AKT I

 

Pod-dasze - wnętrze założone księgami - okna dają na zieloność, ale nieco są przysłonięte - ranek.

 

SCENA PIERWSZA

MAK-YKS
przerywając czytanie

Oto pierwszy promień, z tych, co rażą...

Posuwa zasłonę w oknie.

Jakby jedne były nam znajome,
Drugie obce - i te szły w szyby,
Jak ktoś obcy, lub obcych zwiastujący...

Zatrzymując się u okna, porzuca nieco chleba.

Ci - swoi - zowąd... powietrzni bracia,
Którym ostatnia chleba starczy kruszyna,
I jeszcze są za nią szczebiotliwi...
Wracający, i nadlatujący...
- Nie wzięli mnie nigdy więcej czasu,
Ani życia więcej, niż ile dałem!

Wracając do czytania

Ptaszek taki odlata z kruszyną chleba
I nie pozostawia chwili bólu -
Godziny wstrętu - dnia cierpienia -
Roku niewiary w społeczeństwo!
- Przybył i odszedł w lazur oka
Niebieskiego - - jak mimowiedna łza
Ludzi dobrych...
- podobnie płaczącą
Raz dostrzegłem JĄ... PRZYCZYNY NIE WIEM.

SCENA DRUGA

SALOME
oględnie wchodząc

O godzinie niezwykłej, tak rano,
Wchodzę, ażeby pana uprzedzić,
Że właściciel, sędzia Durejko,
Cały dziś dom osobiście zwiedza.
Stąd dawno jesteśmy już na nogach,
Nieco się lękając o nas samych,
W jakimkolwiek wszystko jest porządku.


Starannie i czule

Wiem, że pan z nim teraz ma rachunek
Nieco opóźniony... ale... cóż stąd!
Hrabina Harrys, pokrewna pańska
(Istny anioł!), czyliż nie jest główną
Całego tu placu właścicielką?

Oględnie

Pan nawet mnie daruje tę wątpliwość,
Iż w rozumie gminnym moim nie wiem,
Dlaczego pan tu mieszka?... nie owdzie,
W pawilonie, obok krewnej swojej?
- Nie byłożby to panu przyjemnie
Anioła takiego mieć przy sobie - -

Spostrzegając wrażenie na twarzy Mak-Yksa

To, co mówię, niechże pan wybaczy
Starej kobiecie i starej matce,
Która, o synu myśląc rodzonym
(A lat tyle zwłaszcza go nie widząc!...),
W każdym młodym człowieku spomina
Macierzyńskie swoje obowiązki.

Po chwili

Myśliłam też pana i ja prosić
O protekcję do hrabiny Harrys
Dla onego to właśnie jedynaka -
(Co jest teraz w Japonii, z okrętem,
Skąd i sam list idzie dwa miesiące!) -
A Hrabina, że zna admirałów
I niemało ministrów...

Spostrzegając się

- lecz ja to
Mówię panu jedno jako matka
I więcej nic, tylko jako matka...

Ocierając oczy

Żeby coś o synu mówić swoim!

MAK-YKS

Ta rzecz druga, którą mi mówicie,
Dobra pani Salome!... ta druga
Rzecz jest pierwszą dla mojego serca:
Tak bym rad być usłużnym i wdzięcznym.
Ale pierwsza... to jest: zapytanie,
Czemu tu mnie spotykasz? nie indziej ?
Oświecić winna by z licznych względów...

Dobitnie

Hrabina jest Aniołem... a jednak
Podejrzewa w ludziach złe języki
I, młodą będąc wdową, chce w domu
Nie mieszkać nikogo mego wieku.
- Zaś pokrewieństwo nasze to jej wzgląd
Na oddalonego bardzo członka,
To dobroć jej, ja - jestem jej niczym,
Męża jej powinowatym... Wreszcie:
W interesie własnym mam ją widzieć -
I, cokolwiek sama byś pragnęła,
Zrobię...

Podnosząc ramię Salome

Tylko mnie nie dziękuj, matko,
Nie zrobiłem jeszcze nic a nic!

Poufnie

Hrabina ma nadto rzecz szczególną!...
Tyle pełni usług miłosiernych,
Obejma tak wiele i tak szybko,
Że się jej wydarza zapominać...
Ja to mówię tylko ktemu... tylko,
Żeby błahej nie dać ci nadziei...

Dobitnie

Nie mówię, że kogo zapomniała - -

Donośnie

Nie! bynajmniej... lecz że się to zdarza
Osobom pełniącym wiele dobra!

