Nr 30, z 29  lipca 1893

Drukowstręt. - Azjata i Europejczyk. - Tyrania faktów bieżących. - Mediumizm. - Jego nowa epoka od wystąpienia Eusapii. - Spór dwóch obozów. - Czego chcą eusapiści i czemu się opierają antyeusapiści. - Stosunek pretensji do tryumfu. - Wyższość i zasługa "starych". - Mnożenie znaków zapytania. - Rada dla czytelników.

W Azji można być Chińczykiem, a przynajmniej pojmować chiński zwyczaj szanowania drukowanego papieru, cokolwiek on zawiera i gdziekolwiek się znajdzie. W Europie jest to niepodobieństwem: serce nasze oburzyłoby się na takie bezmyślne marnowanie uczuć. Jak to, mielibyśmy z równą czcią podejmować poniewierającą się na drodze kartkę poezji Mickiewicza lub Shelleya, jak skrawek dziennika, poczerniony jadem politycznym lub kłamstwami reporterskimi? Nigdy! Przeciwnie, Europejczyk, który dziewięć dziesiątych swego życia przepędza śród gazet łżących, wymyślających, spotwarzających, szachrujących, a jedną dziesiątą śród książek i pism naukowych i artystycznych, ma daleko większy powód i prawo nienawidzić drukowanego papieru i gardzić nim, niż uważać go za świętość. Toteż podnosi on leżący na drodze kawałek żelaza, drzewa, gipsu, tkaniny, złamaną podkowę, odtrącony trzonek noża, szmat płótna lub bawełny, ale nigdy nie schyli się po wdeptany w błoto papier. Prostaczek uważa go za rzecz bezużyteczną, człowiek ukształcony patrzy nań z odrazą. Giń pod nogami ludzkimi - myśli on sobie - ty jednodniowy władco, ty bezczelny szachraju, szerzycielu nieprawdy i niecnoty, sofisto i plotkarzu! Naturalnie obrzuciwszy niegodziwca najdotkliwszymi wyrazami wstrętu, najbardziej oburzony powraca do niego i pozwala mu się dalej okpiwać.

W każdym razie - jak powiada uroczysty ustęp wszystkich ćwiczeń stylistycznych i wielu artykułów - bywają chwile w życiu narodów i jednostek, w których uczuwamy szczerą niechęć do drukowanego papieru, a przynajmniej do gazety. Zwykle przypadają one w lecie. Wtedy filozof i pastuch sądzą, że wobec wspaniale zapisanej księgi natury żadnych innych czytać nie warto. Na równi z jednym i drugim ulegam w części temu drukowstrętowi. Mówię: w części, gdyż dotyczy on głównie organów chwili bieżącej. Wy wszyscy szczęśliwcy, którzy siejecie zboże, kopiecie węgiel lub siarkę, nie znacie jednej straszliwej tyranii - tyranii faktu bieżącego. Wyczytując z ciekawością w dziennikach, że odkryto Skublińską zagładzającą niemowlęta, że bogaty nieboszczyk zapisał olbrzymi majątek kotom, przeciw którym wystąpili z procesem spadkobiercy, że Zola po raz dziesiąty postawił swą kandydaturę do Akademii, że Mierzwiński śpiewać będzie w Sztokholmie itd., ani przypuszczacie, ile w tych domniemaniach i wypadkach tkwi despotyzmu. Na pewien czas usuwają one z porządku dziennego najważniejsze sprawy, nie pozwalają ci myśleć o najgłębszych zagadnieniach, a jeśli jesteś robotnikiem lub majstrem literackim, każą ci (pod karą za uchybienie ,,aktualności") wytrząsnąć z głowy wszelkie inne ziarno i napełnić ją tym makiem. Milczcie, wszystkie zagadki wiedzy, gdy ja występuję na scenę - woła Skublińską lub Diebwurzel, który okradł bank. I rzeczywiście cała wiedza milknie, a wszystkie krosna dziennikarskie naciągają się nićmi żywota Skublińskiej i Diebwurzla.

