza nic zawrotów głowy -

Nic!... co - szczęśliwe.

- Aż wielki smętek lub kamień grobowy

Z tych sfer, bezpiecznych,

Wypchnie znów na szczyt myślenia budowy

W obłęd dróg mlecznych.

 

IV

Bo w górze grób jest ideom człowieka,

W dole - grób-ciału;

I nieraz szczytne wczorajszego wieka,

Dziś tycze kału...

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

Prawda się razem dochodzi i czeka!