Po chwili

Podobno że i Cherubin, zbyt szybko
Lecący z pociechą do cierpliwych,
Traci nieraz pióro, które spada
Wyrzucone z anielskiego skrzydła...
Cny jest pośpiech, lecz powoduje stratę! -

SALOME

Ludzie nauczeni lub duchowni
Wiedzą wszystko, nie pytając o nic;
Dlategoż ja pana przeprosiłam
Za me proste słowa starej-matki.
Lat niemało służę w tym tu domu
(A panu służyłabym i życie!),
Lecz właściciel nasz, sędzia Durejko,
Zmienić pono chce cały porządek,
Dla kogoś z przyjezdnych oddać wszystko .
Dla pana jakiegoś, z którym chodzi...

Mając się ku oknu

Oto - właśnie oni - - niech pan wyjrzy:
Obrócili się ku schodom - idą...
Wyminąć ich ledwo że pośpieszę.

Wychodzi.

SCENA TRZECIA

MAK-YKS
z szczerym westchnieniem za odchodzącą Salome

Gdyby ta kobieta to wiedziała,
Co odlatujący teraz ptaszek
Zna - i co innym ptaszkom zwiastuje...
*
Że - rzuciłem im ostatni chleba pył!

Obłędnie

I - gdyby wiedziała to... ach!... ONA,
Właśnie może pełniąca jałmużny,
Jako która ze świętych na szybach
Gotyckiego kościoła - - perłowa,
Z ametystowymi szat fałdami
I ze złotą limbą wkoło skroni...
- Zacna Pani!

Głęboko

Coś jest szczególnego
W tym powszednim-chlebie - w rozłamaniu
Złamka ostatniego... istnieje coś,
Jakby się jakiegoś tam: OGÓŁU
Dotykało zabłąkanym palcem...
- Coś (mówię), co albo milczeć każe,
Lub przynajmniej starannie zabrania
Głosić o wypełnieniu niedoli - -
- Jakby niedostatek jaki mniejszy
Wyznać było łacniej, bez zranienia
Bliskich, a fortunniej postawionych.

Tajemniczo

Stąd - prawdziwie, iż tam coś z-istniewa;
Dotycząc moralnie i tej swojej
Miłości-własnej, i wszech-Człowieczej!

Po chwili

Czemuż? głosić tego nierada jest
Uczoność...
- czemu i prostota
Mniej wstydzi się opowiadać boleść,
Niźli prawdę
przez boleść zyskaną ?!

Oglądając naokoło mieszkanie swoje

Pociechy mam ja mnogie!... ot... ten kąt...

Ku oknu

Tam! Marii cień dostrzegalny z dala.

Ku wnętrzu

Ciszę umarłych serc w księgach moich,
Co nie samym obcują czytaniem.

Tajemniczo

Bywa, iż zewnętrzność tych tu pism,
Rozesłanych tam i sam, przypadkiem
Ożywiona rzutem światła naraz,
Jako grupy mumii w piramidzie,
Szerokimi wargi coś powiada,
A mury zejmują to w powietrze,
Które całe należy tu do mnie! -

Z politowaniem

Mało-czynnym! niech mnie kto nazywa -
(Jeszcze nie obliczyliśmy pracy!
Dzień zaświta jaśniejszy ku temu -)

Solennie

W Babilonie, za Ezechiela dni,
Najmniej czynnym, zaiste, ten bywał,
Kto z załamanymi nie stał dłońmi,
Patrząc smętnie, i kiwając głową,
Inie robiąc nic więcej--więcej nic!

SCENA CZWARTA

SĘDZIA
wchodząc z SZELIGĄ

Jakem Klemens Durejko! dotrzymam
Choćby nawet sekretu - co więcej,
Że to żaden sekret, to - dyskrecja...

Głośno

Co komu do tego, czy lokator -

Dwu-stronnie

(Mówi się tu: lokator godziwy,
Przyzwoity człowiek, akuratny,
Nie zawalidroga albo próżniak,
Nie lada kto z ulicy - włóczęga...)

MAK-YKS - bez powitania, zostaje u swego zatrudnienia.

Jeśli, mówię, czyni to lub owo?...

Doktrynalnie

Sekret a dyskrecja - są dwie rzeczy,
Rozróżnienie zaś sensu z literą
Należy do prostej prawa wiedzy,
Którego się pierwej sędzia uczy,
Niż sędzią jest... a Durejko bywał
I jest... (choć na teraz polubownym).

Do Szeligi

Astronomię pan zna - ja Prawo znam.
Niemieckiego mieliśmy Doktora
W Akademii Dorpackiej - ten uczył,
Bywało, z an-zacem szczególniejszym!

SZELIGA

Astronomia nie jest tajemnicą,
Ni jedynym moim zatrudnieniem,
Szło mnie tylko, bym się wytłumaczył,
Dlaczego okna te, ta wysokość,
Stosowniejsze są dla mnie niż owe...

Poglądając uważnie w okno

Co to jest ów roz-stęp między mury,
Dający na drogę, czy ulicę?