Co do mnie, to niewiele potęg dokuczyło mi tak okrutnie, jak ucisk ze strony faktu bieżącego, zwłaszcza że jest to siła niczym nie pokonana. Ściga ona mnie wszędzie i niemiłosiernie. Gdy siedzę w mojej pracowni i czytam jakąś ciekawą książkę, wpada z łoskotem i wydziera mi ją z rąk. Gdy idę ulicą i rozmyślam o czymś niezależnym od chwili teraźniejszej, wyskakuje do mnie z ust znajomego, który w przelocie rzuca nowinę, że przed godziną hrabianka Ifigenia, którą chciano poświęcić na złotym ołtarzu Izaaka, uciekła za granicę ze swym ubogim kochankiem. Gdybym siedział w więzieniu, i tam z pewnością poczciwy dozorca szepnąłby mi: wczoraj poeta Muziewicz wyłamał kratę w kasie Towarzystwa Ziemskiego, ale go złapano. Musiałbym chyba umieścić się w takim grubościennym i mocno zatkanym naczyniu, w jakim

chemicy trzymają tlen skroplony, ażeby do mnie nie przeniknął fakt bieżący.

Rzecz naturalna, że dościga on mnie i w tym zakątku wiejskim, w którym przez lato udaję człowieka wypoczywającego. Daremnie chcę myśleć o tym tylko, co się dzieje zawsze, on mi ustawicznie aże myśleć o tym, co się dzieje dzisiaj. Obecnie stał się szczególnie natrętnym, przybrawszy postać mediumizmu. Nie ma rady, trzeba się nim zająć, zwłaszcza że wywołał w prasie daleko namiętniejsze spory niż Kolej Wilanowska.

W ostatnich paru latach przyrosło nam mnóstwo izmów, w samej dziedzinie objawów psychicznych wiązka obfita. Najmłodszym jest mediumizm. Ma to być właściwość pewnych osobników do ulegania pewnym tajemniczym wpływom i okazywania pewnych tajemniczych sił, o których filozofom dotychczas się nie śniło - definicja mizerna, ale cóż począć, kiedy innej dać nie można. Nową epokę dla tych "cudów XIX wieku" otworzyła Eusapia Palladino, prosta Włoszka, która samą wolą podnosi v górę stoły, przesuwa rozmaite przedmioty, głaszcze obecnych 30 twarzy czyjąś niewidzialną i nieuchwytną ręką itd. Obserwowali ją naprzód Richet, Lombroso, Schiaparelli i inni uczeni, nie zdoławszy wykryć żadnego oszustwa, a gdy ich protokół ogłosiła w "Kurierze Warszawskim" p. Hajota i gdy sława medium zaczęła rozbrzmiewać coraz szerzej, nasz generalny reprezentant i doktor wszechnauk tajemniczych, p. Ochorowicz, pojechał do Rzymu i tam u Siemiradzkiego dokonał z Eusapią szeregu doświadczeń, które opisał naprzód w "Kurierze Warszawskim", a następnie (z fotograficznymi zdjęciami) w "Tygodniku Ilustrowanym". P[an] O[chorowicz] nie tylko stwierdza wszystkie fakty, ogłoszone przez wspomnianych badaczów, ale nadto dodaje kilka nowych. Próbuje on przy tym usunąć niewiarę i zdziwienie czymś w rodzaju wyjaśnień naukowych, ale nie może z nich wyjść poza chwalebny zamiar. Jego wywody roznieciły spór, w którym przyjęło udział kilku zapaśników. Jedni, opierając się na prawach wiedzy ścisłej, utrzymują, że zjawiska przeczące tym prawom muszą być oszustwem, że więc cztery nogi stołowe, unoszące się w górę, nie mogą obalić teorii Newtona, drudzy zaś sądzą, że trzeba przypuścić możliwość istnienia sił i praw nam nie znanych, które objawiają się ludzkości za pośrednictwem Eusapii i w ogóle mediumizmu. Jeżeli rozważymy ściśle rdzeń tego sporu, to łatwo dostrzeżemy, że w nim ścierają się zdania przeciwne nie o fakty lub ich tłumaczenie, ale o... rzetelność. Eusapiści zaręczają, że ich medium nie popełnia i w warunkach doświadczeń nie może popełniać oszustwa oraz że oni zeznają prawdę, antyeusapiści zaś mówią wyraźnie lub domyślnie, że albo eusapiści kłamią, albo medium zręcznie ich oszukuje. Na tej osi obraca się cała polemika, w której chodzi nie o różnice w objaśnianiu faktów, ale o ich wiarogodność. Dopóki zaś walka toczy się na tym gruncie, stanowi ona tylko mniej lub więcej ciekawe widowisko, a nauce nie dostarcza żadnego poważnego materiału. Dopiero wtedy, gdy zniknie wszelka wątpliwość co do rzetelności objawów i sprawozdań, przeciwnicy muszą zamilknąć, a ogół zacznie słuchać apostołów prawd nowych.

