DO PANNY JÓZEFY Z KORCZEWA

1

Pani bo jesteś z takiego klasztoru,

Gdzie ścianę z ścianą

Gdy połączano, to cięcie toporu

Za zbrodnię miano.

 

2

Podwalin nie ma, bo deptać je trzeba,

Ni schodów wyżéj;

Ale poręcze sięgają do nieba,

Poręcze z krzyży!

 

3

A okna z łez są, łzy z koronek rosy

Trójbarwnie szklistych;

A zamiast dzwonu powietrzne rozgłosy

Aktów strzelistych.

 

4

A łuki z skrzydeł są serafinowych,

W węzły związanych;

I stoją lecąc, lub czekając nowych,

Światu nie znanych.

 

5

I słońca nie ma tam - ani księżyca -

Tylko już świeci

W obłokach cichych Hostia blado-lica:

Świeci i leci.

 

6

Więc ja na sądny-dzień pod waszej rąbek

Szaty się schronię.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

A teraz - patrząc, gdzie siada gołąbek,

Kulbaczę konie!