SĘDZIA

Nie ulica to, lecz zajazd owdzie
Do pałacu, na lewo, w tym parku.
Okno jego boczne przełyskuje
Przez gałęzie klonów i akacyj -
Do hrabiny Harrys on należy,
Która tu rozszerza swoje włości
I opiekę swą nad sierotami
Płci obojej, a zwłaszcza niewieściej.
Lecz Durejki dom, jak stał, tak stoi,
Durejkowej-pensja pełna panien!

SZELIGA

do siebie, w oknie

Któryż kiedy Astronom trafniej
Perturbacje-gwiazdy mógł uważać -
*

(Każdy powóz zajeżdża tą stroną,
Tamtędy powraca - a te okno
Salonowej oknem jest cieplarni...)

*
Lat dwa! śladu STÓP JEJ nie widziałem.

SĘDZIA
prowadząc spór z Mak-Yksem, stanowczo daje się niekiedy słyszeć

Nie słów tu potrzeba, ale czynów...
W całym domu odmienia się wszystko!

MAK-YKS

Umowy wszelako pozostają -

SZELIGA
do siebie

(Powóz Jej... i nawet kraniec szaty!...)

SĘDZIA
do Mak-Yksa, głośniej

Co do umów, są ważne i żadne...
Dotrzymane z obu stron, lub wcale.

SZELIGA
dwuznacznie, lubo w monologu, i patrząc w okno

Promiennie tu musi jaśnieć Wenus!

SĘDZIA
do Mak-Yksa

Właśnie że decyzja Astronoma
Dziś lub jutro wszystko poodmienia!

Obracając się do Szeligi-patetycznie

Wenus i Mars, i Saturn - i inne
Ciała tu niebieskie, jak na dłoni,
Mości Dobrodzieju!... noce! i dnie!
Czynią swoje mądre apparycje -
(Które znał litewski nasz Poczobut
I opisał lepiej niż Kopernik!)

SZELIGA

Idzie mi więc (czego nie ukrywam)
O widok właśnie że w tę stronę...

Doktrynalnie

Mam astronomiczne doświadczenia
Sprawdzić - - na różnych punktach globowych
Próbowane z pilnością szczególną.
- Łaskawemu panu, widząc jego,
Nie potrzebuję dodawać, ile
Astronomia jest nauką cenną.
A że tu ją jedynie mam na celu
- Niższy apartament sobie wziąłem
I zatrzymam - te zaś wyższe pokoiki
Ułatwiać mnie będą obserwacje.

SĘDZIA
gwałtownie do Mak-Yksa

Acan się wyniesie pod strych - i dość.

SZELIGA
dostrzegając spór

Myślę wszakże, że praw tu niczyich
Nie nadwerężyłem przyjściem moim,
Ani że te stało się istotną
Dla kogokolwiek bądź zawadą...
- Inaczej albowiem: ustąpiłbym!

SĘDZIA
w ucho Mak-Yksa, groźnie

Pod strych... i dość...

MAK-YKS
ustępując, szuka między książkami

Coś... znaleźć pierw... chciałem...

Znajduje pistolet - uważa go - chowa i mówi

Ojca mego pamiątka... jedyna!...

Uchodzi. Kiedy Mak-Yks wychodzi:

SĘDZIA
do Szeligi

Lokator ten musiałby ustąpić
Dla powodów, których wyjaśnienie
Do osobnego należy paragrafu -

SZELIGA

Usuwam się przeto od dyskusji - -

SĘDZIA

Jest to ktoś... bliski czegoś... w głowie!
- Na przypadek zaś silnego paroksyzmu
Mnie należy pamiętać o wszystkich,
Którzy zamieszkują dom...
Nieprawdaż?...

Poglądając dokoła mieszkania

Książki może mózg zniepokoiły -

Rychło

Jeśli (mówię) książki, to bynajmniej
Nie specjalne, nie astronomiczne!...

Doktrynalnie

Są złe książki i dobre - są, tak rzekę:
"Zdrowe-treści" i "próżne-frazesy".
Tamte uczą... lub księgarz je szybko
Na okrągłe pieniądze przemienia;
Te są (za pozwoleniem) do czegóż?...
Na cóż, rad bym wiedział: greckie baśnie?!

Kaznodziejsko

Czyli to nauczyło kogokolwiek,
Jak dopełniać swoich z-obowiązań?
Wstać rano - zimną wodą umyć się,
Rachunki swe akuratnie przejrzeć,
Posłusznym być sługą, czułym mężem!

W monologu

Durejko zna cenę literatur,
Lecz przeciwny jest konceptom błahym.
- Lubi on i książkę... w chwilach wolnych:
Dziewiętnaście lat mając, cóż? - bywało -
Nie czytałem w lesie na wakacjach...

Z zapałem

Natchnienie u Litwina jest jak nic!...

Do Szeligi

Wszakże zna pan wiersze Mickiewicza
(Co zgniótł "wszystkich mędrców i proroków")?
- "U nas jak Radziwiłł, to Radziwiłł,
Nie potrzebujemy wielu... jeden dość!...