Dziś ich pretensje przerastają znacznie tryumf. Bo ostatecznie czegóż oni w najlepszym razie uczą? Tego, że istnieją pewne, dotychczas nie znane fakty, których wytłumaczyć nie umieją. Oto cała mądrość. Antyeusapiści mają przynajmniej tę wyższość, że powołują się na prawa nie podlegające zaprzeczeniu i że strzegą naukę przed fantazją, kłamstwem i oszustwem, wymagając najściślejszej wiarogodności zjawisk i spostrzeżeń. Natomiast eusapiści chcieliby bardzo rozluźnić warunki badania i otworzyć pole łatwowierności. Wiedza dotychczasowa - powiadają oni - nie wyczerpała nawet kropli z olbrzymiego morza tajemnic poznania, nie powinna więc opierać się rozszerzeniu swych granic. Byłby głuptasem ten, kto by mniemał inaczej. Nie potrzebujemy wcale uciekać się aż do nadzwyczajności, ażeby się o tym przekonać. Jeżeli wsadzę w doniczkę dwa ziarna grochu, wkrótce zobaczę że nie potrafię wytłumaczyć różnicy, jaka się okaże we y/zroście dwu łodyg odmiennych, pomimo że wyrosły z jednego nasienia i w tych samych warunkach. Nauka od tysiąców lat zna fakty, z którymi daremnie się pasuje i których przeniknąć nie zdołała. Już nie sen hipnotyczno-magnetyczny, niedawno stwierdzony, ale sen zwyczajny, codzienny jest zagadką, chociaż wszyscy ludzie śpią i na śpiących patrzą od czasu, jak istnieją. Sama obserwacja do niczego ich nie doprowadziła. Tymczasem eusapiści i mediumiści, schwyciwszy garść faktów podejrzanych, ogłaszają je za garść promieni światła, jak gdyby nauka była składem surowego materiału. Przypuśćmy nawet, że spódnica Eusapii wydyma się ukrytą w niej siłą, że ta siła podnosi stoły, przesuwa lampy, głaszcze czyjąś (?) ręką obecnych - czy te zjawiska pomnażają naszą wiedzę o coś więcej niż o kilka nowych znaków zapytania, których w niej jest bez liku? Pojmujemy kontrolerów cudotwórczej Włoszki, gdy nie zdemaskowawszy jej oszustwa i przedsięwziąwszy najskrupulatniejsze (według nich) środki zapobiegawcze, bronią prawdomówności swych zmysłów i przysięgają, że istotnie widzieli to, co zeznają, ale nie pojmujemy ich pychy i wyniosłego tonu wobec tych, którzy albo nie ufają ich zmysłom, albo nie są olśnieni ich odkryciami. Zapominają bowiem o tym, że są jedynie co najwyżej reporterami naukowymi, donoszącymi o pewnych zdarzeniach i nie umiejącymi ich związać żadną teorią. Nawet dzicy wiedzieli, że kamień rzucony w górę spada na ziemię, ale dopiero Newton objaśnił, dlaczego spada. Newton hipnotyzmu, magnetyzmu, mediumizmu jeszcze się nie urodził, a już wszyscy dzicy mniemają, że nim są.

Z powyższych uwag wypływa jasno rada dla moich czytelników, jak się należy zachować wobec owych i z mów: należy przede wszystkim krytycznie przyjmować ogłaszane fakty i nie dowierzać im, póki nie będą sprawdzone wszystkimi probierzami ścisłego badania, i należy pamiętać, że te fakty zamienią się na prawdy naukowe dopiero wtedy, gdy poznane będą ich przyczyny i prawa.

Po odrobieniu tej pańszczyzny w służbie u "aktualności" pozwólcie mi znowu odpocząć.

 


LIBERUM VETO