SZELIGA
powolnie

Tak - - lecz ileż w kopalniach trzeba
Piasku podrzędnego wagi różnej,
Aby tam był rodzimym dyjament,
Nie - zgubionym przypadkiem z pierścienia?

SĘDZIA
bez-rozmyślnie potakując

Ślicznie to pan mówi, u nas jest tak,
Mości dobrodzieju, jak w kopalniach.

SZELIGA
dwuznacznie

Raz wraz jedna lampa zajaśnieje,
Korytarze oświecając ciemne - -
- A u której można i cygaro
Zatlić... to rozwesela znudzenie...

Melancholijnie

Obeliski jednak pojedyncze
Miewają tę niedogodność znaczną,
Że z nich domu stawić niepodobna...
I zaledwo próżne zdobią place.

SĘDZIA

Durejkowa trzyma całą pensję
Córek domów ze wszech okolicy
Najbogatszych i uznania godnych.
Tam można nasłuchać, cóż nie uczą?
Obojej płci wiedzę stosując
Do tego, co panna znać powinna -
(Ale rzeczą pierwszą jest moralność.)

W monologu

"Wiedza"?... idzie od "Jaźni" -ta znowu
Na odwrót stawa się "Jaźnio-wiedzą",
Jak to nasz FILOZOF-NARODOWY
Skreślił - i jest przez to popularnym;
Że w przysłowiach od razu gotowych
Więcej odkrył niż w głębokich studiach,
Dając tym sposobem dla każdego
Patent - kto jest przyzwoity rodak,
Dziedzic zacny - kto ziomek porządny,
Czysty patryjota i nie "Turan"!

SZELIGA
grzecznie

Najprzyjemniej byłoby mnie tezę
Z dorpackiej alumnem akademii
Podjąć - lecz powróćmy do układów...

*
Dolny i ten biorę apartament -
Gdyby nawet dziś przyszło wypadkiem,
Że lunety spróbowałbym mojej,
Będę mógł wnijść? nieprawdaż?...

Salome wchodzi i zatrzymuje się u drzwi.

- te rzeczy
Najmniejszej nie zrobią mnie zawady,
Poza domem albowiem jest cel mój:
Oko on gdy ujmie, porywa myśl,
Podrzędnymi czyniąc miejsce i czas.

*
Nieco przed oknem próżni i chwilę
Samotności, od doby do doby -
Oto wszystko czego potrzebuję - -

SĘDZIA
do Salome

Czy słyszałaś dobrze, co pan mówił?

Groźnie

Należy być uważną i pełnić -

SZELIGA

Na dół teraz cofam się i żegnam.

Skoro Graf wychodzi. Sędzia, zacierając ręce, przechadza się i odzywa

 

SCENA PIĄTA

SĘDZIA

Egzekucji przyszedł czas i rygor -

Do Salome

Dodzwonić się nie mogłem - gdzież uszy?

SALOME

Pani rozesłała ludzi wszystkich,
O pana troszcząc się - i tu idzie...

SĘDZIA

Egzekucji przyszedł czas i rygor -

Poglądając na rzeczy

Przenieść tego rychło niepodobna.
Więc złożyć tak, jak do przeniesienia,
Lub ażeby razem można było
Wyrzucić za drzwi... czy pod strych schronić.

Zatrzymując się i podsłuchując

Durejkowej słyszę chód pośpieszny.
Wiedzieć rada chce o Astronomie
I o apartamentach do wzięcia - -
- Ciekawa, jak poprowadzę sprawkę? -
Czuły mąż z dobrą czeka nowinką.

SĘDZINA

Gonię wciąż za tobą, o! Durejko,
Ty, któremu dziś się zwierzyć życzę
(Nie żebym się nie zwierzała zawsze,
Ale że okoliczność rzadka jest).

Patetycznie

Czemuż widzę Klemensa nieczułym!

SĘDZIA
surowo

Mnie - pierw - spytać trzeba o fakt ważny.

W ucho żony

Astronoma mam w domu - pojmujesz?
Apartamenta wzięte...

SĘDZINA
obojętnie i zimno

Cóż to jest
Przy nowinie, którą jąć przynoszę?!...
Posłuchaj: rano hrabina Harrys
Przysłała na pensję z zapytaniem
O listę-panien...

SĘDZIA
z politowaniem

No, to niewiele...

SĘDZINA

Słuchajże mnie... ciekawa przyczyny,
Wypytałam się posłańca - słuchaj -
O! Durejko, wszystkie panny będą
Zaproszone dziś na wieczorynek!...

SĘDZIA
ze śmiechem

To jest akt dopiero - gdy nowina
Durejki jest fakt, i niewątpliwy!

SĘDZINA
obojętnie

Czy akt, czy fakt, jeżeli pomyślny...

SĘDZIA
zimno

Logiki coś nie zna Durejkowa -

SĘDZINA
żywiej

Ona pewno przeczytała więcej
Niż kto inny--

SĘDZIA
odwracając się tyłem

W Dorpacie czytają...

SĘDZINA
ironicznie

Czy całą Chowannę? Klemensulku!

SĘDZIA
przez ramię

I "Ojczyźniaka"! panienko!

Obracając się

Akt do faktu jest "jak pięść do nosa".
Nieakademickie wyrażenie,
Ale jądro-myśli kapitalne.
W przysłowiach jest więcej zdrowych treści
Niż w paryskiej dziś literaturze -
Co Filozof nasz sam udowodnił!...

SĘDZINA
odejście udając, chroni się za drzwi

"Les gouts sont différents", mon cher mari.

SĘDZIA

"De gustibus disputandum non est."

SALOME

Coś przez usta ich gada językami -

SĘDZIA
w monologu

Durejko zna wagę interesów
I klasyfikować je potrafi.
- Czuły jest Durejko - lecz i groźny,
Ani lada czemu folgujący.
On! zna obowiązek Pana Domu...

SĘDZINA
powracając naprzeciw męża

Durejkowa kształci generację
Najprzyzwoitszych panien w świecie!
Przyszłych matek, żon, i bohaterek,
Które ci zgon podzielą
i tryumf!...
- Ona! łącząc słodycz z surowością,
Trzyma cugle rządu w swoim domu,
I nikt pewno jej nie będzie uczył!

SĘDZIA
stanowczo

Był Durejko sędzią i sędzią jest
Rozumienie spraw posiadającym:
Co roztrząśnie on, roztrząśnie nieźle!
Potrafi też innym zamknąć usta.

SĘDZINA
gniewnie

Durejkowa nie da się zagłuszyć
Frazesom bez gruntu i bez stylu:
Treść ceni, lecz chce i formy wdzięku -
A czy Klemensulko zna syntezę??

Z pogardą wychodzi.

SĘDZIA
za żoną

Anty-tezę!... bogdaj i pro-tezę!...

Po chwili

Zagajał Durejko nieraz w życiu
Różnej treści polubowne spory,
I już mu niewiele zyskać trzeba
Tam i owdzie przyświadczeń sąsiedzkich,
By na zawsze kompetentnym został!...
W Komitetach wszystkich, wszelkiej treści!.

Z uśmiechem

Wówczas Klementynka jemu dygnie!
Sprawkę tę lub owe przedstawując -
Lecz przemilknie Ten, co teraz uczy...

Zażywając

Dzwoniąc z lekka palcem w tabakierę - -
Jednym tylko palcem, raz, i wtóry,
Prezes puknie... cóż, pani Durejko?!...

SĘDZINA
pokazując się jeszcze we drzwiach

Monologów wcale się nie wzbrania -

SĘDZIA
za żoną wołając

"Sobo-słowień!" - przynajmniej mów czysto,
Własnych przodków języka nie kalaj! -

SĘDZINA
część głowy ze drzwi okazując

Wyłgiełłówna z rodu... zna swój język.

Sędzia uchodzi za żoną.

SALOME
opierając się na szczotce

Tak to co dnia! gdziekolwiek zdybią się,
Zaraz pokazują sobie język -
Ani zgadnąć, czemu? ani wiedzieć,
Co szumi z nich słowy niemieckimi!
Po czym naraz: Jegomość w tę stronę,
W ową Imość... Dopiero na nowo
Rozesłani słudzy tam i owdzie:
Szukać pana i za panią biegać -
By się jeszcze hałaśniej gdzie starli!

Podsłuchując

Słyszę - spotkał Sędzia Astronoma...
Szczęście wielkie, że ten go zatrzyma;
Nie dobiegłszy tym sposobem żony,
Ukoją się, choć na chwilę, spory -

Składa resztę książek i obziera się.

Otóż-prawie że wszystko w porządku,
Jakby lokator umarł...

*

Boże mój!
Cichym ludziom świat miejsca żałuje:
Jak powodzią, coraz, coraz dalej,
Obejmani są, i ciągle pchani,
Aż ostatni dzień czoło zalewa...

SZELIGA
z lunetą w ręku wchodząc

Dość jest - dość uprzątania waszego:
Dla okien tych i dla kilku godzin
Ani warto - ani się i godzi -
Niepokoić wszystko!

SALOME

W domu u nas
Dla rzeczy najmniejszej robi się tak -

SZELIGA
do Salome

Lokator, jakkolwiek cierpi obłęd,
Zda się jednakowoż być spokojnym -

SALOME

Ten, kto powiedział to panu hrabi,
Musi częściej cierpieć...
My, odźwierni,
Niż ktokolwiek, lepiej znamy rzeczy.

Z westchnieniem

Ludzie cisi są zakałą świata!...
I odpycha on ich ustawicznie,
Coraz dalej, coraz skorzej, z ziemi...
Aż nareszcie mówią: "To jest wariat!"
- Panną będąc, i szyjąc u księżnej
(Która może hrabiemu jest znana),
Księżnej Orsi (co była aktorką),
Tam się napatrzyłam świata-dziwów!...

Głęboko

Nie każdy-bo, co z sobą rozmawia,
Jest wariatem...
i nie każdy nawet,
Co tak skromnie mieszka, jest lada kto! -

SZELIGA

Macie i tu blisko pałac świetny
Tej hrabiny Harrys...

SALOME

To jest, panie,
Klejnot wielki - to jest taka dobroć,
Że tylko dwie równe w okolicy:
Ksiądz Prowincjał i pani Hrabina!

SZELIGA

A mąż?

SALOME

A któż nie wie, że to wdowa?!...

SZELIGA

Zapomniałem!... słyszałem był ongi,
Lecz, z dalekiej wracając podróży,
Myślałem, iż wszyscy pożenieni...

SALOME
uprzątając jeszcze w izbie

Należałoby to i jej począć -
Alić, co my sądzim, a co państwo,
To odmienne dwie rzeczy bywają.

SZELIGA

Małżeństwo dla wszystkich jest jednakie.

SALOME

Tak to i Ksiądz Prowincjał naucza,
Aż nieraz łzy w okulary kapią -
(Co jednak w kościele brzmi wyraźniej...)

SZELIGA

A Hrabina przecież nabożna jest
I musi znać Ojca Prowincjała?...

SALOME
głośno

To tak, jakby spytał kto: czyli ja
Znam te schody i te ich poręcze? -

*

Gdzieżby święto Przenajświętszej Panny
Było obchodzonym z takim blaskiem
Woskowych świec - dużych jak jegomość!
(Że tu pana hrabiego przeproszę...)

Z zapałem

Gdzieżby tyle kwiatów! robionych róż!
Lilij z liściami srebrnymi -
Drogich kadzeń i ornatów, które,
Jako blachy złota, tak łamią się,
Gdzieżby było tyle, w Boże-Ciało,
Strusich piór kłoniących się jak dusze
Przed Utajonego-sakramentem...
- Gdyby równych w świecie zbrakło hrabin!

Głęboko

Alić coś należy DAĆ... i niebu -
Choćby dymu wonnego obłoczek...
Jeśli nic dać z siebie nie może człek,
Wszystko jakby pożyczone mając!

Spostrzegając się

Ja to wszakże mówię może zbytnio,
Z przeproszeniem pańskim stara sługa.

Wychodzi.

 

SCENA SZÓSTA

SZELIGA

Rozrzewniła mnie doprawdy!... Człowiek,
Nieraz się ubrawszy od stóp do głów,
Odprawia pielgrzymki nie najbliższe,
By wreszcie usłyszał rozmowę MDŁĄ.
Gdy, oto tu, schylona staruszka,
W prochy ziemi nawykła poglądać,
Diamentowym słów światłem darzy! -

Głęboko

Zaiste! tylko podróżnik umie
Podróżować i we własnych stronach -
Monumenta odkrywać, lub czynić
Nie znane dla innych spostrzeżenia.
(Dlatego to może Anglik, który
Podróżuje najdalej, i często
,
NAJORYGINALNIEJ ZOSTAŁ SOBĄ!!...)
- Rzeczy, obok których bliscy, co dnia,
Opierają swe rubaszne łokcie,
Uderzają wzrok mój - budzą mój słuch -
Podróżuję wciąż i wciąż... jak w Syrii!

Słychać kroki na schodach

Cyt! nadchodzi ktoś, szemrząc do siebie,
Jakby sprawę toczył z każdym schodem.

MAK-YKS
W głębokim monologu

Zaiste że - ja wracam DO SIEBIE. -

Z dwuznacznością

Lecz zostaje mnie jeszcze wiele piętr,
Wyżej coraz! - aż gdzie posiadłości
I samego Durejki!... kończą się...

Z krzywym uśmiechem

Wielkie szczęście, że glob jest w przestworzu,
Którego nie pomierzyła Ludzkość -
Wielkie - tak, jak otchłań!... i jedyne.

SZELIGA
półgłosem ns.

(Cokolwiek bądź ta staruszka mówi,
Lepiej jest ostrożnym być zosobą--)

MAK-YKS
wchodząc powoli

Miejsce, widzę, że już mnie odpycha!

Nie poglądając w stronę Szeligi

Obmierziono mnie nawet i okno - -
Tak że odwracam się odeń--nie chcąc
Ani dnia światłości, ani księżyca.

Do siebie

Po-tylekroć TAM byłem... i OWDZIE,..
Lecz na próżno!

*

- acz wiem o tym pewno,
Że ani mnie MYŚLANO zaniedbać...

*

Tak - pewność jest o słońcu, iż wstanie,
Ani wątpimy o nim - wszelako -
Bywa, iż mróz zniweczy wszystek kwiat,
Niźli wiosenne powrócą tchnienia - -
Zajdę jeszcze, zajść muszę - jeszcze raz!
O synu Salome mówić z NIĄ będę -
Nic - o sobie...
- zbieg różnych ironii
Ściera osobistość - chcieć się nie chce!

Przysiada u stosu ksiąg.

Nieszczęście psowa wolę-czynu,
Zamieniając ją w szał... lub atonię -

*

Szczęście - niemniej wpływa na uczucia,
Czyniąc ludzi tępych i leniwych...

*

Tamte i te, zarówno psuć mogąc,
Sąż niedolą? lub - dolą człowieka?...

Wstaje

Przyjdzie wreszcie i kierunku nie mieć.

*

Przyjdzie - powoli stąpać przed siebie,
Jakby za pogrzebem swego serca
Ktoś idący z własną piersią próżną...

*

Więc!... z pogodną twarzą!...

SZELIGA
uważnie

(To po prostu
Nieszczęśliwy wielbiciel
!...
Któż ode mnie
Więcej winien mieć dlań względności!)

Dając się słyszeć przybyłemu - do Mak-Yksa

Po sąsiedzku, witam!

MAK-YKS

Nie wiedziałem,
Że już po sąsiedzku - lecz przepraszam.

Pozierając dokoła

Wszystko widzę tak przygotowanym,
Iż zrobi się tu próżnia... lada dzień...

Robi ruch ręką około siebie i mówi ns.

(Pono że uniosłem... przedmiot główny...)

SZELIGA

W AMERYCE nie izdebka taka,
Ale Salon w każdym bywa domu,
Dla zamieszkujących równie-spólny!
- Swoich gości każdy w nim przyjmuje,
I nie wadzi to nikomu - wcale -

Poufnie

To jest także postęp społeczności!

MAK-YKS

EUROPA się wystrzega próżni,
Jak chemiczny-proces...

SZELIGA
męsko

Stąd też wiele
Istot, które się nie-rozłożyły,
Lub nie odebrały sobie życia,
Przechodzi przez inną śmierć - cywilną,
Czyli: wy-ojczyźnia się na stałe...
- A z takowych to zmartwychpowstańców,
Co pomiędzy siebie i spomnienia
Szeroki Ocean rozesłali,
Utworzyła się nowa-społeczność.

*

Irlandczyków! iluż tam uchodzi
Od swego szmaragdowego kraju!...

Spostrzegając się

Lecz pana przepraszam - nazwisko twe
Pochodzi z Irlandii albo Szkocji?...

MAK-YKS
zimno

W kraju każdym są różne nazwiska,
Zwłaszcza dawne - z zatartych kart dziejów,
Zaś pochodzę ja, zaprawdę, z owych,
O których mówiliśmy pierwej,
Składowych ciał, nie wytrzymujących
Parcia chemicznego Europy...
- Zeznania posuwam do szczegółów
Z powodu, iż mnie pan o nie pyta.

SZELIGA

Przywykłem w podróżach przerzucać się
Z miejsca w miejsce i z tej treści w ową,
Skracając czas przez nabytą baczność.
Dlatego więcej coś panu powiem,
Dalej posuwając się:

Wyciągając rękę

Służby me
B Bez-zawodnie ofiaruję panu,
Gdyby jego stałą myślą było
W za-oceanowy odpłynąć świat.

Smętnie

Nie ku temu, zaiste, zbiegłem glob,
By sobie zgromadzić fotografy!
Wiedza wkłada obowiązki: ludziom
Jej udzielić i siebie winienem.

MAK-YKS
serdecznie

Mówiących tak jak pan słyszę rzadko...
Ale jest źle podawać się chwili -
Iż są... w których nie samą Europę,
Lecz ziemski glob opuściłby człowiek!

Podając rękę i przyjmując

Wszelako - przyjmuję najzupełniej
W danym-razie tę bratnią łaskawość.

SZELIGA
podobnież

Gdy wypadnie zażądać tej ręki,
BĘDZIE SŁUŻYĆ...

Poważnie

Zważałem, iż dotąd
Społeczeństwo jest tak postawione,
Że: zarazem zarabiać i kształcić się
Do niedalekiego można stopnia!
Przyczyna, dla której są uciski!
Prawie że moralność dotyczące!

MAK-YKS
ze szczególnym uśmiechem i różno-znacznie

Dotąd!... dziwiłem się, że pan za dnia
Spostrzeżenia robi
...

SZELIGA
bystro

Pojmuję żart:
Świat należy i o dniowym świetle
Badać - i promieniom tym słonecznym
Niekoniecznie ufać...

Obojętnie

- ja, na teraz,
Badam raczej położenie okien
Lub podróżnych lunet przecieram szkła,
Ku czemu wszelakie światło służy.

MAK-YKS
obłędnie

Dla mnie także... o! panie... okna te
Swą osobną mają tajemniczość
...

SZELIGA
żywo

Rzeczywiście??... i jaką?

MAK-YKS

Rzecz drobną -
Szczegół mały!...

SZELIGA
żywo

Niechże pan mnie powie - -

MAK-YKS

Arcydrobną rzecz.

SZELIGA
na stronie

(Miałżeby i on
Takimże samym być astronomem!)

Do Mak-Yksa stanowczo

Proszę z wszelką otwartością mówić,
Zwłaszcza że jego tu zastąpić mam;
Wszystko mówić proszę - -

MAK-YKS
wpatrując się w Szeligę

Niechże więc pan - - -
- Lecz, widzę go tyle!
Zaciekawionym!...

SZELIGA
zimno

To jest z przyczyny,
Że pojąć nie mogę... jakby... okna,
Nie-obejmujące nic szczególnie,
Prócz nieco przestrzeni...
Prócz - tych oto
Astronomicznych ledwo względów,
Mogły mieć dla osób dwóch interes!...

MAK-YKS
ku oknu

Przyjaciele moi... tam-mieszkają.

SZELIGA
przeraźliwie

A-a?!!...

MAK-YKS

- - gniazdka w tych drzewach sobie wiją.

SZELIGA
spokojnie

--A!...

MAK-YKS
opowiadając

- - różne są to ptaszki - wszystkie znam!
W okna te zlatują na dzień dobry...
Nawyknąłem chleb mój z nimi łamać;
Przeto - niźli sam wyciągnę rękę.
Myśląc o opuszczeniu Europy,
Niźli (mówię) sam będę jak oni -
Proszę za moimi przyjaciółmi!

Skromnie

Niewiele rzuca się im, tam i owdzie.

SZELIGA
wstając od okna

Rad bym jeszcze dziś zastąpić pana,
Lecz - zbliża się godzina...

MAK-YKS

Godzina
Odwiedzin i wizyt
(nie z tej sfery
Gości, co zaiste że są mili,
Nie wymagający!... i pamiętni!...)

SZELIGA

Społeczny świat także ma swe obroty:
Przesilenia swoje i eklipsy...

Ku oknu

Oto!... jaki zaraz o tej porze
Ruch powozów przez ów rozstęp widać,
Zdałoby się, że właśnie zbudzone!
Albo że coś niezwykłego zaszło...
A to tylko godzina przyjmowań...

MAK-YKS
przyskakując ku oknu

Za łaskawego pana pozwoleniem,
Chwilkę spojrzę
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wychyla się-Szeliga za nim pogląda w okno.

SZELIGA

(On! nie ptaszków czeka...

Na strome i gwałtownie

Powóz Marii!... jej kolory...)

MAK-YKS
odbiegając od okna i wychodząc, do Szeligi

Żegnam.

SZELIGA
sam

Wątpliwości nie ma... że to jest ktoś
Na ścieżce tej samej, co Astronom
...

Obłędnie

Pokazuje się wciąż, iż odkrycia
Nie są nigdy absolutnie-nowe!
I - że ja, który właśnie myśliłem
Być najtrafniej tu naprowadzonym,
Nie najpierwszy obserwacje czynię...

Przechadza się i zatrzymuje.

Tak!...
- lecz któż sprawdzić za mnie podoła,
Czyli nie moja to podejrzliwość
Gra tu moją myślą?... i samym mną?

Po chwili

Nie JEDEN TEN przecie mignął powóz...

Po chwili

Nie ONA tylko ma TE KOLORY...

Po chwili

Nie tylko JEJ wyglądają z okien...

Po chwili

I-nie jedna ona na ziemi jest!

Przechadza się i nagle

Nareszcie, ten młodzieniec...
-ten człowiek? -
Byważ w Świecie? miałżeby on znać ?
Zdaje się to być niepodobieństwem!

Po chwili

Nie!... to podejrzliwość serca mego...

Nagle

Lecz - ta melancholia... chęć podróży
Poza Europę?... zrozpaczenie?...
Formy towarzyskie?... i znajomość
Natury naszego społeczeństwa?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Nie! człowiek ten zna ją... bywa u niej!

Ze zwątpieniem

Otóż są zaiste że zaćmienia
Świata moralnego...
Ach! Astronomie!!...

Głęboko

Umieć wzrok swój z-dłużyć poza oko,
Gdy się tegoż na wewnątrz nie umie-
Jest to: przez JEDNE, PŁASKIE patrzeć szkło!

 

Kurtyna zapada.

Koniec pierwszego aktu


OSOBY

PIERŚCIEŃ WIELKIEJ DAMY

AKT DRUGI